O statnie lata są dla producentów rzepaku coraz większym wyzwaniem – jednym z powodów tej sytuacji są szkodniki. Ich rosnąca presja wynika z kilku przyczyn. Pierwszy to zmiany klimatyczne. Od lat osiemdziesiątych widać postępujące ocieplenie. Zniknęły długie przerwy zimowe. Często mamy całkiem wysokie temperatury dodatnie w grudniu, styczniu, a ataki mrozu potrafią być coraz krótsze. Dla szkodników oznaczać to może na tyle korzystną zmianę, by wydać kolejne pokolenie w roku (np. śmietka), a dla innych znaczne rozwinięcie okresu, gdzie larwy mogą się legnąć i wgryzać w roślinę (np. pchełka).
Zbyt wąskie płodozmiany
Kolejną przyczyną jest połączenie intensyfikacji uprawy rzepaku, uproszczenia w płodozmianie i uprawie gleby, z jednoczesnym wycofaniem dużej liczby substancji czynnych ś.o.r. (insektycydy i zaprawy). Z jednej strony zmniejszamy liczbę dostępnych narzędzi, z drugiej nasze uproszczenia zwiększają presję szkodników. Operujemy starymi, już trochę nieaktualnymi schematami rozwoju szkodników, co ulega już na szczęście częściowej modyfikacji. Czeka nas zmiana systemu zwalczania, dopasowana pod nowe realia, np. wiosenne chowacze – pierwsze naloty na południu Polski mieliśmy już w styczniu. Najskuteczniejszym rozwiązaniem w tej sytuacji było zastosowanie insektycydu w tym czasie, ale tylko nieliczne gospodarstwa zdecydowały się na to. Musimy więc na nowo opisać rozwój szkodników, zastanowić się nad zaktualizowanymi progami szkodliwości i dobrać najefektywniejszy moment ich zwalczania.
Zobacz także: Chiny swoim biodieslem chcą podbić niebiosa. Jak na to zareagują ceny rzepaku?
Rosnąca odporność
Rośnie problem odporności szkodników, częściowo z powodu mniejszej liczby dostępnych s.cz. lub ich ciągłego powtarzania. Te odporności to już nie tylko konieczność zastosowania większej dawki substancji, ale też przełamanie całego mechanizmu działania danej grupy substancji. Musimy próbować kompensować tę sytuację większą precyzją zabiegów. Wybrane doświadczenia pokazują, że o ile np. dorosłe pchełki mogą wykazywać większą odporność na pyretroidy, to jest ona mniejsza u larw. Pozostaje tylko trafić tę larwę w trakcie migracji z gleby do rośliny. Niestety kilkumiesięczne okno korzystniejszych do wylęgu larw temperatur nie pozwoli trafić każdej fali.
Zagrożenia na 2025
Skoncentrujmy się na 3 największych ryzykach – pchełce, śmietce i mszycy. Występowały one w całym kraju w dużych ilościach już w latach poprzednich. Dużo wskazuje, że tegoroczne populacje są liczne. Pierwsze zwiastuny presji widać już na samosiewach rzepaku, które są w wielu lokalizacjach mocno pogryzione, np. przez pchełki. Możliwe, że przeszła ona już letnią diapauzę i obecnie rozpoczęła żer, by się wzmocnić, a następnie złożyć jaja w glebie. Literatura podaje, że mamy 1 pokolenie pchełki na rok. To nadal prawda, ale wraz ze zmianami może dochodzić do przyśpieszenia jej rozwoju. Samosiewy rzepaku powinny być zwalczane, by nie pozwalać jej na łatwe żerowanie i wzmocnienie się. Jeśli na nasze tegoroczne pola rzepaku naleci owad już prawie gotowy do składania jaj, stracimy szersze okno zabiegowe i szansę na jego zwalczenie.
Pod kątem śmietki niestety także brak dobrych wiadomości. Marzec i kwiecień miały całkiem wysokie sumy temperatur, co mogło przyśpieszyć wylot pierwszego pokolenia. Dalszy rozwój przebiegał całkiem sprawnie, co, jeśli będzie cieplejsza jesień, oznaczać będzie sporą szansę na niechlubne 4. pokolenie na południu kraju (literaturowo w Polsce mamy 3 pokolenia).
A mszyce? Wydaje się, że im bardziej suchy początek sezonu, tym agresywniej rozwijają się ich kolonie. Raz na kilka lat dochodzi do tak masowego nalotu szkodnika, że kolonie wysysając soki zatrzymują rozwój rzepaku, łącznie z jego wypadnięciem.
Ale to nie jest jedyne zagrożenie z strony mszyc. Drugie, chyba nawet bardziej niebezpieczne objawia się z czasem. Mszyce to też wektory wirusa żółtaczki rzepy (TuYV), który potrafi w podatnych odmianach mocno obniżyć plonowanie, średnie spadki szacowane są w przedziale 10–20%. W skrajnych przypadkach odmian o mniejszej odporności dochodziło do spadku o 40–50%. W rejonach z częstym problemem wirusów w rzepaku pomocne są odmiany z odpornością. Niestety, za duży udział roślin kapustowatych w płodozmianach sprawia, że sytuacja ze szkodliwością mszyc nie ulega poprawie. Patrząc na upalną połowę sierpnia i prognozę na wrzesień, możemy mieć ponownie warunki zwiększające presję mszyc i musimy być przygotowani do ich zwalczania.
