StoryEditor

Ardanowski: Decyzja zapadła - polskie rolnictwo zostanie zniszczone

Decyzja o wejściu Ukrainy do UE została już podjęta. Wielkie międzynarodowe koncerny, które produkują żywność na Ukrainie, zniszczą polskie rolnictwo. Gwoździem do trumny będzie import z Rosji, z którą Niemcy dogadają się w pierwszej godzinie po zakończeniu wojny - mówi Jan Krzysztof Ardanowski.

28.11.2024., 12:06h

Podczas IX Forum Rolników i Agrobiznesu Jan Krzysztof Ardanowski – rolnik, były minister rolnictwa, obecnie przewodniczący Rady ds. Rolnictwa i Obszarów Wiejskich przy Prezydencie RP oraz lider partii Wolność i Dobrobyt – udzielił wywiadu dla topagrar Polska. W rozmowie poruszył m.in. temat wpływu importu żywności z Ukrainy na przyszłość polskiego rolnictwa. 

Ukraina groźniejsza niż Mercosur 

- Myślę, że zagrożenie ze strony Ukrainy jest nawet większe i poważniejsze, niż ze strony Mercosur. Decyzja polityczna, że Ukraina wejdzie do Unii Europejskiej, została już właściwie podjęta, a jest to obszar najlepszych gleb na świecie: 90% tych gleb to czarnoziemy i gleby lessowe, zasobne w wodę, łatwe w uprawie – my w Polsce takie gleby mamy może w doniczkach - mówił J. K. Ardanowski. 

- Rolnictwo, które tam jest, trudno nazwać rolnictwem ukraińskim - ono już w tej chwili w pięćdziesięciu paru procentach jest w rękach prywatnych dużych koncernów zagranicznych, działających w porozumieniu z oligarchami, mafiami ukraińskimi. Siła tych interesów jest bardzo duża a będzie jeszcze większa, bo rząd ukraiński stwierdził, że będzie zwiększał udział tych koncernów w strukturze upraw – czyli nie będzie żadnej reformy rolnej, parcelacji, pójścia w kierunku, nawet stosunkowo dużych jak na Europę, gospodarstw rodzinnych, nie – ma być jeszcze więcej holdingów, które mają od kilkudziesięciu do kilkuset tysięcy hektarów. My nie mamy żadnych szans w konkurencji z takim rolnictwem - kontynuował przewodniczący Rady ds. Rolnictwa. 

image

Ostatnie dni europejskiego rolnictwa? “Nie mamy dobrych wieści, sytuacja jest poważna”

Polskie gospodarstwa towarowe upadną pierwsze 

- W pierwszej kolejności upadną gospodarstwa towarowe, te, które w Polsce inwestowały - zaciągały kredyty, stawiały budynki, kupowały maszyny, powiększały stado podstawowe, uczestniczyły w tym “wyścigu szczurów”, trzymając “nos nad wodą” w nadziei, że może ich gospodarstwo akurat przetrwa, choć sąsiadów upadnie. 

Nie będzie na rynku możliwości sprzedaży, bo nasza żywność zostanie wypchnięta z rynku przez żywność ukraińską czy amerykańską, a po skończeniu wojny na Ukrainie także rosyjską, bo Niemcy już po godzinie od zakończenia tej wojny będą w Moskwie i będą rozmawiać z Ruskimi o tym, jak rozwijać, bardzo zresztą już rozwinięte, rolnictwo rosyjskie; przecież nawet w tej chwili nie ma embarga na żywność rosyjską, która dociera do nas, niszcząc rynek. Połączenie tych dwóch rynków to absolutny koniec rolnictwa europejskiego, jakie znamy – stwierdza J. K. Ardanowski. 

Ukraina nie chce rozmawiać z Polską 

- Można by spróbować przekonać Ukraińców do współpracy z nami: jest trochę produktów ukraińskich, które może by nam były przydatne, np. soja, olej słonecznikowy. Oczywiście powinniśmy rozwijać własny program białkowy, ale zawsze ileś tej soi będziemy musieli sprowadzać, nie będziemy w stanie swoją soją wypełnić tej luki. Problem w tym, że Ukraińcy w ogóle nie chcą z nami rozmawiać - rozmowy bilateralne kończą się zazwyczaj stwierdzeniem: “ale o czym my mamy z wami rozmawiać, my ustaliliśmy wszystko w Brukseli i w Berlinie”.   

Dominacja produktów z Ukrainy

Oprócz soi i słonecznika w większości produktów: zboża, rzepak, mięso drobiowe, cukier, jesteśmy absolutnie samowystarczalni a nawet mamy nadwyżkę, którą musimy wyeksportować - i tu jesteśmy na kursie kolizyjnym z Ukrainą. Ukraińcy mówią, że oni nie chcą eksportować do Afryki, Azji, na Bliski Wschód, gdzie do tej pory sprzedawali, ale pchają się na siłę do UE: bo to jest rynek bezpieczny, stabilny, lukratywny, cywilizowany. Jesteśmy wypychani nie tylko ze swojego rynku, ale też z krajów, do których eksportowaliśmy, czyli z rynków Europy Zachodniej. Tam wszędzie jest już cukier z Ukrainy, zboże z Ukrainy, drób z Ukrainy.  

image

Konflikty „miastowych” z rolnikami: jak ich uniknąć? Rolnicy z Dolnego Śląska mają pomysł!

Polskie rolnictwo polską racją stanu 

Tymczasem nam mówi się, że powinniśmy się dostosowywać do Ukrainy – nie. Nie my się powinniśmy dostosowywać, ale Ukraina. UE powinna zrobić wszystko, żeby pomóc im w tym, żeby zaopatrywali te regiony świata, gdzie jest głód, ale oni musieliby tego chcieć, a na razie jest buta i arogancja i przekonanie, że my musimy zgodzić się na ich warunki, bo oni mają swoją rację stanu, tak, jakbyśmy my nie mieli swojej racji stanu - a utrzymanie rolnictwa to jest nasz narodowy interes – podsumowuje Jan Krzysztof Ardanowski. 

Zobacz cały wywiad! 

Albert Katana
Autor Artykułu:Albert Katana
Pozostałe artykuły tego autora
Masz pytanie lub temat?Napisz do autora
POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ
29. listopad 2024 14:09