– W hodowli rzepaku dla każdego hodowcy najważniejszy jest plon. Jednak w dzisiejszych realiach determinowany jest on m.in. zdrowotnością danej odmiany. Bez tego nawet najwyższy potencjał plonowania nie ma szans być zrealizowany – mówił Artur Kozera z Rapool. Podkreślał, że ich odmiany już od lat posiadają różne odporności, m.in. na suchą zgniliznę, realizowaną dzięki genom Rlm7 i RlmS, na przedwczesne pękanie łuszczyn i osypywanie się nasion, na żółtaczkę rzepy i wreszcie na kiłę kapusty.
– Wiele odmian kiłoodpornych dostępnych na rynku realizuje odporność tzw. mendlowską, czyli na podstawowe patotypy kiły. Nasze odmiany natomiast mają podwyższona odporność na najczęściej występujące patotypy, a to gwarantuje ochronę rzepaku przed chorobą na poziomie 85% – mówił Artur Kozera. Odmiany z odpornością mendlowską zapewniają ochronę na poziomie do 65%. Odporność na kiłę mają w zasadzie tylko odmiany mieszańcowe. W populacyjnych nie utrzymuje się ona, bo to cecha recesywna, i zanika wraz z rozmnażaniem kolejnych pokoleń danej odmiany.
Zdrowie łodyg jako podstawa
Dziś nie ma jeszcze odmian odpornych na zgniliznę twardzikową czy werticiliozę, jednak są już odmiany o wyższej tolerancji na te choroby. Podstawą zbudowania wysokiego plony jest ciągłość transportu wody i asymilatów w pędzie. Jeśli będzie on uszkodzony przez te choroby, to porażone wiązki przewodzące nie będą w stanie transportować.
– Dlatego też tak podkreślamy, jak ważna jest zdrowotność rzepaku. Chcemy to komunikować za pomocą systemu zdrowotności łodyg, czyli Rapool Stem Strategy (RS), w który wyposażone są niektóre z naszych odmian, np. Bernstein F1 – mówił. Ta właśnie m.in. odmiana ma podwyższoną tolerancję na zgniliznę twardzikową i werticiliozę.
Platforma Rapool Xperience
W miejscowości Godurowo firma ma swoją platformę Rapool Xperience, w której prezentuje nie tylko kolekcję odmian rzepaku. Założone są tam bardzo ciekawe doświadczenia. Jedno z nich dotyczy terminu siewu. W zeszłym roku ten sam zestaw kilku odmian wysiano w dwóch terminach: 5 i 19 września. Ma to na celu pokazanie, jak rośliny będą się zachowywać podczas wegetacji i jaki wpływ na plon będzie miał termin siewu. Okazuje się, że opóźniony termin wcale nie musi oznaczać niższego plonu nasion. Często rośliny dorównują pod tym względem tym z wcześniejszego terminu siewu.
– Co zaobserwowaliśmy, rośliny z późniejszego terminu siewu wytwarzają zwykle mniejszą biomasę, co okazuje się zaletą w najczęściej upalnym i niejednokrotnie suchym czerwcu. Mniejsza biomasa szybciej się regeneruje, a rośliny w takich warunkach reagują mniejszą redukcją plonu. W ostatnich kilku latach było to wyraźnie widać – mówił Artur Kozera.
Generalnie rzepak jest rośliną, która ma wysokie zdolności regeneracyjne i to także można zobaczyć na poletkach w Godurowie. Poświęcono temu osobne doświadczenie. Symulacja uszkodzeń obejmowała usunięcie rozety liściowej i uszkodzenie stożka wzrostu przy pomocy mulczera i ścięcie głównego kwiatostanu podczas kwitnienia. Obok oczywiście obiekt kontrolny bez uszkodzeń.
– Uszkodzenie rozety po zimie w zeszłym roku oznaczało spadek plonowania o 16%, a usunięcie kwiatostanu spadek o 7%. Drugi typ uszkodzenia symuluje np. przymrozki w fazie kwitnienia i pokazał wyraźnie, że pędy boczne mają bardzo wysoki potencjał plonowania. W przypadku odmian Jurek i Temptation ten typ uszkodzenia nie miał wpływu na plon w porównaniu do kontroli – mówił Artur Kozera.
Co z azotem?
Na platformie znajduje się też doświadczenie z nawożeniem azotowym w kilku wariantach z zastosowaniem mocznika i saletry w różnych dawkach i terminach, także jesiennych. Wśród kombinacji jest m.in. zastosowanie mocznika z inhibitorem do 25.10 lub 30.11 w dawce od 150 do 326 kg/ha nawozu. Częściowe zastosowanie azotu już jesienią wydaje się być dobrą opcją, szczególnie w latach, kiedy wiosną nie możemy szybko wjechać z azotem w rzepak z powodów pogodowych lub prawnych.
