DG Trade Komisji Europejskiej informuje, jak UE patrzy na Chiny i jakie ma pole manewru – także z perspektywy bezpieczeństwa żywnościowego i gospodarczego.
Chiny to nie „zwykły” partner handlowy
Debata o Chinach często toczy się wokół pojedynczych, wąsko zdefiniowanych problemów (np. konkretnej branży czy kraju). Brakuje szerszego spojrzenia:
- Chiny są trzecim partnerem handlowym UE, jeśli liczyć towary i usługi łącznie – po USA i Wielkiej Brytanii.
- W handlu towarami są już jednak drugim partnerem Wspólnoty.
- W 2020 r. wartość wymiany towarowej UE–Chiny wyniosła ok. 732 mld euro – to dużo, ale nadal mniej więcej połowa handlu z USA.
Problemem jest struktura tej wymiany:
- UE ma z Chinami ogromny deficyt handlowy – ok. 304 mld euro (poziom, który w ciągu kilku lat potroił się z nieco ponad 100 mld),
- eksport z Chin do UE rośnie „w zawrotnym tempie” i – według kolejnych chińskich planów pięcioletnich – będzie rósł dalej, szczególnie w sektorach:
- tradycyjnego przemysłu (stal, chemia, maszyny),
- zaawansowanych technologii (elektromobilność, elektronika, komponenty energetyki odnawialnej).
Co istotne, ok. ¾ krajów świata ma deficyt handlowy z Chinami – problem UE nie jest więc odosobniony.
Nierównowaga, ale bez „przebudzenia” Pekinu
Chiny od lat stosują praktyki nierynkowe:
- subsydia,
- preferencje dla firm krajowych,
- bariery pozataryfowe dla zagranicznych podmiotów,
- dyskryminujące i uznaniowe regulacje.
Udowodnienie i podważenie tych praktyk jest trudne – zarówno prawnie, jak i dowodowo. Jednocześnie Pekin ma swoje słabe strony:
- bardzo wysokie bezrobocie młodych,
- ogromne zadłużenie wewnętrzne,
- niską konsumpcję krajową.
Nie oznacza to jednak, że Chiny widzą konieczność zmiany modelu rozwoju lub odejścia od polityki opartej na sile i przewadze przemysłowo‑technologicznej. Z punktu widzenia Komisji nie ma dziś realistycznego scenariusza, w którym Pekin zaczyna prowadzić zrównoważoną, „partnerską” politykę handlową.
Dlatego oczekiwanie, że rozwiązaniem jest „przekonanie Chin, by się zmieniły”, jest złudzeniem. Trzeba skupić się na sobie:
- na polityce wewnętrznej UE,
- na wzmacnianiu własnej konkurencyjności,
- na dywersyfikacji źródeł dostaw.
De-risking zamiast decouplingu: co to znaczy w praktyce?
UE przyjmuje wobec Chin strategię „de-riskingu”, a nie pełnego „odłączenia”:
- celem jest ograniczanie zależności od jednego dostawcy lub rynku,
- poszukiwanie alternatywnych źródeł surowców, komponentów i produktów,
- budowa własnych mocy produkcyjnych w sektorach strategicznych.
W ramach tej strategii szczególnie analizuje się:
- surowce krytyczne (metale ziem rzadkich, metale ciężkie),
- komponenty dla zielonej transformacji (panele fotowoltaiczne, baterie, elementy turbin wiatrowych),
- kluczowe elementy transformacji cyfrowej (elektronika, wybrane podzespoły IT).
Przykład fotowoltaiki dobrze pokazuje dylemat:
- ponad 90% paneli słonecznych używanych w UE pochodzi z Chin,
- zamknięcie rynku na chińskie panele bez alternatywy oznaczałoby:
- spowolnienie lub paraliż transformacji energetycznej,
- wzrost kosztów inwestycji w OZE,
- uderzenie także w sektor rolny (fotowoltaika na gospodarstwach, biogazownie, systemy pomp ciepła).
Dlatego Komisja podkreśla: de-risking nie oznacza nagłego „odcięcia się”, ale stopniowe ograniczanie ryzyka poprzez:
- dywersyfikację dostawców,
- rozwój produkcji w UE,
- ostrożne korzystanie z narzędzi obrony handlowej (cła antydumpingowe, antysubsydyjne), tak by nie zaszkodzić własnej gospodarce.
