Artykuł dostępny
r e k l a m a
Zdaniem NIK obowiązujące ustawodawstwo w zakresie substancji dodatkowych można ocenić jako liberalne. Niewiele jest produktów, w których nie wolno stosować substancji dodatkowych. Dotyczy to m.in. żywności nieprzetworzonej takiej jak miód, masło, mleko pasteryzowane i mleko sterylizowane, naturalna woda mineralna, kawa, herbata liściasta.
- W Polsce, podobnie jak w innych krajach rozwiniętych, ok. 70% diety przeciętnego konsumenta stanowi jednak żywność przetworzona w warunkach przemysłowych, zawierająca substancje dodatkowe. Coraz więcej produktów spożywczych zawiera substancje konserwujące, wypełniające, emulgujące, stabilizujące czy wzmacniające smak - tłumaczył w Sejmie Przemysław Szewczyk, dyrektor Delegatury Najwyższej Izby Kontroli w Łodzi.
EFSA sprawdza i wycofuje
r e k l a m a
W wyniku prowadzonej weryfikacji po ponownej ocenie z listy dodatków dopuszczonych do żywności usunięto:
- barwnik E128, używany do nadawania koloru mięsu.
Polecany artykuł

Susza 2019: Szacowanie strat z ubezpieczenia
- E104, (zabroniony w Stanach Zjednoczonych i w Japonii),
- E110 (zabroniony w Norwegii),
- E124 (zabroniony w Stanach Zjednoczonych i Norwegii).
Po ponownej ocenie EFSA obniżyła akceptowane dzienne spożycie tych dodatków odpowiednio: dwudziestokrotnie, dwuipółkrotnie i blisko sześciokrotnie. Ale NIK zwraca również uwagę, że obowiązujące przepisy prawa, dotyczące substancji dodatkowych w żywności, w żaden sposób nie odnoszą się do ryzyka wynikającego z obecności w środkach spożywczych więcej niż jednego dodatku do żywności oraz kumulacji tych substancji z różnych źródeł.
- A więc stosowanie substancji dodatkowych wzbudza wiele wątpliwości z punktu widzenia bezpieczeństwa konsumenta, co jest szczególnie istotne w przypadku małych dzieci. Kolorowe słodycze, napoje, gotowe mleczne deserki, ciasteczka, chrupki zawierają wiele dodatków. Bezpieczeństwo spożycia tych dodatków budzi sporo kontrowersji - zauważył Przemysław Szewczyk.
A co w Polsce?
A jak wygląda sytuacja z dodatkami dla żywności w Polsce. Najwyższa Izba Kontroli przyjrzała się sprawie i doszedł do niepokojących wniosków.- Wyniki naszej kontroli wskazują, że istniejący system nadzoru nad stosowaniem dodatków nie gwarantuje pełnego bezpieczeństwa żywności. Kontrola NIK wykazała szereg wad funkcjonującego systemu nadzoru nad stosowaniem dodatków do żywności. Jest to m.in. rozproszenie i nakładanie się kompetencji poszczególnych inspekcji, nieefektywna współpraca. Brakuje również w obowiązującym stanie prawnym ustawowej definicji jakości zdrowotnej żywności, jest tylko mowa o jakości handlowej -podsumował wyniki kontroli dyrektor P. Szewczyk.
Zlecona przez NIK kontrola doraźna oznakowania produktów spożywczych wykazała, że na 501 przeanalizowanych powszechnie dostępnych produktów spożywczych jedynie w 54 produktach (11%) nie było substancji dodatkowych. W pozostałych 447 wyrobach producenci zadeklarowali użycie ponad dwa tysiące razy 132 substancji dodatkowych. Statystycznie na każdy produkt przypadało pięć dodatków do żywności. Przykładowo „zdrowa” sałatka warzywna ze śledziem i groszkiem zawierała ich 12. Rekordową liczbę substancji dodatkowych zastosowano w kiełbasie śląskiej – 19. Warto dodać, że była też inna kiełbasa, o zawartości 96% mięsa, która nie miała ani jednego dodatku, ale była znacznie droższa.
Możliwość ograniczenia stosowanie dodatków do żywności nie jest łatwa, gdyż w całej Unii Europejskiej obowiązują jednakowe przepisy. NIK wskazuje jednak na chlubne wyjątki. Na przykład Dania, która skutecznie ograniczyła używanie dodatków w produktach spożywczych. Państwo to wprowadziło bardziej restrykcyjne przepisy krajowe od przepisów obowiązujących w Unii Europejskiej. Wobec wielu rodzajów produktów mięsnych dopuszczalny poziom azotynów wynosi w Danii 60 mg/kg, podczas gdy w Polsce jest to 100 mg/kg. Natomiast w przypadku tradycyjnych duńskich pulpetów i pasztetu dodawanie tych substancji jest całkowicie zabronione.
- W Polsce brakuje zindywidualizowanego podejścia do problematyki dodatków do żywności w porównaniu ze standardową regulacją unijną, tak jak stało się to w przypadku Danii - podsumował dyrektor Przemysław Szewczyk z Najwyższej Izby Kontroli.
Widziałeś już nasze video "Michał Kołodziejczak (AgroUnia): Musimy zmusić polityków żeby podejmowali dobre decyzje!"?
r e k l a m a
r e k l a m a