Chemia i agrotechnika
Powiedzmy to szczerze – nasza lista narzędzi jest krótka (tab. 1.). Same ś.o.r. raczej nie wystarczą, należy wykorzystać każdą dostępną pomoc. Jeżeli w ostatnich 2–3 latach były masowe problemy z pchełką i śmietką, najlepiej byłoby mieć kombinację zaprawową zarówno z cyjantraniliprolem, jak i flupyridafonem. Producenci informują o ochronie do fazy 3–4 liści. W praktyce jeśli liczebność szkodników będzie bardzo duża, to substancja w roślinie nie zabije wszystkich, więc realna ochrona zapraw może trwać do fazy 2 liści. W Niemczech cyjantraniliprol uznawany jest za preparat silniejszy w ograniczaniu śmietki, zaś flupyridafon pchełki. Ten ostatni uzyskał tam specjalną derogację na dodatkowy jednorazowy zabieg w rzepaku. Preparaty Exirel i Minecto Gold pozwalają na wydłużenie ochrony nawet do fazy 8–9 liści.
Próbują
c „wstrzelić” się terminem siewu między fazy rozwojowe szkodników jeszcze kilka lat temu we wcześniejszych terminach bardziej obawiano się śmietki, a w późniejszych pchełki i pod te szkodniki ustawiano ochronę i zaprawy. Obecnie zaczynają się one coraz bardziej przeplatać i takie podejście może oznaczać szansę np. dla pchełki na złożenie jaj w młodym rzepaku. Stać się tak może, gdy zakładaliśmy, że mamy jeszcze 10–15-dniowe okno żerowania i dojrzewania owadów. Tymczasem pojawiły się już wcześniej. Żerowały i dojrzewały na samosiewach, by na naszym polu spędzić zaledwie kilka dni i szybciej złożyć jaja. Pojedyncza pchełka jest w stanie złożyć od paruset do 1000 jaj. Równomierne wschody i dobrze przygotowane pola są bardzo ważne. Gleba uprawiona możliwie bez grud utrudnia pchełce schowanie jaj głębiej, co zmniejszy ich przeżywalność.Kontrolę pola pod kątem pchełek (także takich gatunków szkodników, jak tantniś czy gnatarz) najlepiej przeprowadzać pod koniec dnia, po godzinie 21, z latarką, kiedy zapadający mrok ośmiela owady. W trakcie dnia trudno jest zaobserwować początek nalotu. Kontrolę występowania szkodników należy zacząć już od 3. dnia po wysiewie! Po przekroczeniu progu szkodliwości, można planować kolejne zabiegi.
Oprysk – co nam zostało?
Jeżeli nie mamy jeszcze na naszym polu odporności na pyretroidy, ich stosowanie ma sens. Zabieg na pchełki najlepiej wykonać nocą, wtedy matki stają się aktywne. Oczywiście, by nie było łatwo, śmietka jako mucha jest aktywna w dzień. Jeżeli jest duże nasłonecznienie, to pyretroidy ulegają szybkiemu rozkładowi. Rozsądnym rozwiązaniem jest wtedy połączenie formulacji zwykłych i kapsułowych. Te drugie dłużej utrzymują s.cz. na roślinach. Dodanie adiuwantów, czy np. tebukonalzou poprawia wnikanie s.cz. lub spowalnia jej rozkład, co zwiększa skuteczność. Jednak te metody działają tak długo, dokóki występują odporności ilościowe. Jeżeli dojdzie do przełamania modelu działania pyretroidów, oznacza to brak skuteczności niezależnie od dawki.
Po przetrwaniu pierwszych fal szkodników, gdzie zaprawa i zabieg pyretroidem kupił nam odrobinę czasu, na polu pojawia się nieco masy liściowej i możemy wprowadzić acetamipryd z grupy neonikotynoidów. Nie jest to niestety żadna wybitna substancja, dodatkowo jej stosowanie w ostatnich latach było zbyt częste, dlatego działa coraz słabiej. Nie zmieni to faktu, że jest to jedyne co mamy. By wzmocnić efekt, najczęściej używana jest w kombinacji z pyretroidem. Wcześniejsze jej użycie musiałoby być uzasadnione jakąś nadzwyczajną sytuacją – ponieważ dopiero kiedy roślina tworzy lejek z liści, ma szansę na zebranie odpowiedniej ilości s.cz., która nie rozwodni się w tkankach za szybko i da chociaż kilkanaście dni ochrony.
Trafić w punkt
Biorąc pod uwagę prawdopodobną presję szkodników, ich odporność i prognozę pogody, najważniejsza będzie kontrola, kiedy szkodniki pojawią się na polu oraz szybka i sprawna reakcja. Nie zapominajmy o podstawach, takich jak prawidłowa uprawa i siew, czy nawożenie podstawowe. Każda przeszkoda we wzroście rzepaku zemści się podwójnie, gdy na nią nałożą się szkodniki. Dokładniejsze informacje o rozwoju szkodników, o dawkach i kombinacjach preparatów poprawiających efektywność postaramy się przedstawiać razem z top agrar w artykułach czy na seminariach oraz w publikacjach N.U. Agrar – Zielonym Info.
