Holenderskie media donoszą, że nad wszystkim miał czuwać Polak, mieszkający w sąsiedztwie, który w razie jakichkolwiek problemów powinien interweniować. Tymczasem 18 lipca alarm w chlewie rozlegał się trzykrotnie. Po dwóch pierwszych interwencjach nie wykazano żadnych nieprawidłowości, jednak podczas trzeciej w chlewie znaleziono ponad tysiąc martwych zwierząt. Okazało się, że przyczyną ich padnięcia była awaria systemu wentylacji.
Informacja o wydarzeniu była zatajana aż do teraz. Mimo że prawo nakazuje natychmiastowe zgłaszanie tego typu zdarzeń, właściciel chlewu tego nie zrobił w nadziei na zatuszowanie sprawy. Gdy wyszła na jaw, rozpoczęło się śledztwo, które ma wyjaśnić, co było ostateczną przyczyną padnięcia zwierząt. Sprawa trafiła do parlamentu, gdzie rozgorzała się dyskusja na temat, czy taki zautomatyzowany system chowu zwierząt jest na pewno bezpieczny.
oprac. mm, źródło: gazeta.pl
