StoryEditor

Rolnicy kalkulują straty na Lubelszczyźnie: oberwały rzepaki, pszenica i owoce

Katastrofalne gradobicie w woj. lubelskim zniszczyło do 100% plonu rzepaku, zbóż, a także owoców jagodowych. Rolnicy alarmują: obecny system ubezpieczeń i pomocy nie działa!

16.07.2025., 14:55h

Niestety są takie sytuacje, na które rolnicy nie mają żadnego wpływu. Pogoda bywa w swoich działaniach nieubłagana. Wielu rolników i sadowników w parę minut straciło, większą część, jak nie nawet i 100% upraw. Wielu z nich było tuż przed zbiorem plonów. Z rzepaku nie ma co zbierać, zboże zostało totalnie ścięte. W przypadku krzewów owocowych, grad był tak duży, że oprócz owoców zniszczył również nasadzenia. Teraz połamane gałęzie są idealnym siedliskiem dla szkodników.

Już po żniwach rzepaku...

W województwie lubelskim w ostatnich dniach miało miejsce ogromne gradobicie. Jak dowiedzieliśmy się od jednego z poszkodowanych rolników, w momencie naszego telefonu, akurat znajdował się na polu razem z rzeczoznawcą z firmy ubezpieczeniowej, szacując straty po nawałnicy.

- Muszę pochwalić firmę PZU. Wczoraj zgłosiłem szkodę, dzisiaj już jest rzeczoznawca. Także naprawdę jestem pełen szacunku za to, że tak szybko reagują, w tym przypadku. Szkody w przypadku tytoniu to około 50%, może 60%. Ale ciężko powiedzieć, jak się będzie dalej roślina zachowywała, czy nie będzie chorób. Rzepaku nie ma po co mierzyć, to już jest po żniwach, można mówić nawet 100% strat - mówił Piotr Stefaniak z gminy Kurów, miejscowość Choszczów.

Zobacz także: Gradobicie niszczy uprawy. Czy system ubezpieczeń dla rolników zostanie w końcu zmieniony?

Rolnicy bez ubezpieczeń

Skontaktowaliśmy się także z Lubelską Izbą Rolniczą. Komisje szacujące straty co prawda na polach już działają, ale jak zaznacza Gustaw Jędrejek, Prezes Izby Lubelskiej to nie jest to, na co powinni liczyć rolnicy.

- Coś się dzieje, ale to po prostu nie jest to, co powinno być. Wielu rolników narzeka, że nie mogło się ubezpieczyć, ci, którzy mieli szkody we wcześniejszych latach. Ewentualnie były propozycje bardzo drogich ubezpieczeń. Trzeba brać pod uwagę to, że 65% jest dopłaty z budżetu państwa. To jest kreatywna księgowość i rozliczenia prowadzone przez zakłady ubezpieczeniowe. Jeżeli stosują tę dopłatę z budżetu państwa, opłatę do ubezpieczenia, nie stosują żadnych zniżek dla rolnika - zaznacza Gustaw Jędrejek.

Straty głównie odnotowano w przypadku rzepaku, uprawy fasoli, a także zbożach. Żniwa będą utrudnione, a plony na pewno niższe niż te, które rolnicy mogli docelowo zebrać.

Trudna sytuacja dotyczy również upraw owoców jagodowych jak porzeczka czy borówka.

- Niedługo komisje ruszą w teren, teraz jest składanie wniosków do gminy, a te stają na wysokości zadania. Współpraca z Urzędem Wojewódzkim jest bardzo dobra, podpowiadają jak to zrobić. No ale co z tych szacowań strat, jeżeli my zaproponowaliśmy, aby rekompensaty ewentualnie z budżetu państwa były do danej uprawy. Jeżeli gospodarstwo ma 10 hektarów rzepaku czy jagodowych, a zostało zbite 2, 3, 5 hektarów, to z tego powinno być wyliczane średni procent strat, a nie z całego gospodarstwa. O to wnioskowaliśmy jako Lubelska Izba Rolnicza, jako Krajowa Rada Izb Rolniczych i tego żądamy. Wielu rolników, którzy ponieśli straty w danej plantacji, nawet 100% nie dostało złotówki odszkodowania. Tylko dlatego, że mieli inne uprawy i zostało wyliczone, że te straty są poniżej 30% całego gospodarstwa. Nie może to być w taki sposób liczone - dodaje Prezes Lubelskiej Izby Rolniczej.

