Bruksela chce raz na zawsze skończyć z produktami pochodzenia roślinnego, które udają mięso i wprowadzają klientów w błąd. KE dąży do zakazu używania terminów związanych z mięsem na etykietach roślinnych produktów spożywczych.
Nowe rozporządzenie definiuje również mięso wyłącznie jako jadalne części zwierzęcia. Urzędnicy podkreślają konieczność zwiększenia przejrzystości dla konsumentów oraz zachowanie kulturowego i historycznego znaczenia terminologii mięsnej.
Głośno nawołują do odwrotu
9 września br. Komisja Rolnictwa i Rozwoju Wsi Parlamentu Europejskiego (AGRI Committee) poparła nową propozycję zakazu używania mięsnego nazewnictwa w odniesieniu do roślinnych produktów, która będzie poddana głosowaniu w Parlamencie Europejskim już 8 października.
Grupa ponad 200 organizacji branżowych, organizacji pozarządowych oraz firm z 23 krajów podpisała apel, w którym nawołuje Unię Europejską do zaprzestania prób wprowadzenia zakazu nazewnictwa.
Boją się, że jeżeli Parlament Europejski zatwierdzi poprawkę, pójdą za tym kolejne restrykcje. Inicjatywa RoślinnieJemy informuje, że trwają również dyskusje na temat możliwych ograniczeń dotyczących alternatyw dla ryb oraz dalszych ograniczeń dotyczących alternatyw dla produktów mlecznych, w przypadku których używanie terminów takich jak mleko czy jogurt jest już prawnie zabronione.
Twórcy apelu twierdzą, że obecne nazwy roślinnych produktów są zrozumiałe dla konsumentów. Podnoszą, że badania – np. European Consumer Organisation – pokazują, że nawet 80% konsumentów nie sprzeciwia się używaniu znanych już określeń (np. burger, kiełbasa) wobec produktów roślinnych, jeśli są one jasno oznaczone (np. roślinny burger czy bezmięsna parówka).
Potrzebne wsparcie przedsiębiorców?
Zwracają uwagę, że zakaz nazewnictwa to krok wstecz dla zrównoważonego rozwoju i realizacji celów klimatycznych. Podnoszą, że produkcja roślinnej żywności jest kluczowa dla realizacji unijnych celów dotyczących ochrony środowiska, poprawy zdrowia, a także bezpieczeństwa żywnościowego.
– Odkąd głośniej poruszaliśmy temat zakazu nazewnictwa, czyli w grudniu 2023 r., podobne propozycje pojawiły się już kilkukrotnie i temat wraca do nas jak bumerang co kilka miesięcy. Podczas gdy jest tyle ważnych problemów do rozwiązania i tematów do podjęcia w kontekście produkcji żywności – twierdzi Karolina Centkowska, menadżerka ds. komunikacji w RoślinnieJemy.
Podkreśla, że zamiast skupiać się na regulacjach ograniczających konkurencyjność młodej i obiecującej branży, powinniśmy myśleć, jak wesprzeć przedsiębiorców, którzy podejmują wyzwanie bycia pionierem w dziedzinie alternatywnych źródeł białka.
Teraz klient lepiej rozumie formę?
Autorzy listu otwartego wzywają do zatrzymania prac nad kolejnymi ograniczeniami nazewnictwa. Chcą, by wycofana została zarówno propozycja Komisji Europejskiej dotycząca nazewnictwa związanego z 29 terminami określającymi nazwy tuszy zwierząt, takie jak "skrzydełka", "udko" czy "żeberka".
Domagaj się, aby porzucony został projekt, który zawiera także terminy dotyczące gotowych produktów, takich jak "burger" czy "kiełbaska".
– Od lat podkreślam, że używanie znanych konsumentom nazw – takich jak kiełbasa, burger czy pasztet – pozwala im lepiej zrozumieć formę i sposób użycia produktów roślinnych. Dzięki temu łatwiej oswoić się z nowymi kategoriami na półce i dokonywać świadomych wyborów. Kolejne propozycje zakazów ze strony Unii Europejskiej są nadmiernym ograniczeniem – mówi Rafał Czech, członek zarządu Polskiego Związku Producentów Żywności Roślinnej i współzałożyciel firmy Bezmięsny.
Zawłaszczanie nazw źle się kończy
Jacek Zarzecki, wiceprzewodniczący Polskiej Platformy Zrównoważonej Wołowiny podkreśla, że ochrona nazw dedykowanych produktom mięsnym jest konieczna. – Nazywanie roślinnych alternatyw pasztetem czy kiełbasą jest wprowadzaniem klientów w błąd. Zawłaszczanie nazw dedykowanych produktom mięsnym jest po prostu nieuczciwe – uważa Zarzecki.
W podobnym tonie wypowiada się Grzegorz Brodziak, prezes zarządu Polskiej Federacji Rolnej, który koordynuje działania inicjatywy #HodowcyRazem: – W wielu przypadkach konsumenci są świadomie wprowadzani w błąd, gdyż produkty wegańskie lub wegetariańskie wykorzystujące nazwy produktów tradycyjnie wytwarzanych z mięsa, lub z istotnym udziałem mięsa przedstawiane są jako substytuty produktów pochodzenia zwierzęcego, do złudzenia przypominające oryginalne produkty odzwierzęce.
Brodziak podkreśla, że pomijana jest informacja, że są to najczęściej produkty wysoko przetworzone, a ich wartość odżywcza nie jest tożsama z wartością odżywczą mięsa i produktów mięsnych.
– Szczególnie młodzi konsumenci mogą ulec złudnemu przekonaniu, że wprowadzając takie produkty do swojej diety, spożywają pełnowartościowe zamienniki mięsa, przy jednoczesnym wpisywaniu się w walkę ze zmianami klimatu – zauważa prezes Polskiej Federacji Rolnej.
Mięso jest cennym źródłem witamin
Z kolei Aleksander Dargiewicz, prezes zarządu Krajowego Związku Pracodawców – Producentów Trzody Chlewnej Polpig zwraca uwagę, że taka sytuacja to niebezpieczny trend.
– Wyniki badań naukowych wskazują, że produkty wysoko przetworzone sprzyjają powstawaniu chorób, a diety roślinne, w szczególności wegańskie, powodują liczne niedobory pokarmowe szkodzące zdrowiu, w tym sprzyjają depresji. Natomiast mięso jest produktem nieprzetworzonym, który dostarcza białka o wysokiej wartości biologicznej, o korzystnych proporcjach aminokwasów, zawiera wszystkie aminokwasy egzogenne niezbędne do syntezy białek ustrojowych – zaznacza prezes Polpig.
Poza tym – jak przyznaje Dargiewicz – mięso jest źródłem witaminy B12, kreatyny i żelaza w formie hemowej, o najwyższej przyswajalności przez organizm ludzi – trzykrotnie lepszej od żelaza w formie niehemowej występującego w roślinach.
Krzysztof Zacharuk
