StoryEditor

"Odebrał zboże i zerwał kontakt". Szacowane straty rolników idą w milionach

Śledztwo w sprawie Polish & Agri jest w toku. W Prokuraturze Rejonowej w Gryfinie toczy się postępowanie wszczęte po zawiadomieniach od rolników z Zachodniopomorskiego, którzy sprzedali zboże, ale nie dostali za nie pieniędzy. Straty idą w miliony złotych....

Arkadiusz Jakubowski
02.12.2025., 15:00h

Po interwencjach, które dotarły do naszej redakcji, przyjrzeliśmy się całej sprawie. W centrum prokuratorskiego postępowania znajduje się firma Polish & Agri sp. z o.o. (do kwietnia 2025 r. nazwa firmy w KRS brzmiała PolishAgri sp. z o.o., po zmianie nazwy NIP pozostał bez zmian). Siedziba centrali spółki mieści się w Warszawie, ale skupem zajmował się oddział zlokalizowany w Gardnie koło Gryfina.

Prezesem spółki jest Wojciech B., ale de facto zarządza nią Laurance B. To Syryjczyk z polskim paszportem, dobrze znany rolnikom z dużej części Zachodniopomorskiego. W spółce jest prokurentem i głównym udziałowcem. W dużej części to on właśnie kontaktował się z rolnikami i namawiał ich do współpracy akurat z Polish & Agri.

image
Hubert Kowalski, rolnik z Nowej Dąbrowy w powiecie stargardzkim, właściciel 100-hektarowego gospodarstwa.
FOTO:

– Znam go od ponad 10 lat – mówi Hubert Kowalski, rolnik z Nowej Dąbrowy w powiecie stargardzkim, właściciel 100-hektarowego gospodarstwa. – Wcześniej pracował w innej firmie skupowej, która też miała kłopoty z płatnościami dla rolników. Różnie się o tym mówiło, ale on potem jeździł po rolnikach i przekonywał, że to nie jego wina i żeby teraz współpracować bezpośrednio z nim, bo on jest chrześcijaninem i nas nie oszuka. Mógłbym nawet powiedzieć, że błagał, żeby mu to zboże sprzedawać. To nawet fajny facet, bardzo kontaktowy, przyjacielski. Mnie przekonał. Handlowałem z nim 10 lat właściwie bez problemów. Początkowo to nawet płacił od ręki, potem z czasem terminy płatności się nieco ślizgały, ale w końcu pieniądze zawsze były. A że dawał dobre ceny, to się interes kręcił.

Nie ma zboża, nie ma kasy...

Kowalski w 2025 r. kilka razy sprzedawał zboże firmie z Gardna, za ostatnią dostawę pieniędzy nie otrzymał do dzisiaj.

– To było ponad 100 ton zboża za 102 tys. zł – mówi. – W maju sprzedawałem mu z zeszłorocznych zbiorów. Potrzebowałem szybko pieniędzy, bo chciałem kupić maszyny z dofinansowania. Dzwoniłem do niego w połowie terminu płatności, ale nie odebrał. Wysłałem mu SMS, że potrzebuję części pieniędzy – nie odpisywał. No to zrozumiałem, że okej, poczekam jeszcze. Nie denerwowałem się. Ale jak minął termin płatności, a do niego się nie można było dodzwonić, pojawiły się nerwy. Zadzwoniłem do jego pracownicy, która była handlowcem i z którą miałem stały kontakt, a ona, że nie wie, co się dzieje. No i po Internecie poszperałem, po ludziach podzwoniłem i okazało się, że on w ogóle już dawno nie płacił. Skupił zboże od ludzi, odebrał zboże i po prostu zerwał kontakt. Żadnych telefonów, nic. Żadnych słów, czy będzie jakaś restrukturyzacja, czy nie będzie. Po prostu odebrał zboże i zerwał kontakt. Dałem ogłoszenie na FB i lokalnych portalach i ludzie zaczęli się do mnie zgłaszać. Zgłosiło się 19 osób. Wyszło, że zalega tym 19 osobom grubo ponad 3 mln zł. Różne kwoty: od 20 tys. do 400 tys. zł. Zazwyczaj zalegał za jedną, ostatnią dostawę.

W 2024 roku Polish & Agri sp. z o.o. miała ponad 96 mln zł przychodu z hurtowego handlu zbożem, w tym większość (ponad 60 mln zł) ze sprzedaży zboża za granicę. W Zachodniopomorskiem nigdy nie była największym graczem na tym rynku, ale jednak znaczącym. Rolnicy, z którymi rozmawialiśmy, twierdzą, że zboże spółka sprzedawała do Niemiec. Zboże było ładowane bezpośrednio u dostawców i prawdopodobnie od razu transportowane do odbiorców albo do portów. Baza magazynowa w Gardnie, gdzie mieści się oddział handlowy spółki, jest skromna. To dzierżawione, stare budynki, prawdopodobnie po jakiejś spółdzielni.

