W wielu krajach Unii Europejskiej trwa proces ograniczania pogłowia zwierząt gospodarskich. Jedne państwa wprowadzają limity obsady, inne płacą rolnikom za likwidację stad. Wszystko w imię redukcji emisji i dostosowania rolnictwa do wymogów środowiskowych. Tymczasem Polska wciąż zachęca do rozwoju produkcji świń i odbudowy krajowego pogłowia. Efekty są jednak skromne – hodowców ubywa, a stada się kurczą.
Zobacz też: Czy Polska będzie miała skąd brać warchlaki do tuczu?
Flandria dopłaca do rezygnacji z hodowli świń
Samorząd Flandrii (autonomiczny region Belgii) realizuje program dobrowolnego wycofania się z hodowli świń. Powód jest jasny: redukcja emisji azotu i dostosowanie rolnictwa do przepisów środowiskowych. Cel również bardzo konkretny – do 2030 r. pogłowie świń ma spaść o ok. 30%. Na ten cel zarezerwowano aż 200 mln euro.
Do końca października 2025 r. do programu zgłosiło się 366 hodowców utrzymujących łącznie ok. 371 tys. świń. Wypłacono już ponad 46 mln euro odszkodowań – pisze topagrar.com. To oznacza, że państwo flamandzkie dosłownie wykupuje produkcję od rolników. Co ważne, ta liczba świń to zaledwie jedna piąta planowanej redukcji. Więc kolejne nabory są możliwe, a trzy czwarte budżetu jeszcze czeka na wykorzystanie.
Najwięcej gospodarstw, które zdecydowały się zrezygnować, działało w Zachodniej Flandrii – regionie tradycyjnie mocno „świńskim”. Dalej była Antwerpia i Flandria Wschodnia. Minister rolnictwa Jo Brouns zapowiedział, że najpierw zostanie oceniona skuteczność dotychczasowych naborów, a później zostaną podjęte decyzje o kolejnych rundach.
Belgia idzie śladem Holandii
Takie rozwiązania nie są nowością. Podobne programy funkcjonują od kilku lat w Holandii. Państwo oferuje tam hodowcom wysokie rekompensaty w zamian za rezygnację z produkcji, zwłaszcza w gospodarstwach o wysokiej emisji azotu. Zainteresowanie było ogromne – wg danych z początku 2025 r. 19% producentów świń w Holandii złożyło wnioski. Część z nich już zakończyła działalność.
Wcześniej opisywaliśmy przypadek dużej holenderskiej fermy, która jeszcze kilka lat wcześniej budowała nowoczesne budynki, a mimo to w 2025 r. zdecydowała się wycofać z produkcji. Rolnik sam mówił, że jeśli rząd zaczyna płacić za rezygnację, to znaczy, że sygnał jest jasny: hodowli ma być mniej. Do tego doszła presja społeczna i problemy z pozwoleniami środowiskowymi. Więcej szczegółów przeczytasz w artykule:
Europa stawia na mniejsze pogłowie zwierząt gospodarskich
Temat redukcji stad hodowlanych przestał być w Unii Europejskiej tematem tabu. Z analizy przeprowadzonej na zlecenie Komisji Europejskiej wynika, że ograniczenie liczby zwierząt gospodarskich mogłoby nawet poprawić dochody części rolników. Symulacje pokazały, że mniejsza produkcja oznaczałaby wyższe ceny skupu, co zrekompensowałoby niższy wolumen produkcji.
Najbardziej odczuwalny spadek dotyczyłby sektora trzody chlewnej i drobiu. W kontekście nasilających się wymagań klimatycznych i azotanowych wiele państw zaczyna rozważać zmiany, które jeszcze kilka lat temu wydawały się nie do pomyślenia. Pisaliśmy o tym artykule poniżej:
Polska trzoda chlewna się kurczy – rolnicy nie inwestują
W tym samym czasie w Polsce hodowcy zmagają się z zupełnie innym problemem. Choć resort rolnictwa od dawna zapowiada odbudowę pogłowia, rzeczywistość pokazuje coś przeciwnego. - W Polsce w 2010 roku mieliśmy ok. 15 mln sztuk świń, czyli 1,5 mln loch. Obecnie mamy 9 mln szt. świń i 600 tys. szt. loch – podkreślał Janusz Terka z Solidarności Rolników „Piotrków” i OOPR.
Według ankiety przeprowadzonej wśród producentów świń przez Gobarto Hodowca ponad połowa z rolników nie planuje żadnych inwestycji, a część zamierza ograniczyć produkcję. Wielu rolników (ponad 34%) uważa, że hodowla świń była nieopłacalna w 2024 roku.
Zwiększać pogłowie stad czy redukować? Dwa różne kierunki w tej samej Unii
Podczas gdy Belgia i Holandia wprowadzają programy wygaszania hodowli, Polska wciąż mówi o jej odbudowie. Różne są też narzędzia – tam państwo płaci za rezygnację, u nas zachęca do kontynuacji. W efekcie cele są odwrotne, ale problemy podobne: brak opłacalności, rosnące koszty i coraz większe obciążenia środowiskowe.
Oprac. Mkh na podst. topagrar.com, vilt.be
