- 7 lipca około godziny 20 przez okolice Hrubieszowa na Lubelszczyźnie przeszedł potężny grad z ulewą i wichurą - relacjonuje Ireneusz Solak – rolnik ze Stefankowic, wiceprezes Towarzystwa Rolniczego Ziemi Hrubieszowskiej.
Jak zaznacza, już wtedy wiedział, że sytuacja za dobrze nie wygląda, co potwierdziło się rano. Skala kataklizmu i skutków gradobicia jest ogromna.
Połamane drzewa, uszkodzone budynki, uszkodzone plantacje rolne
Gradobicie nie oszczędziło również miejscowości Czerniczyn.
- Doświadczyliśmy dużej tragedii, bo przez naszą gminę przeszła potężna nawałnica z gradobiciem, z nawalnym deszczem, z wichurami, połamane drzewa, uszkodzone budynki, uszkodzone plantacje rolne, uprawne. Jest niewesoło na naszej gminie, to myślę, że szkody idą pewnie w tysiącach hektarów. Myślę, że jakieś 9-10 miejscowości z naszej gminy jest dotkniętych tak poważnie - mówi Sławomir Szlachta, rolnik z Czerniczyn w gm. Hrubieszów, delegat do Lubelskiej Izby Rolniczej.
Najmocniej ucierpiały pomidory, fasola, rośliny bobowate i oczywiście rzepaki. Straty średnio sięgają około 70-80%.
- Powybijane rzepaki, poniszczone, połamane, fasole są pozbijane praktycznie do zera, połamane są łodygi, poniszczone są strąki, także myślę, że z niektórych plantacji to tam zostanie może 200-300 kilo. Jeżeli w ogóle zbiór będzie opłacalny i da się to zebrać jeszcze i będzie to się komuś opłacało, żeby nająć maszyny do tego i żeby coś z tego jeszcze się zostało na plusie - dpdake Sławomir.
Fasole można już zlikwidować
Ireneusz Solak, rolnik ze Stefankowic, wiceprezes Towarzystwa Rolniczego Ziemi Hrubieszowskiej, prowadzi gospodarstwo, które liczy niespełna 70 ha, razem z synem i żoną. Zajmują się uprawą buraków, rzepaku ozimego, jęczmienia jarego oraz browarnego, a także uprawiają pszenicę oraz fasolę.
Jak zaznaczył, największe straty odnotowali w rzepaku, jęczmieniu oraz w fasoli.
- Fasola w zasadzie nie rokuje większych plonów, to bym pokusił się o zdanie, że można już ją teraz likwidować, ponieważ to, co zostało to nie dojrzeje po prostu - mówi Solak.
Zobacz także: Komisje klęskowe - kto ma finansować ich działania? WIR zwraca się do MRiRW
Grad wielkości pięciozłotówek
- Burza trwała dziesięć minut dosłownie. Grad padał wielkości pięciozłotówek. Całe pole rzepaku tak naprawdę zostało zniszczone w dziesięć minut. Wszystkie łuszczyny są puste, rzepak spadł na ziemię. W tej chwili już on kiełkuje od dołu. Straciliśmy 80% upraw jeśli chodzi o całe gospodarstwo w tym momencie. W naszym gospodarstwie ucierpiała oprócz tego fasola, buraki, jęczmień browarny, pszenica. Pszenica mimo to, że była zielona również została zniszczona - mówi Magdalena Zawiślak, rolniczka z Moniatycz.
Podobna sytuacja miała miejsce na gospodarstwie u Hanny i Pawła Gulanowskich, rolników z Moniatycz Kolonii.
- Wszystkie uprawy uległy zniszczeniu. Głównie pomidory, ogórki, bób. Była już komisja szacująca z gminy. Bób zniszczony w dziewięćdziesięciu pięciu procentach. Pomidory tak samo. Ogórki coś osiemdziesiąt procent strat. Czekamy na Pana wojewodę. Na tę chwilę nie mamy żadnych informacji, żeby ktoś tutaj miał do nas przyjechać. My robimy swoje - relacjonują Gulanowscy.
Tekst Patrycja Bernat
Film i montaż oraz zdjęcia: dr Mariusz Drożdż