Kilkunastu poszkodowanych rolników

Wśród poszkodowanych są rolnicy mniejsi i więksi.

image
Tomasz Olech ze wsi Sulimierz w gminie Myślibórz gospodaruje na 200 ha gruntów ornych i 100 ha łąk.
FOTO:

– Mnie i żonie w sumie ta firma zalega 400 tys. zł za 200 ton rzepaku – mówi Tomasz Olech ze wsi Sulimierz w gminie Myślibórz. Ma 200 hektarów gruntów ornych i 100 hektarów łąk. Zajmuje się też jeszcze bydłem mięsnym (stado 140 matek) rasy limousine i prowadzi usługi rolnicze.

– Nie rozmawiałem z handlowcem, tylko bezpośrednio z panem B. Na ten rzepak to właściwie byłem wstępnie umówiony z innym dostawcą, ale on przekonał mnie, że da mi lepsze warunki. Kiedy po terminie płatności nie odbierał telefonów, od razu uruchomiliśmy całą procedurę odzyskiwania należności. Wysłane zostały wezwania do zapłaty i sprawę oddaliśmy do prawnika. Na razie nic się jednak nie dzieje.

– Od 20 lat współpracowaliśmy – mówi Edward Szczepanik z Gardna. Razem z synem gospodarują na 600 ha. Prowadzą tylko produkcję roślinną. Sieją buraki, rzepak, pszenicę, jęczmień; trochę słonecznika i grochu (po 20–30 ha).

– Cztery lata temu miałem z nim sprawę z żytem: zakontraktował w lutym po bardzo wysokiej cenie, zmagazynował i sprzedawał w czerwcu, kiedy cena była niższa. Nie chciał się wywiązać z umowy. Poszliśmy na ugodę, obniżyliśmy cenę. Od tamtej pory płacił systematycznie. Teraz zalega mnie i synowi prawie 700 tys. zł. — za rzepak i pszenicę. Rzepaku jest 50 ton, pszenicy 260 ton. Towar odebrał: są faktury, przysyłał samochody, które jechały prosto do odbiorcy, nie do jego magazynu. Dokąd? Nie wiem, prawdopodobnie za granicę, do Niemiec, ale kierowcy nie informowali.

– To trochę dziwne, że lutowego rzepaku nie opłacił, a w kwietniu i tak wydał mu pan pszenicę...

– Umowy zawiera się wcześniej, a odbiór trwa w czasie, zdążył podpisać umowę na kolejny towar – tłumaczy E. Szczepanik. – Wcześniej nie mieliśmy problemów z jego wypłacalnością. Po zafakturowaniu okazało się, że terminy zaczynają być przekroczone i nałożyło się to w czasie. Dzwonił i prosił o późniejszą płatność. To nasz sąsiad, co mogło uśpić naszą czujność. Teraz telefonu nie odbiera. Wezwanie do zapłaty poszło 29 kwietnia. Ja, jako podmiot, do prokuratury nie zgłaszałem, ale koledzy tak – choć nie wszyscy.

Nie tylko sprzedaż zboża 

Historia z żytem sprzed czterech lat, o której opowiada Edward Szczepanik, pokazuje, że Polish & Agri zarabiało nie tylko na bezpośredniej sprzedaży, ale też spekulując na rynku zbóż. Co zabronione przecież nie jest, pod warunkiem, że spekulujący wywiązuje się ze zobowiązań.

– Współpracowaliśmy od 2018 r., on nie wyskoczył jak filip z konopi, znaliśmy się – mówi Jacek Zaklukiewicz z Chociwla. On, jego brat i tata prowadzą trzy oddzielne gospodarstwa rolne. Uprawiają jęczmień browarny, rzepak, buraki, rośliny strączkowe: łubin, bobik, groch. Mają ziemie od IVa do VI klasy, z dominacją IVb.

Firma Polish & Agri miała w zwyczaju opóźniać się z płatnościami, ale płaciła. W listopadzie 2022 r. podpisaliśmy umowy na rzepak zebrany w sierpniu. W tamtym czasie rzepak w sierpniu kosztował 3100 zł za tonę, potem leciał w dół i w listopadzie na chwilę odbił. Wtedy podpisaliśmy kontrakt na 275 ton z ceną 3100 zł za tonę. Cena potem wciąż leci w dół, on go od razu nie odbiera, rzepak leży w naszych magazynach. W maju 2023 r. ustala z nami, że te 275 ton odbierze od nas w maju po aktualnej cenie rynkowej, a kontrakt z 2022 r. zrealizuje po żniwach 2023. No i przychodzą żniwa 2023. Rzepak jest po 1800 zł/t, a on ma zapłacić 3100 zł/t. No to my trochę się boimy i rozkładamy, że tak powiem, ryzyko. Przyjeżdżamy do Laurance B. i proponujemy, żeby po cenie z kontraktu zabrał połowę, a drugą połowę zrealizujemy w 2024 r. Od ojca odbiera 75 ton, od brata i ode mnie po 50 ton i płaci 3100 zł/t. Oczywiście nie od razu, bo miał miesiąc opóźnienia. I przychodzą żniwa w 2024 r., a resztę rzepaku odbierają w lutym 2025 r. Dodatkowo brat sprzedał mu jeszcze samochód rzepaku po cenie rynkowej. I za to wszystko już nie zapłacili. Mnie ta firma jest winna ok. 175 tys. brutto, bratu 140 tys. zł z niezrealizowanego kontraktu plus 59 tys. zł za to auto. Czyli razem coś ok. 375 tys. Wezwania do zapłaty nie dały rezultatu, zgłosiliśmy sprawę w prokuraturze. Czekamy.

