StoryEditor

Uprawy pszenicy na Żuławach Wiślanych pod wodą. 100 litrów deszczu na m2

W Nowym Dolnie na Żuławach Wiślanych intensywne opady zalały pola uprawne. Miejscami spadło nawet 100 litrów wody na metr w przeciągu tylko 24 godzin. Uprawy są zagrożone, co będzie ze żniwami?

21.07.2025., 13:20h

W miejscowości Nowe Dolno na Żuławach Wiślanych, gdzie większość pól uprawnych znajduję się poniżej poziomu morza, spadło ostatnio 100 litrów wody na m2.

- Zalało pola w miejscowości Nowe Dolno. Jednego dnia spadło 100 litrów wody na metr kwadratowy. Taki duży opad spowodował, że z tych głównych kanałów woda wylała się na przyległe pola. Czyli sytuacja wygląda tak, że mimo tego, że rolnicy dbają o własne rowy, o tą meliorację, to po prostu z głównego rowu, z głównego kanału ta woda wylała im się na pola - mówi Damian Murawiec, rolnik.

image
Główny kanał odprowadzający wodę do pompy
FOTO: Damian Murawiec

Ograniczony budżet na melioracje

Jako przyczynę Damian podaje ograniczony budżet, jaki mają Wody Polskie, na to, aby dbać o te rowy melioracyjne, chodzi tutaj m.in. o obkaszanie, odmulanie, obkaszanie wałów przeciwpowodziowych.

- Wiadomo, że ten budżet nie jest z gumy, jest ograniczony i problemem takim przynajmniej tutaj też u nas jest to, że duża część pieniędzy, a nawet teraz już w ostatnim roku to nawet ponad połowa środków jest przeznaczona na po prostu usuwanie szkód wyrządzonych przez bobry. W naszej zlewni Elbląg prawnie milion złotych zostało przeznaczone na to, żeby właśnie takie dziury spowodowane przez działalność bobrów, usuwać. Kolejną część budżetu przeznacza się w pierwszej kolejności na obkaszanie wałów przeciwpowodziowych i niestety środków zabrakło, żeby czyścić rowy główne, odprowadzające wodę z całych polderów bezpośrednio do pompy. I tutaj po takim opadzie, bo przecież to jest normalna sytuacja, że się zdarzy taki opad jednego dnia i nie może tak być, że wiele hektarów zostało zalanych - opowiada Murawiec.

Zobacz także: Zalane pola i ogromne dziury. Rolnicy z Żuław Wiślanych mają poważne problemy z bobrami! (WIDEO REPORTAŻ)

- Woda stoi już od kilku dni, to jest około 20-30 cm. To nie dość, że gleba straci już swoją strukturę, to rośliny zostały bez dostępu do tlenu. Najzwyczajniej w świecie rośliny te zaczną obumierać. To jest już proces nieodwracalny - dodaje Damian Murawiec.

- W ciągu 24 godzin spadło niespełna 100 litrów wody. Kolejny główny czynnik to zaniedbany kanał odwodniający. Główny kanał odwodniający, który prowadzi bezpośrednio do pompy. Tam, gdzie znajduje się pompa, która pompuje wodę do jeziora, różnica pomiędzy polami uprawnymi, a lustrem wody w jeziorze, pola są jakieś dwa metry niżej od lustra wody - komentuje rolnik, który uprawia zboża również na tych terenach.

100 litrów wody na m2

Jak zaznacza, pompa, która jest przy samym jeziorze Drużno, działa bez problemu, wypompowuje wodę na bieżąco. Problemem są zaniedbane kanały. Są zarośnięte i jest spowolniony przepływ.

- Z tego, co rozmawiałem z niektórymi osobami, które tam mieszkają, mówili o tym, że jak 65 lat pan żyje, to jeszcze nie widział, żeby było tyle wody w tym kanale. Spadki są bardzo małe, bo różnica pomiędzy różnymi punktami sięga do dwóch metrów tak naprawdę. Rozmawiając z Wodami Polskimi, z osobą, która jest odpowiedzialna właśnie za utrzymanie tych wszystkich rowów, to przekazali informację, że po prostu brakuje funduszy, jest bardzo duży nacisk na szczelność wałów po zeszłorocznej powodzi - dodaje.

W tym roku żniwa utrudnione

Czy będzie co zbierać, to się okaże. Rolnik z miejscowości Nowe Dolno, w tym roku w pszenicy miał wyjątkowego pecha, najpierw mrozy, które spowodowały zżółknięcie całej pszenicy, a teraz zalanie.

- Zbiór prawdopodobnie będzie utrudniony, nawet jeżeli nie będzie padało przez dwa tygodnie, to ziemia jest dość mocno namoczona. U mnie to około gdzieś 10 hektarów, a pobliskie pola ciężko oszacować. Przede wszystkim ze względu na to, że nawet jadąc drogą i pole pszenicy jest zalane, to ciężko to zobaczyć, bo tę wodę w zasadzie ujrzymy tylko w ścieżkach, ponieważ wszystko jest zarośnięte. Co innego na przykład, gdyby to było zaorane bądź gdzieś tam jakaś niska jeszcze uprawa. Gdyby to była wiosna czy jesień to wtedy widać zalane całe pole.

- Pszenica ozima, na tę chwilę, gdzieś koło 12 hektarów ucierpiało w moim gospodarstwie. Ale i tak jestem chyba w tej lepszej sytuacji, bo sąsiedzi obok mają jeszcze gorzej, bo mają prawie wszystko zalane. Kłopot jest tego typu, że Wody Polskie utrzymywały stan, no może niewysoki, ale średni na pompach, nie reagowali na nasze prośby o obniżenie chociaż czasowe, żeby obniżyć i ściągnąć, oczyścić rowy z wody. Wiedząc, że będą takie opady, bo myśmy też się nie spodziewali, nawet mój ojciec, 70 lat, nie pamięta, żeby była taka ilość wody na raz w ciągu doby spadła. U mnie spadło w gospodarstwie 94 litry w ciągu 24 godzin - komentuje Krzysztof Lazur, rolnik z Nowe Dolno. 

Przy polach Krzysztofa, w rowach było w większości sucho, dlatego te przyjęły wodę, ale przez to, że nie została ona ściągnięta z głównych cieków wodnych, nie mogło stać się inaczej, jak wylać.

image
Pole Krzysztofa, 200 metrów dalej przy kolejnym głównym rowie, tu właśnie woda się cofnęła i zalała pola.
FOTO: Krzysztof Lazur

- Mi na dwóch działkach, nie zalało pola z deszczu, tylko z głównego rowu wycofała się woda. Rowy mam pokopane i po prostu taki był stan wody w głównym rowie, że cofnęło się na pola. Jak wody ściągną pompą, wyciągną wodę, no to u mnie poschodzi. Kłopot będą mieli ci, którzy gdzieś tam mają jakieś korki, gdzieś jakieś niedrożności - komentuje Krzysztof. 

image

Rolnicy kalkulują straty na Lubelszczyźnie: oberwały rzepaki, pszenica i owoce

Patrycja Bernat
Autor Artykułu:Patrycja Bernat z-ca redaktora prowadzącego topagrar.pl
Pozostałe artykuły tego autora
Masz pytanie lub temat?Napisz do autora
POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ
04. grudzień 2025 18:47