Sama stacja hodowlana hoduje rzepak z zastosowaniem nawożenia jesiennego azotem w dawce 100 kg/ha saletry w terminie październikowym.
Potrzeba nowej genetyki
– Wyhodowanie nowej odmiany rzepaku to przynajmniej 10 lat. Hodowcy zatem pracujący nad nową odmianą muszą przewidywać, na jakie cechy będzie zapotrzebowanie w przyszłości. Chodzi głównie o odporność na choroby i tolerancję na szkodniki – mówiła Gesa Dreses z Rapool Ring Niemcy. Zwróciła uwagę na fakt, że potrzebne są do tego geny pochodzące z gatunków bliżej lub dalej spokrewnionych, np. z gorczycy. Kierunki hodowli obejmują podwyższenia zdrowotności na choroby atakujące pędy, czyli zgniliznę twardzikową i werticiliozę. W latach 2023 i 2024 w COBORU te choroby porażały rzepak na poziomie odpowiednio 15 i 16%. To sporo, zatem wiele jeszcze jest w hodowli do poprawienia, tym bardziej, że wypadające substancje powodują pogorszenie możliwości kontrolowania chorób.
– Im większe porażenie roślin sprawcami chorób, tym szybsze ich dojrzewanie. W stacji COBORU w Kochicicach w 2024 r. porażenie roślin werticiliozą i suchą zgnilizną na poziomie 35% przyspieszyło dojrzewania o ok. 5 dni. To może oznaczać osypanie się nasion, jeśli w porę nie zbierzemy roślin – mówiła Gesa Dreses.
Zabieg na płatek - ochrona rzepaku przed zgnilizną twardzikową
Rzepak ma szczęście
– Rzepak ma szczęście pod tym względem, że nie notujemy w nim pojawiania się nowych chorób. Kluczem jednak do skutecznej jego ochrony przed chorobami jest właściwa identyfikacja zagrożenia – mówiła prof. Zuzanna Sawinska z UP w Poznaniu. Zagrożeniem jest rosnąca presja szkodników, bo nie mamy nowych substancji owadobójczych, a liczba obecnych się kurczy. Poza tym na skuteczną ochronę przed nimi wpływ mają także płodozmian, nawożenie azotowe, technologia uprawy i dobór odmian.
– Jeśli chodzi o tę dobór odmian, to rolnicy coraz świadomiej je wybierają. Efektem jest mniejsze niż zwykle porażenie rzepaku chorobami w tym roku – mówiła ekspertka. Podkreślała jednak, że nie można bagatelizować chorób. Sucha zgnilizna dla przykładu może się rozwijać w temperaturach 5–25°C, więc od jesieni do teraz kiepskie warunki do rozwoju miała praktycznie tylko przez 10 dni.
Nie tylko phoma
Jesienią na rzepaku pojawia się też czerń krzyżowych. Objawy można niekiedy pomylić z suchą zgnilizną i podobnie jak ona, czerń również może rozwijać się przez całą zimę. Choroba jest o tyle groźna, że przenosi się z materiałem siewnym.
Szczególnie groźne są zgnilizna twardzikowa i werticilioza. Ta pierwsza może obniżyć plon o połowę, a mikrosklerocja drugiej mogą przetrwać w glebie bez rośliny żywicielskiej przez 15 lat!
– Werticilioza poraża ponad 200 gatunków roślin. Trudno zatem w naszych warunkach wymienić takie, na których nie występuje. Może porażać np. ziemniaki czy buraki, co jest o tyle niebezpieczne, że łatwo może się przenieść na inne pola wraz z ziemią na kombajnach. Nie dziwi więc fakt, że choroba ta występuje na działkach, na których od lat nie było rzepaku – mówiła prof. Sawinska.
Tebukonazol liderem
W ochronie rzepaku najczęściej stosowaną substancją jest tebukonazol, a za nim pozostałe triazole, jak metkonazol, difenokonazol, paktobutrazol i protiokonazol. Ten ostatni mniej i bardzo dobrze, bo w zbożach stosowany jest aż ponad miarę.
– Tebukonazol jednak jest na celowniku Unii Europejskiej, a to oznacza, że prawdopodobnie się z nim pożegnamy. Światełko w tunelu jest ochrona biologiczna, która spośród wszystkich gatunków uprawnych w naszym kraju jest najlepiej rozwinięta właśnie w rzepaku – mówiła ekspertka.
I jeszcze stacja hodowlana
Punktem konferencji było też zwiedzanie stacji hodowlanej w Grabonogu. O tym, jak powstaje odmiana opowiadał dr Tomasz Mikulski, główny hodowca i kierownik stacji.
Konferencja odbyła się 24 kwietnia 2024 r.
