Ferma brojlerów zamiast dawnej chlewni
Jak poinformował portal zaxid.net, spółka Pollos planuje budowę fermy brojlerów w obwodzie rówieńskim, niedaleko Radziwiłłówa. Nowoczesny kompleks powstanie na terenie dawnej chlewni i ma produkować nawet 990 tysięcy kurczaków rocznie. W jednym cyklu w kurnikach będzie utrzymywanych 165 tysięcy sztuk drobiu. W ciągu roku zaplanowano sześć cykli produkcyjnych, a po każdym z nich obiekty będą poddawane dezynfekcji.
Na działce o powierzchni ponad 10 hektarów powstanie pięć kurników i magazyny paszowe. To kolejna inwestycja Pollos – firma prowadzi już fermę i zakład paszowy w obwodzie lwowskim.
To nie pierwsza ukraińska inwestycja rolnicza tuż przy polskiej granicy
Zaledwie kilka miesięcy temu pisaliśmy o planach firmy Oliyar, która zamierza uruchomić gigantyczną fermę niosek w obwodzie lwowskim. Obiekt ma pomieścić aż 2,3 mln kur i produkować 1,6 mln jaj dziennie. Więcej szczegółów znajdziesz tutaj.
Obie inwestycje pokazują, że ukraińskie firmy coraz mocniej stawiają na drób. To z kolei może zmienić układ sił na rynku Europy Wschodniej i wywrzeć presję na Polskę – dziś jednego z największych producentów mięsa drobiowego w całej Unii Europejskiej.
Drób zyskuje, wieprzowina traci
Dlaczego to właśnie drób przyciąga inwestorów? Odpowiedź kryje się w globalnych trendach konsumpcyjnych. Jak wynika z prognoz FAO i OECD, do 2034 r. konsumpcja mięsa drobiowego na świecie wzrośnie aż o 21%. Nawet 62% dodatkowego spożycia mięsa w kolejnych latach ma zostać pokryte właśnie przez drób.
Tymczasem wieprzowina zyskuje znacznie wolniej – globalnie tylko o 5%, a w niektórych regionach, m.in. w UE i Chinach, konsumpcja już spada. Coraz większą rolę odgrywają tu kwestie zdrowotne, środowiskowe oraz ceny. To właśnie dlatego inwestycje w drób, zarówno w Ukrainie, jak i w innych krajach, wydają się dziś bardziej perspektywiczne niż rozbudowa produkcji wieprzowiny.
Chińskie cła uderzają w wieprzowinę
Na tę sytuację nakłada się jeszcze polityka handlowa. Niedawno informowaliśmy, że Chiny nałożyły wysokie cła na europejską wieprzowinę, sięgające nawet 62%. To efekt wojny celnej z Unią Europejską, która bezpośrednio uderzyła w sektor trzody chlewnej.
Dla producentów świń w UE oznacza to spadek opłacalności eksportu i coraz większą presję cenową na rynku wewnętrznym. Nic dziwnego więc, że zarówno inwestorzy, jak i rolnicy, coraz częściej spoglądają w stronę drobiu – bardziej stabilnego i odpornego na polityczne zawirowania (przynajmniej w tym momencie).
Porozumienie o regionalizacji, polski drób wraca do Chin
Tymczasem w polskim sektorze drobiarskim pojawiła się ostatnio dobra wiadomość. Warszawa i Pekin podpisały porozumienie, które umożliwi powrót polskiego mięsa drobiowego na chiński rynek. Kluczowe jest wprowadzenie zasady regionalizacji – jeśli pojawi się ognisko grypy ptaków, zakaz eksportu obejmie tylko część kraju, a nie całą Polskę.
Jak podkreślił prezes KRD-IG Dariusz Goszczyński: „Tu nie ma ograniczeń. Wszystko zależy od kontraktów upoważnionych podmiotów z ich chińskimi partnerami”.
Dzięki temu Polska, największy producent drobiu w UE i trzeci eksporter na świecie, może jeszcze mocniej wykorzystać swój potencjał eksportowy.
Co to oznacza dla polskich rolników?
Nowe inwestycje w Ukrainie jasno pokazują, że produkcja drobiu w naszej części Europy przyspiesza. Z jednej strony to większa konkurencja dla polskich producentów, z drugiej – potwierdzenie, że drób pozostaje najpewniejszym kierunkiem rozwoju w hodowli.
Polska ma tu jednak przewagę – ugruntowaną pozycję na rynkach międzynarodowych, gwarancję jakości i otwierający się dostęp do Chin. Kluczowe będzie utrzymanie wysokiego poziomu bioasekuracji i zdolności eksportowych, bo tylko wtedy polscy hodowcy będą mogli w pełni wykorzystać światowy trend.
Mkh na podst. zaxid.net