Reportaż: Z powodu szkodników bywają przesiewy
– W różnych latach mamy problemy z różnymi szkodnikami. Jeśli jest chłodno i mokro, to częściej występuje pchełka i śmietka, a kiedy jest sucho i ciepło, to mamy większy problem z mszycami – mówi Łukasz Smolarczyk z miejscowości Smarchowice Małe z północy Opolszczyzny. Rzepak jest ważną uprawą w tym regionie, bo daje stabilność ekonomiczną w gospodarstwach. Mimo że gleby są tu mozaikowate, od II do VI klasy, to przy w miarę sensownym rozkładzie opadów rzepak nawet na słabszych działkach potrafi plonować w okolicach 4 t/ha.
– Rzepak sięję na tej samej działce raz na 4 lata, nawet na słabszych stanowiskach. Nikt w regionie nie chce schodzić z areału rzepaku, bo nie ma dla niego realnej alternatywy. Siejąc w jego miejsce np. kukurydzę narażamy się na nadmiar zbóż paszowych, co odbije się na cenach np. pszenicy – mówi rolnik. Podkreśla, że już lepiej zastąpić go soją, trzeba jedynie przypilnować zgnilizny twardzikowej, np. preparatami biologicznymi zawierającymi grzyby Coniothyrium już na ściernisku po rzepaku. Samej soi uprawia już bez większych problemów 40 ha.
Nie poddawać się
– Kiedy mieliśmy zaprawy neonikotynoidowe, to jesienią nie były konieczne żadne zabiegi nalistne, a sporadycznie tylko raz pyretroid. Wiosną rzepak pryskaliśmy chloropiryfosem raz na szkodniki łodygowe i raz acetamiprydem na szkodniki łuszczynowe. Nie było też większych problemów ze słodyszkiem, bo występował on raz na jakiś czas w większym nasileniu – mówi rolnik.
– Dziś jesienią mamy duże problemy z pchełką. Pojawia się ona liczniej przy przekropnej pogodzie. Zaprawy nasienne działają zbyt krótko, bo tylko 2–3 tygodnie. Zatem rzepak, który ma już 1 parę liści właściwych musimy chronić nalistnie – mówi rolnik. Przeciwko pchełce mamy jesienią nalistnie zarejestrowane 2 pyretroidy deltametrynę i lambda-cyhalotrynę, acetamipryd i jego mieszaninę z lambda-cyhalotryną. Jak podkreśla gospodarz, pyretroidy nie są już skuteczne na pchełkę, bo jej naloty są na tyle częste, że trzeba by opryskiwać aż za często.
Na pchełkę siew
W zmniejszeniu ataku pchełki na rzepak pomaga przyspieszenie terminu siewu lub wybór odmian o większym wigorze jesiennym. Z drugiej strony ze względu na cieplejsze jesienie zaleca się opóźniać siew rzepaku. Wtedy jednak rośliny mogą natrafić na inne szkodniki, jak chociażby śmietka.
– Uważam, że nie powinniśmy siać rzepaku w naszym regionie później niż do 5 września. Nie chodzi już tylko o same szkodniki, ale też czas, który rzepak musi mieć na rozwój przed zimą. Rośliny nie mogą być słabe, bo wiosną czekać na nie będą już kolejne szkodniki – zaznacza rolnik. W zeszłym roku jesienią opryskiwał 3 razy przeciwko szkodnikom: 2 razy pyretroidami i raz pyretroidem z acetamiprydem. Pierwsze dwa zabiegi wykonuje na stosunkowo małe rośliny właśnie pyretroidami, bo zastosowana wtedy substancja systemiczna nie trafi w całości na rośliny i nie odegrałaby wtedy najlepiej swojej roli, także przez szybki wzrost roślin.
Ostatni zabieg wykonuje w październiku, kiedy rośliny już mniej przyrastają, a substancje nie rozcieńczają się w nich zanadto, co sprawia, że ochrona przed szkodnikami jest skuteczniejsza. Patrząc na pogryzione już samosiewy po tegorocznych żniwach, nie spodziewa się, by w tym roku miało być mniej zabiegów. Przy sprzyjającej pogodzie bardzo szybko zostaje osiągnięty próg szkodliwości i trzeba będzie stosować insektycydy.
– Uprawa rzepaku najbardziej ucierpiała na niezrozumiałej polityce UE dotyczącej stosowania insektycydów. Przez błędne decyzje jako polscy rolnicy stoimy przed dylematem, czy pozbawić europejskie pola cennej dla rolników, pszczelarzy i krajobrazu uprawy. Dodam, że rzepak, który trafia do polskich przetwórni spoza UE jest zaprawiany neonikotynoidami i opryskiwany chloropiryfosem – kwituje rolnik.
Ten artykuł pochodzi z wydania top agrar Polska 9/2025
czytaj więcej
