Pracownicy Grupy Top Farms z woj. wielkopolskiego i woj. opolskiego, która w 2012 r. nie wyłączyła z dzierżaw tzw. trzydziestek, apelowali do polityków o "opamiętanie".
– Jeszcze nie jest za późno, można uratować nasze miejsca pracy – krzyczeli, domagając się pilnych działań ze strony resortu rolnictwa, a także Krajowego Ośrodka Wsparcia Rolnictwa.
Ludzie obawiają się bezrobocia
Protest pod hasłem "Chcemy pracy, nie zasiłków!" miał zwrócić uwagę polityków i urzędników na to, że blisko 70% gruntów rolnych przejętych po wygasłych dzierżawach Top Farms wciąż pozostaje niezagospodarowanych. – To skandal, tymczasem naszej spółce chce się odebrać kolejne hektary – mówili zbulwersowani pracownicy Top Farms.
– Nie przyszliśmy po zasiłki. Przyszliśmy domagać się prawa do uczciwej pracy, na jakie zasługują ludzie produkujący żywność dla milionów Polaków. Nie chcemy przywilejów, ale stabilnych warunków, uczciwego traktowania i pewności, że rolnictwo to nie tylko teraźniejszość, ale i przyszłość naszego kraju – tłumaczył Janusz Gużda, wiceprzewodniczący Zarządu Głównego Związku Zawodowego Pracowników Rolnictwa, a jednocześnie przewodniczący Międzyzakładowej Organizacji Związkowej ZZPR przy Top Farms Głubczyce.
Z kolei Eugeniusz Wachowiak, przewodniczący związków zawodowych Top Farms Wielkopolska alarmował, że w dwóch województwach pracę może stracić łączenie ok. 270 osób zatrudnionych na stałe.
– Do tego dochodzą jeszcze pracownicy zatrudnieni na umowy czasowe, a także firmy współpracujące, przedsiębiorstwa transportowe i wiele innych podmiotów. W sumie to ponad 500 osób, które są w różny sposób zależne od naszego istnienia – tłumaczył Wachowiak.
Niezbędne przyspieszenie procedur
Zatrudnieni w Top Farms Wielkopolska apelowali o utworzenie nowoczesnych ośrodków produkcji rolniczej (OPR) i w ten sposób uratowanie przynajmniej części produkcji, którą szacuje się rocznie na: 25 mln l mleka, 50 tys. t ziemniaków oraz 30 tys. t zbóż.
– Nie wyobrażamy sobie, że tyle żywności zabraknie na polskim rynku – grzmieli rolnicy (większość pracowników ma również swoje gospodarstwa) i podkreślali, że domagają się uczciwego traktowania.
– Bronimy naszych rodzin, bronimy naszej godności. Jesteśmy związani z ziemią i rolnictwem, nie zgadzamy się, żeby ktoś arbitralnie decydował o likwidacji spółek przynoszących zyski – podkreślali.
Związki zawodowe zaapelowały do KOWR o "natychmiastowe przyspieszenie procedur związanych z zarządzaniem gruntami powracającymi do Zasobu Własności Rolnej Skarbu Państwa, aby ocalić dorobek wypracowany przez 30 lat ciężkiej pracy oraz umożliwić realizację kluczowych inwestycji niezbędnych dla dalszego rozwoju tych obszarów".
Do gmachu resortu rolnictwa udała się delegacja związkowa, która wręczyła ministrowi rolnictwa petycję.
– Jeżeli dzisiejszy protest nie przyniesie oczekiwanego rezultatu, wrócimy do Warszawy, ale tym razem nie będzie już tak pokojowo – usłyszeliśmy od jednego z protestujących, który nie ukrywał, że dla niego dalsza praca w Top Farms ma fundamentalne znaczenie. – To być albo nie być dla naszej, sześcioosobowej rodziny – zaznaczył.
Krzysztof Zacharuk