Substancje czynne, surowce, komponenty – gdzie UE jest zależna?
W dyskusji padło pytanie o substancje czynne do leków i środków ochrony roślin oraz inne obszary silnej zależności od Chin. Komisja przyznaje:
- substancje czynne są wprost wpisane na listę obszarów ryzyka,
- to jeden z elementów, w których należy:
- ocenić skalę zależności,
- oszacować ryzyko,
- zaplanować dywersyfikację lub rozwój własnej produkcji.
Podobnie wygląda sytuacja w:
- surowcach naturalnych (metale, minerały),
- komponentach dla zielonych technologii (baterie, elementy instalacji OZE),
- wybranych segmentach cyfryzacji i elektroniki.
Dla rolnictwa i przemysłu spożywczego szczególnie istotne są:
- dostępność substancji czynnych i formulacji środków ochrony roślin,
- ceny oraz dostępność komponentów do maszyn i urządzeń (elektronika, napędy, czujniki),
- koszty energii i inwestycji w OZE na terenach wiejskich.
E-commerce, „małe paczki” i chińskie platformy
W pytaniach pojawił się także temat opodatkowania małych przesyłek z Chin oraz śladu węglowego importowanych produktów. To obszary, w których:
- już dziś UE widzi luki konkurencyjne (e-commerce, platformy sprzedażowe),
- trwają dyskusje o wprowadzeniu:
- dodatkowych opłat lub ceł,
- likwidacji preferencji dla małych przesyłek,
- rozwiązań uwzględniających ślad węglowy produkcji poza UE.
Reakcja Pekinu z pewnością będzie negatywna, ale nie może to być kryterium blokujące. Z punktu widzenia UE ważniejsze jest:
- bezpieczeństwo produktów,
- równe warunki konkurencji na rynku wewnętrznym,
- ochrona dochodów budżetowych.
Zmiany w zasadach e-commerce uderzyłyby przede wszystkim w modele biznesowe firm, które dziś masowo korzystają z „okienek” w przepisach celnych i podatkowych.
Motoryzacja: test dla całej europejskiej polityki przemysłowej
Najwięcej emocji budzi temat motoryzacji – strategicznego sektora dla Niemiec i całej UE, a pośrednio także dla Polski (rola dostawcy części, komponentów, usług).
Fakty:
- w samych Niemczech w sektorze motoryzacyjnym zatrudnionych jest ok. 800 tys. osób, a w całym łańcuchu (dostawcy, usługi) ok. 15 mln,
- problemy konkurencyjności europejskiej motoryzacji nie zaczęły się wczoraj – o narastającym kryzysie mówi się od ponad dekady,
- transformacja w kierunku elektromobilności była długo odkładana, a sygnały z Chin (szybki rozwój e‑aut) nie zostały wystarczająco wcześnie potraktowane poważnie.
UE uruchomiła najdalej idące dotąd postępowanie ochronne właśnie w obszarze:
- elektrycznych pojazdów z Chin,
- ich systemu subsydiów i przewagi cenowej.
Efektem są cła wyrównawcze (equalising duties) na elektryczne auta z Chin. Według danych Komisji:
- w ciągu 6 miesięcy od wprowadzenia środków:
- produkcja aut elektrycznych w Europie wzrosła o ok. 24%,
- sprzedaż – o ok. 39% (porównanie do analogicznego okresu rok wcześniej).
To nie jest „lek na całe zło”, ale:
- tworzy czasową przestrzeń dla europejskich producentów,
- pozwala im funkcjonować i inwestować w transformację,
- ogranicza ryzyko „zalania” rynku przez najtańsze e‑auta z Chin.
Komisja podkreśla jednak wyraźnie: środki ochronne nie zastąpią zmian strukturalnych. To wyłącznie „kupowanie czasu” dla branży, która musi nadrobić wieloletnie zaniedbania.
Czy UE może „traktować Chiny tak samo jak Chiny traktują nas”?
Dlaczego zatem UE nie stosuje wobec chińskich firm podobnych barier jak Chiny wobec firm europejskich? UE wykorzystuje narzędzia obrony handlowej (cła antydumpingowe, antysubsydyjne, instrumenty FDI, nowe przepisy o subsydiach zagranicznych), gdy:
- stwierdzony jest dumping lub nieuczciwe subsydia,
- łamane są zasady konkurencji.