Dopłaty, a rekompensaty dla rolników

- Politycy przyjeżdżają na pola, bo to zawsze jest tak przed jakimiś wyborami. Było tak w ubiegłym roku, w tym roku na wiosnę i mówią, nikt nie zostanie pozbawiony pomocy, później się okazuje, że 30%, jeżeli w gospodarstwie tyle nie było, nie dostaną nic. Wnioskujemy, żeby te przepisy zostały zmienione. Inaczej to nie mamy o czym rozmawiać. Powinny być solidne, zdroworozsądkowe ubezpieczenia. Bo to nie można zastępować jakimiś rekompensatami. Przecież pamiętamy, bo media opisywały, ile budżet europejski przeznaczył na lobbowanie Zielonego Ładu i innych rzeczy. Ja przeliczyłem to na złotówki to jest 22,5 miliarda złotych. W ubiegłym roku na szkodyklęskowe, wyrządzone przez gradobicie i przymrozki, było niecałe pół miliarda złotych. Na ubezpieczenia przeznaczone było miliard złotych. To mnie bardzo boli - mówi prezes LIR. 

image

Rolnik pokazuje zniszczenia po gradobiciu: "To był istny horror"

Cały rok pracy w kilka godzin zniszczony

We wsi Marcinów, jak mówi dr Mirosław Korzeniowski ze Stowarzyszenia Agroekoton, straty sięgają nawet 100%. Rzepaki, które były chwilę przed zbiorem, są dosłownie wymłócone do zera.

- Jeśli chodzi o rzepaki, które już były chwilę przed zbiorem, to są dosłownie wymłócone w 100%. Także nie będzie żadnego plonu. W pszenicach w zależności od odmiany i stopnia dojrzałości też jest około 30-70% strat. Najgorzej chyba jest w gatunkach owoców jagodowych, takich jak porzeczki czy borówki, w przypadku których zbiory się zaczęły, ale tam, gdzie ktoś nie zdążył jeszcze ze zbiorami, to straty są do 100%, bo owoce zostały po prostu mechanicznie uszkodzone, obtłuczone. W przypadku jagodowych problem jeszcze jest taki, że mówimy o krzewach wieloletnich, gdzie ten grad wielkości śliwki węgierki, mechanicznie obcinał liście i pouszkadzał pędy. Także będziemy mieć jeszcze dodatkowy problem z chorobami kory i drewna - mówi dr Mirosław Korzeniowski.

Dramat rolników z Lubelszczyzny jest ogromy, tym bardziej, że gradobicie miało miejsce dosłownie na kilka godzin przed rozpoczęciem zbiorów. Całoroczna inwestycja została w ostatniej chwili zniszczona.

Podkarpacie od gradem

Rzecznik Prasowy Wojewody Podkarpackiego Bartosz Gubernat poinformował redakcję Tygodnika Poradnika Rolniczego, że w związku z wystąpieniem w dniach 7 i 13 lipca br. na terenie woj. podkarpackiego gwałtownych zjawisk atmosferycznych, którymi były grad i deszcz nawalny, do 15 lipca br. Wydział Środowiska i Rolnictwa Podkarpackiego Urzędu Wojewódzkiego w Rzeszowie przyjął informacje o stratach powstałych w rolnictwie od 26 samorządów.

O ogromie strat, które ponieśli rolnicy z woj. podkarpackiego po ulewie i towarzyszącej jej wichurze 7 lipca br. mówi rolnik z gm. Markowa (pow. łańcucki) Brajan Balawejder, który przyznaje, że w zależności od tego, jak szedł front, straty są większe i mniejsze.

– To była ulewa z silnymi podmuchami wiatru, który położył uprawy pszenicy. Front szedł falami, w niektórych miejscach wyrwało nawet kukurydzę z korzeniami albo całkowicie ją wyłamało. W jednym miejscu uprawy wyglądają lepiej, a w drugim gorzej, zależy, jak sięgnął front – mówi Balwejder.

Podczas nawałnic, które przeszły nad woj. podkarpackim ucierpiały nie tylko uprawy rolnicze, ale również budynki gospodarcze i mieszkalne. Wiatr zrywał dachy, a deszcz zalewał budynki. Więcej o nawałnicy w woj. podkarpackim przeczytasz na stronie Tygodnika Poradnika Rolniczego. 

Patrycja Bernat

Fot: Mirosław Korzeniowski, Piotr Stefaniak, Gmina Abramów Facebook

Patrycja Bernat
Autor Artykułu:Patrycja Bernat z-ca redaktora prowadzącego topagrar.pl
Pozostałe artykuły tego autora
Masz pytanie lub temat?Napisz do autora
POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ
04. grudzień 2025 15:45