Spór o model rolnictwa u sąsiada za Bugiem
Do końca 2020 r. Ukraina ma uwolnić rynek ziemi. Oznacza to, że 32 mln ha, które są własnością byłych kołchoźników mogą pójść na sprzedaż. W czyje ręce trafią?
– Najnowszy rządowy projekt uwolnienia rynku ziemi zakłada, że jedno gospodarstwo może kupić aż do 0,5% powierzchni gruntów ornych całej Ukrainy – powiedział Roman Korinets, doradca szefa Stowarzyszenia Służb Doradczych Ukrainy. Informacja ta wywołała wielkie poruszenie uczestników konferencji w ramach IV Międzynarodowej Wystawy EuroAGRO 2019’, która 12 i 13 listopada odbyła się we Lwowie.
Potęga agroholdingów
Powierzchnia gruntów ornych sąsiada za Bugiem wynosi aż 32 mln ha. Ponad 20 lat temu rozparcelowano ziemię po kołchozach, dzieląc powierzchnię każdego z nich przez ilość jego dotychczasowych pracowników i emerytów. Każdy z nich dostał na własność geodezyjnie wyodrębnioną działkę o powierzchni od kilku do kilkunastu hektarów, w zależności od regionu kraju – najwięcej na wschodzie. Do tej pory jednak ziemia rolna nie może uczestniczyć w obrocie – nie można jej sprzedawać. W praktyce funkcjonują głównie niewielkie gospodarstwa oraz olbrzymie agroholdingi, które wydzierżawiły grunty od byłych kołchoźników. Najwięksi giganci skoncentrowali grunty na powierzchni od 150 tys. do nawet 700 tys. ha w formie spółek z olbrzymim kapitałem.
Gdyby rządowy projekt wszedł w życie, ukraińskie grunty orne w praktyce mogłyby trafić w ręce 200 największych tamtejszych oligarchów. Jeden agroholding mógłby bowiem mieć powierzchnię aż 320 tys. ha własnej ziemi. Właśnie ten fakt tak wzburzył uczestników konferencji.
Drobni bez kapitału
Ukraińcy w zdecydowanej mierze domagają się upowszechnienia drobnej własności, głównie na wsi, rozwoju rodzinnych gospodarstw o powierzchni maksymalnie do 500–1 tys. ha. Rodzinne gospodarstwa (tzw. farmerskie) od kilkudziesięciu do kilkuset hektarów nie mają jednak kapitału na rozwój i inwestycje. Tworzone są dopiero zręby spółdzielczości rolnej (kooperatywy) do ich obsługi, głównie za ich pieniądze.
– Na Ukrainie funkcjonuje już łącznie prawie 1300 spółdzielni obsługujących rolnictwo. Zajmują się m.in. wspólną sprzedażą płodów i zakupem środków do produkcji dla gospodarstw tzw. farmerskich (rodzinnych – red.) – powiedział Mykoła Pugaczow z Badawczego Instytutu Ekonomiki Rolnictwa w Kijowie.
– W 2010 r. wartość eksportu ukraińskiego rolnictwa wynosiła 10 mld dolarów, obecnie wzrosła do 18,5 mld dolarów (dane za ub.r.). Import jest stały i wynosi około 8 mld dolarów – deklarowała Tamara Ostaszko z tego samego instytutu. W strukturze eksportu 22% wartości stanowią rośliny oleiste, 19% kukurydza, 18% pszenica.
Słabe strony branży
– Mamy problem ze Światową Organizacją Handlu, bo nasz rząd źle wynegocjował warunki umowy, dlatego nałożono nam zbyt wiele barier – dodała Ostaszko. Ukraina ma jednak umowę o wolnym handlu z Izraelem, gdzie trafia 2% ogółu eksportu rolnego, przede wszystkim pszenica, kukurydza i cukier. Szacuje się, że wsparcie państwa do rolnictwa nad Dnieprem w ub.r. wyniosło 2 mld dolarów.
– Ponad 70% kwalifikowanego materiału siewnego pochodzi z importu. Specjalizujemy się w sprzedaży surowców, a nie towarów przetworzonych. Nasz producent, np. warzyw, otrzymuje zaledwie 30–35% wartości ich wartości w porównaniu z ceną wyłożoną na półce supermarketu – obawia się Iwan Stefanyszyn dyrektor hurtowego „Szuwar”.
Tysiąc dolarów za hektar?
Po ewentualnym uwolnieniu rynku ziemi, gdyby trafiła ona do sprzedaży szacuje się, że 1 ha kosztowałby równowartość 1 tys. dolarów, ale są to tylko luźne przypuszczenia. Padają słowa o wsparciu tanimi kredytami gospodarstw do 500 ha, ale kończy się to tylko na obietnicach. Tymczasem małe gospodarstwa (kilka ha), których jest bardzo dużo, produkują głównie na samo zaopatrzenie.
– Zaledwie 0,4% ogółu wszystkich producentów żywności dysponuje w dzierżawach ponad 20% ogółu powierzchni ukraińskiej ziemi. Są to oligarchowie – relacjonował Roman Korinetz doradca szefa Stowarzyszenia Służb Doradczych. Tylko oni dysponują wielkim kapitałem, najnowocześniejszym sprzętem, technologiami uprawy, zaczynają inwestować w przetwórstwo.
Ukraina w rozkroku
Rząd zapowiada, że obrót ziemią zostanie zliberalizowany najpóźniej do końca 2020 r. Część drobnych właścicieli, która nie uprawia działek, jest za maksymalnym uwolnieniem obrotu. Chciałaby je sprzedać po najwyższej cenie, którą w stanie są zapłacić jedynie agroholdingi. Społeczeństwo Ukrainy obawia się jeszcze większego pogłębienia podziałów społecznych. Wolałoby gospodarstwa farmerskie. Te jednak j.w. nie mają kapitału. Ukraińskiego państwa może być nie stać, na finansową pomoc w ich rozwoju.
Wygląda na to, że do końca przyszłego roku nad Dnieprem ten problem może zdominować tamtejszą dyskusję publiczną. Konflikt pomiędzy wielkim kapitałem i społeczeństwem może być ostry. W jakim kierunku pójdzie tamtejsza polityka rolna? W stronę dalszej oligarchizacji czy upowszechnienia własności? as
Przeczytaj również
Uczestnicy konferencji w ramach IV Międzynarodowej Wystawy EuroAGRO 2019’, która 12 i 13 listopada odbyła się we Lwowie.
Uczestnicy konferencji w ramach IV Międzynarodowej Wystawy EuroAGRO 2019’, która 12 i 13 listopada odbyła się we Lwowie.
Do końca 2020 r. Ukraina ma uwolnić rynek ziemi. Oznacza to, że 32 mln ha, które są własnością byłych kołchoźników mogą pójść na sprzedaż.
Do końca 2020 r. Ukraina ma uwolnić rynek ziemi. Oznacza to, że 32 mln ha, które są własnością byłych kołchoźników mogą pójść na sprzedaż.