- nie można „po prostu zamknąć rynku” na wzór Chin, bo:
- europejska gospodarka jest głęboko uzależniona od szeregu chińskich produktów,
- radykalne odcięcie części importu (np. komponentów OZE, surowców, elektroniki) mogłoby uderzyć w:
- transformację energetyczną,
- produkcję przemysłową,
- miejsca pracy (również w rolnictwie i przetwórstwie).
Dlatego każde ograniczenie musi być:
- sektorowo precyzyjne,
- oparte na analizie skutków,
- wkomponowane w szerszą strategię przemysłową.
Czy jesteśmy „pod chińskim murem”? Co UE może realnie zrobić?
Metafora „stania pod murem” w relacjach z Chinami jest wspólna dla większości partnerów handlowych:
- problem nie dotyczy tylko UE,
- z podobnymi dylematami mierzą się USA, Japonia, Korea, Wielka Brytania.
Kluczowe pytanie brzmi więc: co robić „u siebie”, aby mieć lepszą pozycję za 5–10 lat?
Komisja wskazuje trzy kierunki:
- Polityka przemysłowa i inwestycyjna w UE
- lepsze ukierunkowanie wsparcia publicznego,
- inwestycje w sektory kluczowe dla przyszłej konkurencyjności (nie tylko „stare” branże, ale też technologie przyszłości),
- skracanie i wzmacnianie łańcuchów wartości wewnątrz UE.
- Dywersyfikacja partnerów handlowych
- przyspieszanie negocjacji z Indiami, ASEAN, państwami Ameryki Łacińskiej (również z uwzględnieniem rolnictwa),
- ostrożne otwieranie rynków z jednoczesną ochroną sektorów wrażliwych.
- Realistyczne podejście do Chin
- świadomość, że Chiny nie znikną z globalnej sceny i nie ma sensu udawać, że ich nie ma,
- utrzymanie trzech filarów unijnej polityki wobec Chin:
- partnerstwa tam, gdzie to możliwe (np. klimat, pewne obszary handlu),
- równoległej konkurencji,
- i asertywności tam, gdzie chodzi o bezpieczeństwo gospodarcze.
Wnioski dla sektora rolno‑spożywczego
Choć rozmowa dotyczyła głównie przemysłu i technologii, dla rolnictwa i agrobiznesu w Polsce płynie z niej kilka ważnych wniosków:
- Bezpieczeństwo dostaw środków produkcji
- substancje czynne do ŚOR, elementy maszyn, elektronika – to obszary, gdzie UE widzi ryzyko zależności od Chin;
- wszelkie zakłócenia mogą podbijać koszty i ograniczać dostępność tych komponentów.
- Ceny energii i tempo zielonej transformacji
- zależność od chińskich technologii (panele PV, baterie) wpływa na koszty inwestycji w OZE w gospodarstwach;
- zbyt gwałtowne ograniczenia importu z Chin mogłyby podnieść ceny projektów energetycznych na wsi.
- Konkurencja na rynkach zbytu
- chińska ekspansja w przemyśle spożywczym i logistyce może zmieniać układ sił także na rynkach żywności (np. w Azji, Afryce), gdzie konkurują firmy z UE.
- Stabilność otoczenia regulacyjnego
- wielkie konflikty handlowe (USA–Chiny, potencjalnie UE–Chiny) szybko przekładają się na wahania cen surowców, kursów walut, kosztów transportu – a to z kolei odczuwa każda ferma i każde gospodarstwo.
Eksperci Komisji jasno mówią: nie ma prostego „wyłączenia Chin” z globalnego systemu, tak jak nie ma prostego „przekonania ich, żeby się zmieniły”. Odpowiedzią UE musi być:
- wzmacnianie własnej gospodarki,
- mądre wykorzystanie narzędzi obrony handlowej,
- dywersyfikacja relacji.
Rolnictwo – jako sektor silnie zależny od surowców, energii i stabilnych zasad handlu – będzie jednym z pierwszych, które odczują skutki tego, czy Europa tę strategię zrealizuje skutecznie.
