Dodatki do żywności pod lupą NIK

W Unii Europejskiej trwa wielki przegląd dodatków do żywności. Europejska Agencja ds. Bezpieczeństwa Żywności część z nich wycofała już z rynku. A jak sprawa wygląda w Polsce? Niestety, raport Najwyższej Izbie Kontroli nie jest zbyt optymistyczny i może budzić poważne obawy konsumentów.
Zdaniem NIK obowiązujące ustawodawstwo w zakresie substancji dodatkowych można ocenić jako liberalne. Niewiele jest produktów, w których nie wolno stosować substancji dodatkowych. Dotyczy to m.in. żywności nieprzetworzonej takiej jak miód, masło, mleko pasteryzowane i mleko sterylizowane, naturalna woda mineralna, kawa, herbata liściasta.
- W Polsce, podobnie jak w innych krajach rozwiniętych, ok. 70% diety przeciętnego konsumenta stanowi jednak żywność przetworzona w warunkach przemysłowych, zawierająca substancje dodatkowe. Coraz więcej produktów spożywczych zawiera substancje konserwujące, wypełniające, emulgujące, stabilizujące czy wzmacniające smak - tłumaczył w Sejmie Przemysław Szewczyk, dyrektor Delegatury Najwyższej Izby Kontroli w Łodzi.
EFSA sprawdza i wycofuje
Aby jakakolwiek substancja dodatkowa została dopuszczona do żywności, musi posiadać ocenę bezpieczeństwa dla zdrowia, dokonywaną przez Europejski Urząd ds. Bezpieczeństwa Żywności EFSA. Akceptację uzyskują tylko te substancje, które zostały poddane wszechstronnym badaniom toksykologicznym, a wyniki badań nie budzą zastrzeżeń. - Tymczasem jednak wszystkie substancje dodatkowe dopuszczone do żywności przed 2009 r. są obecnie ponownie oceniane przez EFSA pod kątem ich bezpieczeństwa dla ludzi. Zakończenie programu ponownej oceny przewidziano do końca 2020 r. - dodał dyrektor P. Szewczyk z NIK.- barwnik E128, używany do nadawania koloru mięsu.
A także ograniczono także stosowanie trzech innych barwników:
- E104, (zabroniony w Stanach Zjednoczonych i w Japonii),
- E110 (zabroniony w Norwegii),
- E124 (zabroniony w Stanach Zjednoczonych i Norwegii).
Po ponownej ocenie EFSA obniżyła akceptowane dzienne spożycie tych dodatków odpowiednio: dwudziestokrotnie, dwuipółkrotnie i blisko sześciokrotnie. Ale NIK zwraca również uwagę, że obowiązujące przepisy prawa, dotyczące substancji dodatkowych w żywności, w żaden sposób nie odnoszą się do ryzyka wynikającego z obecności w środkach spożywczych więcej niż jednego dodatku do żywności oraz kumulacji tych substancji z różnych źródeł.
- A więc stosowanie substancji dodatkowych wzbudza wiele wątpliwości z punktu widzenia bezpieczeństwa konsumenta, co jest szczególnie istotne w przypadku małych dzieci. Kolorowe słodycze, napoje, gotowe mleczne deserki, ciasteczka, chrupki zawierają wiele dodatków. Bezpieczeństwo spożycia tych dodatków budzi sporo kontrowersji - zauważył Przemysław Szewczyk.
A co w Polsce?
A jak wygląda sytuacja z dodatkami dla żywności w Polsce. Najwyższa Izba Kontroli przyjrzała się sprawie i doszedł do niepokojących wniosków.Zlecona przez NIK kontrola doraźna oznakowania produktów spożywczych wykazała, że na 501 przeanalizowanych powszechnie dostępnych produktów spożywczych jedynie w 54 produktach (11%) nie było substancji dodatkowych. W pozostałych 447 wyrobach producenci zadeklarowali użycie ponad dwa tysiące razy 132 substancji dodatkowych. Statystycznie na każdy produkt przypadało pięć dodatków do żywności. Przykładowo „zdrowa” sałatka warzywna ze śledziem i groszkiem zawierała ich 12. Rekordową liczbę substancji dodatkowych zastosowano w kiełbasie śląskiej – 19. Warto dodać, że była też inna kiełbasa, o zawartości 96% mięsa, która nie miała ani jednego dodatku, ale była znacznie droższa.