Polityk należący do Koła Poselskiego Wolni Republikanie był jedną z osób, która 18 grudnia miała okazję wypowiedzieć się podczas posiedzenia sejmowej Komisji Rolnictwa i Rozwoju Wsi.
Tym razem posłowie wysłuchali informacji na temat realizacji zapowiedzi ministra rolnictwa o ośrodkach produkcji rolniczej (OPR). Warto w tym miejscu przypomnieć, że 30 lipca br. minister Stefan Krajewski poinformował, że zwrócił się do KOWR o niezwłoczne wstrzymanie przetargów dotyczących OPR-ów.
Później zdecydował o tym, że grunty od tzw. dużych dzierżawców trafią do spółek nadzorowanych przez KOWR oraz instytutów podległych MRiRW.
Decyzje, które budzą wątpliwości
Obecnie trwa proces przekazywania gruntów z dzierżaw, które zostały zakończone, jednak całej operacji towarzyszy wiele pytań. Kluczowym jest to, czy uda się szybko zagospodarować całość dostępnej ziemi i czy zostanie utrzymana produkcja zwierzęca.
Wokół arbitralnych decyzji ministra Krajewskiego pojawia się szereg wątpliwości.
Co o sprawie sądzi poseł Ardanowski? Były minister nie ukrywał w Sejmie, że podjęte decyzje będą brzemienne w skutki. Jednym z przykładów jest firma Top Farms, która straciła tysiące hektarów dzierżawionych od państwa gruntów.
Jan K. Ardanowski zwracał uwagę, że to duża strata dla polskiego rolnictwa, ponieważ spółki grupy Top Farms od zawsze charakteryzowały się świetną organizacją pracy, technologią, a także wysoką wydajnością produkcji. – Poziom prowadzenia gospodarstw powinien być wzorem również dla rolników indywidualnych – stwierdził były szef resortu rolnictwa.
Opowieść o krwiożerczych latyfundystach
Jednocześnie skrytykował postulaty mające na celu podział gruntów na niewielkie działki i rozdysponowanie ziemi pomiędzy mniejsze gospodarstwa.
– Podzielenie tej ziemi na rolników to jest kolejny mit, który niestety pojawił się w politycznej debacie. Jak się dołoży gospodarstwu parę, paręnaście, parędziesiąt hektarów, ono już będzie ekonomicznie sprawne, już będzie mogło funkcjonować, już sobie poradzi na rynku. To, co się dzieje w tej chwili w Europie, pokazuje, że te gospodarstwa będą pierwszymi przegranymi polityki Unii Europejskiej. Zniszczenia rynku żywnością zewnętrzną, te gospodarstwa, które inwestowały w powiększanie, w maszyny, w urządzenia, w technologie, w postęp hodowlany i zwierzęcy, w produkcji roślinnej, zwierzęcej, rolnictwo 2.0 i tak dalej, te będą bankrutami – stwierdził polityk.
– Powiększanie gospodarstwa nie jest elementem zawsze jednoznacznie zwiększającymi dochody. Nawet powiedziałbym tak, że w wielu sytuacjach powiększanie gospodarstwa było początkiem jego upadłości. I utrzymywanie cały czas mitu, że jak się zabierze resztę tej ziemi, wyrwie się tam tym krwiożerczym latyfundystom, to w ten sposób się uratuje ileś tam gospodarstw rolnych, w znacznej mierze jest to uproszczenie i często jest to nieprawda – zaznaczył Jan K. Ardanowski.
W jego ocenie "powiększanie gospodarstw, które mają kilkadziesiąt hektarów, czasami troszkę więcej, bo tylko te de facto startują w przetargach, ci z mniejszych gospodarstw już dawno zrozumieli, że z rolnictwa się nie utrzymają".
– Te gospodarstwa, które przejmują ziemię zwracaną do Zasobu, która w procesie restrukturyzacji jest wystawiona na przetargi, z reguły nie wracają do produkcji zwierzęcej. Zajmują się prostą uprawą, głównie kukurydzą, z którą potem jest ogromny problem, co dalej z tymi produktami rolnymi robić – podkreślił.
"Byłoby to nieuczciwe wobec pozostałych"
Należy pamiętać, że ustawę wprowadzającą do obrotu prawnego ośrodki produkcji rolniczej w 2019 r. pilotował minister Ardanowski, który uważał, że ta forma restrukturyzacji wielkotowarowych gospodarstw to jedyna szansa na utrzymanie potencjału ich produkcji i zatrudnienia.
– Ja w tamtym czasie stanąłem przed dramatycznym dylematem, przed trudnym wyborem. Zaczynały się zwroty tych gospodarstw, kończyły się okresy dzierżawy i co robić w tej sytuacji? Te gospodarstwa były w różnym stanie zorganizowania, to nie jest tak, że wszystkie były związane z produkcją zwierzęcą, że wszystkie były idealne, z dużym zatrudnieniem – przyznał były minister.
– Czy wystawiać to do rozdysponowania dla rolników? Procedury w KOWR nawet przy lepiej działających administracyjnych procedurach zawsze to trwa latami. Dochodzi do wstydu, że dobre ziemie na przykład w Wielkopolsce latami leżą odłogiem – przyznał Ardanowski.
– Kończy się dzierżawa wielu firm i wtedy podjąłem decyzję i cieszę się, że wtedy było zrozumienie dla tego, że nie ma odwrotu od trzydziestek, nikt nie wyrazi zgody na zerwanie tych zobowiązań, które iluś już zrealizowało. Byłoby to nieuczciwe wobec pozostałych. To wraca do Skarbu Państwa i nic się nie dzieje. Pozostaje w formie zorganizowanej, produktywnej, z ludźmi, z produkcją zwierzęcą. To jest w toku i wtedy podejmujemy decyzję jak dalej to restrukturyzować – przyznał.
"Wstrzymanie tego procesu było nielogiczne"
Podczas dyskusji 18 grudnia Jan K. Ardanowski powiedział, że OPR-y "były dobrym pomysłem na okres przejściowy".
– Wydaje się, że wstrzymanie tego procesu było nielogiczne. Nie wiem, z czego wynikało. Chyba z kolejnych jakichś tam politycznych gierek, że w ten sposób się może rolników przekona, uspokoi się – stwierdził.
Krzysztof Zacharuk
