Ekonomika gospodarstwa to podstawa!
Już na studiach, kiedy miałam zajęcia związane z funduszami unijnymi czy pisaniem wniosków, dotarło do mnie, że to coś, co mnie kręci – podkreśla Agata Stachowiak z małej wsi Rzemieniewice w woj. kujawsko-pomorskim, dodając z uśmiechem: – Jednak najlepsze, co na całych studiach mnie spotkało, to było poznanie mojego męża, rolnika.
I tak, chwilowo porzucając plany zawodowe, za miłością wyjechała na wieś.
– Przyszłam tutaj być żoną gospodarza, gospodynią, czy tam żoną rolnika, rolniczką. Zwał jak zwał – śmieje się. – Natomiast, jak się okazało, nie do końca taka rola mi odpowiadała. Ale żeby ktoś źle nie zrozumiał: mieszkaliśmy wtedy razem z teściami, więc zwyczajnie wydawało mi się, że w gospodarstwie i w domu nie ma dla mnie wystarczająco dużo pracy. I zapragnęłam mieć coś swojego – opowiada rolniczka.
Zobacz także: Kobiety agrobiznesu mają moc! Zapraszamy na X Forum Rolników i Agrobiznesu
Początkowo próbowała swoich sił na etatach, ale praca stricte w księgowości nie była dla niej. I tak, wracając myślami do czasów studenckich, zdecydowała się otworzyć własny biznes.
– Trzy lata temu postanowiłam otworzyć własną firmę, związaną z pisaniem właśnie wniosków o dotacje czy dopłaty. I żeby nie było, że szewc bez butów chodzi, działalność założyłam dzięki dotacji z Lokalnej Grupy Działania (LGD) – przyznaje Agata. Tym samym dzisiaj, oprócz tego, że wspólnie z mężem Mateuszem prowadzi 130-hektarowe gospodarstwo z produkcją roślinną (zboża, kukurydza i rzepak) oraz produkcją zwierzęcą – utrzymują obecnie ok. 35 sztuk opasów, pomaga wielu rolnikom ogarniać ich papierologię. Rolniczka podkreśla, że z autopsji wie, że trzymanie dokumentacji w ryzach wcale nie jest łatwe.
– W gospodarstwie po mojej stronie leży oczywiście pisanie wniosków o dopłaty bezpośrednie, robienie przelewów, czy wystawianie faktur. I to, w jakim stanie potrafi mi je czasem dostarczyć mąż, biorąc pod uwagę natłok pracy, przysporzyłoby niejednego o ból głowy. Nie dziwię się zatem, że rolnicy mają ogromną trudność z pilnowaniem wszystkich papierów, zwłaszcza że biurokracji jest coraz więcej – zwraca uwagę. – Dlatego tutaj z pomocą przychodzę ja!
Nie taka zwyczajna "Księgowa Rolnika"
Rola Agaty jako doradcy rolnego nie ogranicza się tylko i wyłącznie do pisania wniosków. Prowadzi szkolenia dla rolników, ale swoją wiedzą dzieli się też… na TikToku. I tak się składa, że prawie wszyscy jej klienci trafili do niej właśnie tym kanałem.
– Do założenia TikToka zmusiła mnie moja przyjaciółka, która upierała się, że to najlepsza forma reklamy. Nie miałam do tego przekonania, bo cały czas powtarzałam, że to ma być poważna firma, ale dziś ani trochę nie żałuję. Pokochałam TikToka i bardzo odpowiada mi ta forma przekazu – mówi Agata Stachowiak. W ten sposób przypomina rolnikom o upływających terminach, ale też o zmianach, jakie szykują się w rolnictwie. A że merytoryczne treści przekazuje z humorem, nic więc dziwnego, że ogląda ją aż 70 tys. osób. Rolniczka wskazuje, że w gronie obserwujących jej kanał przeważają osoby 40+. I tak dziś Agata znana jest przede wszystkim jako "Księgowa Rolnika".
Inwestować, ale nie pochopnie
Natłok pracy w doradztwie, ale też w gospodarstwie, powiązany z wychowaniem dwójki dzieci i realizowaniem się zawodowo męża również poza rolnictwem, skłoniło rolniczkę do przeanalizowania ekonomiki ich gospodarstwa. Bo jak się okazuje, nie wszystkie wydatki mają "zdroworozsądkowe" uzasadnienie.
– Kiedyś w gospodarstwie robiliśmy wszystko sami, opierając się na własnym sprzęcie. Ale czy to się opłacało? Mieliśmy heder do kukurydzy, który w sezonie był więcej reperowany w warsztacie niż wyjeżdżał w pole. Dziś przez brak czasu stawiamy na usługi. Jest szybciej, wygodniej i jak się dobrze zastanowić, prawdopodobnie taniej, bo nie ponosimy kosztów naprawy sprzętu, amortyzacji, czy kredytów – przyznaje rolniczka. I choć podkreśla, że wie, że w mentalności rolnika fajnie jest "mieć swoje", to czasami trzeba pochylić się nad swoim gospodarstwem i spojrzeć na nie krytycznie, bo to, że mamy zdolność kredytową, nie znaczy, że musimy się zadłużać.
Zobacz także: „Nie gotuję, wolę ciągniki i pole”. Prowadzi 250 ha. Poznaj kobiety zmieniające polską wieś
– Ceny sprzętu są kosmiczne, więc czy przykładowo, mając 50-hektarowe gospodarstwo opłaca się kupować 270-konny ciągnik za ponad milion, żeby popracował w ciągu roku maks. trzy tygodnie, np. tylko podczas ciężkich prac, tj. orki? No chyba, że ktoś taką sumę wyłoży z własnej kieszeni, ale to mimo wszystko nie ma uzasadnienia ekonomicznego. Jeśli natomiast dodatkowo posiłkujemy się kredytem, to zastanówmy się dwa razy. Ekonomika gospodarstwa to dziś podstawa – dodaje Agata Stachowiak.
Odwaga = domena rolniczek
I choć pewnie wydaje się, że ciężko kobiecie z takimi radami przebić się w tym męskim świecie, to Agata chwali sobie współpracę z rolnikami. W końcu – sama nim jest!
– Bycie rolniczką dla mnie to bycie odważną kobietą. Bo rolniczki na swojej drodze napotykają naprawdę wiele przeciwności i wiele wyzwań stoi przed nimi. To są kobiety po prostu rakiety! I mówię tutaj zarówno o żonach rolników, które są ich wsparciem, jak i o tych dziewczynach, które same wsiadają na ciągnik i działają w gospodarstwie – mówi Agata Stachowiak. – Prywatnie kocham być rolniczką i mieszkać na wsi. Nie zamieniłabym się na najlepszy apartament w mieście, choć z miasta pochodzę. Zostaję tu do końca świata.
X FORUM ROLNIKÓW I AGROBIZNESU i SESJA: KOBIETY W AGROBIZNESIE
Zapraszamy na sesję dedykowaną kobietom 27 listopada 2025 roku – do Sali Ziemi w Poznaniu! Warto poznać szczegółowy program wydarzenia – forum.topagrar.pl.
fot. Mulak, Śliwiński
Ten artykuł pochodzi z wydania top agrar Polska 11/2025
czytaj więcej
