Zgłoszenie terminu zasiewu należy złożyć do Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Roślin i Nasiennictwa najpóźniej 30 dni przed planowanym siewem lub sadzeniem. Problem w tym, że przy obecnej pogodzie wielu rolników nie może ani siać, ani nawet zaplanować terminu zasiewu, a bez niego nie ma zgłoszenia. Koło się zamyka, zwłaszcza dla rolników z Żuław i Powiśla. Termin ten był nierealny, bo wiele z pól zostało zalanych.
Zobacz także: Nowe metodyki IP dla kolejnych roślin trafią do rolników jeszcze w 2025 roku!
Żuławy i Powiśle - pola pod wodą
Szczególnie poszkodowani są rolnicy z powiatów:
- nowodworskiego,
- malborskiego,
- sztumskiego,
- kwidzyńskiego
- i tczewskiego.
W tych regionach deszcze pod koniec czerwca i w lipcu sprawiły, że żadna maszyna rolnicza nie miała szansy wjechać na pola, a co dopiero mówić o ich przygotowaniu do zasiewów. Wszystkie prace agrotechniczne musiały zostać wstrzymane.
Kto nie zgłosi zamiaru siewu nie dostaje certyfikatu IP
Zgodnie z zasadami Integrowanej Produkcji Roślin, kto nie zgłosi zamiaru siewu na miesiąc przed, ten nie dostaje certyfikatu IP. A bez niego - brak dopłat w ramach ekoschematu. W przypadku zwłaszcza rzepaku ozimego termin zgłoszenia siewu minął rolnikom 30 lipca. Ale jak rolnik ma przewidzieć, kiedy zasieje, skoro nie wie, czy w ogóle uda mu się wjechać w pole?
Rolnicy apelują do ministra
Pomorska Izba Rolnicza bije na alarm. Wystąpiła wczoraj do KRIR z wnioskiem, by ta zaapelowała w trybie pilnym do ministra rolnictwa o zniesienie albo przynajmniej czasowe zawieszenie obowiązku zgłoszenia przez rolników na 30 dni przed siewem - dla tej jesieni i dla rejonów najbardziej poszkodowanych.
Woda przerwała wał przeciwpowodziowy
Przypomnijmy, że na Żuławach Elbląskich sytuacja jest już nie tylko trudna, ale tragiczna. Woda przerwała wał przeciwpowodziowy. Pola są zalane, a rolnicy stracili plony i możliwość ich zebrania. Na miejsce przyjechał dziś minister rolnictwa Stefan Krajewski, który obiecał rolnikom pomoc.
Ale, oprócz wsparcia finansowego, potrzeba też w takich sytuacjach elastyczności w przepisach. Tak, by wszyscy rolnicy, którzy przez siły natury nie mogą wywiązać się z wymogów, nie stracili możliwości realizowania ekoschematu Integrowanej Produkcji Roślin.
Krótko mówiąc, by rolnicy nie zostali wykluczeni z systemu i narażeni tym samym na ryzyko poniesienia strat ekonomicznych, jak podsumowuje PIR.