Wkroczyła prokuratura

Rolnicy są przekonani, że padli ofiarami oszustwa. Że Polish & Agri odbierało od nich zboże, nie mając zamiaru za nie płacić. Czy tak rzeczywiście było, wykaże prokuratorskie postępowanie.

image
FOTO:

– W sprawie gromadzony jest materiał dowodowy, m.in. przesłuchiwani są pokrzywdzeni. Śledztwo jest na wczesnym etapie i toczy się w fazie in rem [czyli w sprawie, a nie przeciw konkretnej osobie – przyp. red.]. Z uwagi na dobro postępowania i jego aktualny etap, prokuratura nie może udzielić więcej informacji odnośnie do pełnego zakresu postępowania i planowanych czynności dowodowych – napisała nam prokurator Julia Szozda, rzecznik prasowa Prokuratury Okręgowej w Szczecinie.

Na pewno prokuratura sprawdzi, czy spółka kupowała zboże od rolników, wiedząc, że nie będzie w stanie za nie zapłacić. Kiedy i czy w ogóle zostaną postawione zarzuty konkretnym osobom, na razie nie wiadomo.

Co wiadomo w sprawie? 

1. Wiemy, że w lipcu 2025 r. spółka w sądzie w Szczecinie złożyła wniosek o restrukturyzację. Sąd zdecydował o wszczęciu postępowania. To było najprostsze postępowanie restrukturyzacyjne, tzw. postępowanie o zatwierdzenie układu (PZU). Daje ono wnioskodawcy 4-miesięczną ochronę przed wierzycielami. Na liście wierzycieli, sporządzonej na potrzeby tego postępowania, znalazło się 66 podmiotów, w miażdżącej większości to rolnicy lub firmy zajmujące się rolnictwem. Tym 66 podmiotom firma zalega ponad 19,7 mln zł. Z tego 11 mln zł zalega bankom, resztę rolnikom i innym podmiotom.

2. Wiemy, jakie były wstępne propozycje układu.

– To nie było nic na piśmie, tylko w formie telefonicznej rozmowy – mówi Hubert Kowalski. – Zarządca restrukturyzacyjny wspominał, że nasz dług chce rozłożyć na 7 lat i jeszcze chciałby, żeby sąd pomniejszył dług o 90%.

Każdy może sam ocenić, czy ten układ byłby korzystny dla wierzycieli. Tego układu jednak nie będzie, bo sąd 3 października to postępowanie restrukturyzacyjne umorzył. Ciekawy jest powód. Sąd nie miał wyjścia, bo okazało się, że dłużnik, czyli spółka, nie ujawniła w postępowaniu wszystkich swoich długów. Co samo w sobie może świadczyć o nieczystych intencjach wnioskodawcy, a już na pewno jest podstawą do umorzenia postępowania.

3. Spółka złożyła nowy wniosek o restrukturyzację – tym razem sanację, ale sanacji spółki Polish & Agri nie będzie, 30 października złożyła bowiem kolejny wniosek, tym razem o upadłość; 4 listopada wniosek został wpisany do repertorium Sądu Rejonowego Szczecin-Centrum.

4. Wiadomo, że w przypadku ogłoszenia upadłości firmy rolnikom przysługiwałaby rekompensata z Funduszu Ochrony Rolnictwa. Tyle tylko, że po pierwsze obowiązuje tam limit kwoty rekompensaty do 50 tys. euro, po drugie wypłacana jest ona w formule de minimis.

5. Spółka Polish & Agri praktycznie nie posiada majątku. Działała bardziej jak giełda towarowa. Jej prokurent podpisywał umowy, brał towar i kierował go od razu do odbiorcy, bez własnego składowania.

6. Formalny prezes spółki, czyli Wojciech B., jest prezesem w 11 spółkach. Rolnicy twierdzą, że jest klasycznym słupem.

7. Nie udało nam się dodzwonić pod żaden z numerów podanych na stronie internetowej spółki ani do Lauranca B. Wysłaliśmy pytania mailem. Czekamy na odpowiedź.

8. Minister rolnictwa Stefan Krajewski 5 listopada zwrócił się do ministra sprawiedliwości Waldemara Żurka z prośbą o objęcie szczególnym nadzorem postępowania prowadzonego w Prokuraturze Rejonowej w Gryfinie w sprawie Polish & Agri.

Arkadiusz JakubowskiArkadiusz Jakubowski
POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ
12. grudzień 2025 10:47