Podczas X Forum Rolników i Agrobiznesu w Poznaniu były minister rolnictwa Jan Krzysztof Ardanowski w rozmowie z Karolem Bujoczkiem przedstawił swoją diagnozę aktualnej sytuacji w polskim rolnictwie oraz propozycje rozwiązań, które realnie mogą pomóc w rozwiązaniu tych problemów.
Trudna sytuacja finansowa gospodarstw: „Rolnicy tracą płynność”
Ardanowski podkreśla, że punkt wyjścia do jakichkolwiek działań to uczciwe przyznanie, że kondycja ekonomiczna gospodarstw jest zła – wbrew narracji części polityków.
-Przede wszystkim uznać, że ona jest trudna, bo tu jeszcze nawet co do tego nie ma zgody. Politycy rządzący zaczynają opowiadać, że to wcale nie jest tak źle, że mamy wielkie sukcesy w rolnictwie, jakby przecząc opinii rolników i sytuacji - mówił podczas Forum w Poznaniu.
Były minister zwraca uwagę, że wielu rolników towarowych – szczególnie tych, którzy w ostatnich latach intensywnie inwestowali – traci dziś płynność finansową:
- Wiele gospodarstw straciło płynność finansową, nie mają pieniędzy na obsłużenie swoich zobowiązań, które przypadają często jesienią – spłata kredytów, składki. (…) Za chwilę przyjdzie komornik i to gospodarstwo już będzie na krzywej spadającej, już się nie podniesie.To szczególnie dotyka dużych, towarowych gospodarstw – kluczowych dla krajowego bezpieczeństwa żywnościowego. Gospodarstwa powyżej pięćdziesięciu hektarów, których jest w Polsce około trzech procent, dają siedemdziesiąt kilka procent produkcji żywności na rynek - argumentował Ardanowski.
Nadprodukcja i „klęska urodzaju”? „Mówienie, że czegoś jest za dużo, jest głupotą”
Mimo trudnej sytuacji cenowej, mijający sezon nie był złym rokiem pod względem plonów. Problemem jest brak mechanizmów zagospodarowania nadwyżek.
- Rok może nie był najgorszy, jeżeli chodzi o zbiory. (…) Ja nie uznaję określenia klęska urodzaju. To jest w ogóle coś głupiego, a to jest chyba grzech nawet, mówienie o tym, że czegoś jest za dużo - mówił były minister rolnictwa.
Ardanowski apeluje, by dobre lata wykorzystywać do budowania buforów na przyszłość:
- Jeżeli się trafi rok dobry, to powiedzmy, cieszmy się z tego powodu, gromadźmy pewne zapasy, umiejmy stworzyć również bufory, które sprawią, że to nie będzie miało takiego bezpośredniego, intensywnego wpływu na rynek, na spadek cen - dodał.
Jednym z takich buforów ma być energetyka oparta na biomasie – w tym także na zbożu gorszej jakości.
Biogaz, bioetanol i spalanie zboża: jak zagospodarować nadwyżki
W odpowiedzi na problem nadprodukcji zbóż Ardanowski proponuje szerokie włączenie rolnictwa w system energetyczny:
- Trzeba stworzyć bufor dla produkcji rolniczej na wypadek różnych zmian w wielkości produkcji. (…) Znaczną część biomasy [należy przeznaczyć] na cele energetyczne, przede wszystkim energetyczne. To jest rozwój biogazowni, tym bardziej, że one dają biometan, czyli gaz, który musimy i tak importować, lub energię elektryczną - przekonywał.
Zwraca uwagę, że poferment z biogazowni jest pełnowartościowym nawozem, a nie odpadem:
- Poferment jest pełnowartościowym nawozem organicznym, wręcz ekologicznym, a kiedyś był traktowany jako odpad - dodał.
Jako „narodową szansę” wskazuje także na rozwój bioetanolu z krajowych surowców:
- Produkcja bioetanolu na cele paliwowe, to powinna być dla nas wręcz narodowa szansa. (…) Znaczną część kukurydzy i innych produktów możemy przerobić na spirytus. (…) Chodzi o to, żeby to był polski spirytus, a nie sprowadzany przez Orlen, czy przez inne firmy z Brazylii - wskazywał minister Ardanowski.
W obecnym roku – przy dużych nadwyżkach i niskich cenach – posuwa się nawet do postulatu kontrolowanego spalania ziarna gorszej jakości:
- W takim roku jak obecny ja bym podjął (…) decyzję, żeby część zboża gorszej jakości po prostu spalić w elektrociepłowniach, czy w elektrowniach, tam gdzie są kotły dedykowane do współspalania biomasy. (…) Wartość kaloryczna zboża, nawet tego gorszego, to jest wartość zbliżona do miału węglowego - przekonywał.
Mercosur, Ukraina i import żywności: „Utrata własnej produkcji oznacza oddanie władzy”
Dużą część swojej diagnozy Jan Krzysztof Ardanowski poświęca zagrożeniom zewnętrznym: umowie z krajami Mercosur, liberalizacji handlu z Ukrainą oraz coraz większemu dopływowi żywności spoza UE.
- Zagrożenia rolnictwa są długotrwałe, to jest polityka Unii Europejskiej, to jest Mercosur, to jest Ukraina, to jest dopuszczenie na rynek europejski świadomie ogromnych ilości żywności zewnętrznej - zauważył.
Były minister ostrzega, że krótkoterminowo ta żywność może być tańsza, ale długofalowo uzależni Europę od zewnętrznych dostawców:
- Często słyszę (…) że ta żywność z Ameryki Południowej czy z Ukrainy i pewnie niedługo z Rosji będzie tańsza. Nie, tańsza jest tak długo, dopóki mamy żywność własną. Jeżeli już nie mamy własnej, to musimy akceptować wszystkie warunki, które importer, a to będą wielkie firmy - ostrzega.
Stawką jest nie tylko dochód rolników, ale suwerenność państw:
- Bezpieczeństwo żywnościowe, które jest warunkiem suwerenności państwa, łatwiej osiągnąć, jeżeli mamy własną żywność. (…) Będziemy zależni, a ci, którzy będą zajmowali się importem, będą mieli niewyobrażalną władzę. Władzę nad społeczeństwami, nad państwami, one będą ważniejsze niż rządy i państwa - dodał i wskazał, że podstawowa żywność w Polsce i UE musi pochodzić z własnej produkcji.
Polityka UE, Zielony Ład i budżet WPR: „Świadoma gra na likwidację rolnictwa”
W diagnozie Ardanowskiego kluczową rolę odgrywa krytyka obecnej polityki unijnej, w tym Europejskiego Zielonego Ładu i zmian w finansowaniu WPR:
- Istotny spadek następuje wydatków Unii Europejskiej na rolnictwo. (…) Nowa siedmiolatka od dwudziestego ósmego roku ma zlikwidować wydzielony budżet rolny, mieszając go, wrzucając do jednego worka z środkami z tak zwanej polityki spójności - zauważył były szef MRiRW.
Konsekwencją będzie rywalizacja rolnictwa z innymi sektorami o te same środki:
- Rolnicy będą musieli walczyć o środki na rolnictwo i boję się, że szpitale, infrastruktura sieciowa, kultura zawsze będą na pierwszym miejscu, bo one służą wszystkim, a nie tylko rolnikom - dodał.
Były minister idzie dalej, mówiąc o „świadomej grze” na ograniczanie europejskiej produkcji – zwłaszcza zwierzęcej:
- Ja się obawiam, czy to nie jest świadoma gra, świadome działanie, żeby zlikwidować rolnictwo w Europie, jeszcze podpierając się tą fałszywą agendą klimatyczną, twierdzeniem, że rolnictwo szkodzi - mówił.
Nie wierzy także w realne złagodzenie Zielonego Ładu:
- Nie wierzę w to, że Komisja Europejska będzie chciała odejść od założeń Zielonego Ładu. (…) Pani von der Leyen stwierdziła, że nie będzie nie tylko żadnego odchodzenia i korekty Zielonego Ładu, wprost przeciwnie będzie przyśpieszenie wdrażania tych absurdalnych często rozwiązań - ostrzega Ardanowski.
Co dalej z polskim rolnictwem? Dywersyfikacja, interwencja państwa i „twarda rozmowa” z sieciami
W warunkach globalnej niepewności i unijnej presji Ardanowski widzi trzy główne kierunki działań krajowych.
1. Dywersyfikacja produkcji i rozwój przetwórstwa lokalnego
Dla mniejszych gospodarstw szansą jest mała skala i przetwórstwo:
- Dla mniejszych gospodarstw, które nie utrzymają się z typowej, prostej produkcji polowej, to jest jednak hodowla i przetwórstwo na niewielką skalę. (…) Nisza rynkowa w postaci rolniczego handlu detalicznego, małego przetwórstwa to może być kilka do kilkunastu procent rolnictwa - mówił były minister rolnictwa.
Ostrzega przy tym przed wchodzeniem w konkurencję polową na małym areale:
- Jeżeli ktoś na kilkunastu hektarach chce uprawiać pszenicę i rzepak (…) to niech zapomni o tym, że to się kiedykolwiek będzie opłacało - dodał.
2. Stabilizacja dla gospodarstw towarowych
Kluczowi producenci żywności – duże gospodarstwa – muszą mieć przewidywalne warunki: - Ci muszą mieć stabilność produkcji. Oni nie mogą drżeć co roku, czy dotrzymają do następnego sezonu. Tu musi wkroczyć państwo - podkreślił Ardanowski.
W jego ocenie rolą państwa ma być tworzenie buforów rynkowych i systemów stabilizujących dochody:
- W dłuższej perspektywie to rolą państwa jest ustabilizowanie rynków, stworzenie buforów, które sprawią, że rolnik, ten towarowy (…) będzie miał pewną stabilność - dodał były szef MRiRW w rozmowie z Karolem Bujoczkiem.
3. Regulacja relacji z sieciami handlowymi
Ardanowski podkreślił też konieczność ingerencji państwa w relacje na linii rolnik–przetwórca–handel:
- Również tu są konieczne rozwiązania i to musi podjąć rząd – twarda rozmowa z ogniwem końcowym łańcucha żywnościowego, czyli wielkimi sieciami handlowymi, które trzymają za gardło zarówno przetwórców, jak i dostarczycieli żywności świeżej - przekonywał.
Wskazuje jako wzór hiszpańskie przepisy: - Wprowadzenie ustawy, która przeciera w Europie pewną drogę, ustawy z hiszpańskiej, która mówi, że nie wolno od rolników kupować poniżej kosztów wytwarzania - dodał były szef MRiRW.
Perspektywa byłego ministra jest jednoznaczna: bez zdecydowanej, długofalowej interwencji państwa – zarówno w obszarze rynku, jak i energetyki oraz relacji z handlem – polskie gospodarstwa towarowe mogą nie przetrwać obecnego kryzysu nadprodukcji i presji importowej, a Europa ryzykuje utratę własnej bazy produkcji żywności na rzecz globalnych korporacji.
