W przegłosowanej przez Sejm w ubiegłym tygodniu tzw. ustawie wiatrakowej zmniejszono minimalną odległość turbin wiatrowych od zabudowań z 700 do 500 metrów.
Ten ruch ma umożliwić łatwiejszą budowę elektrowni wiatrowych, a co za tym idzie dosyć szybko zwiększyć udział energii odnawialnej dostarczanej z turbin do sieci.
Aktualnie ustawa znajduje się w Senacie i dopiero po jej uchwaleniu (na razie nie wiadomo, kiedy do tego dojdzie) trafi na biurko prezydenta Andrzeja Dudy.
Niedogodność, z którą można żyć?
Minister Siekierski w trakcie konferencji prasowej, zorganizowanej 30 czerwca podkreślił, że w ustawie znalazło się wiele postulatów zgłaszanych przez resort rolnictwa.
– Wnioskowaliśmy między innymi o to, aby gospodarstwa domowe mogły korzystać z pewnych form wsparcia finansowego ze strony właścicieli turbin wiatrowych. Wiatraki są pewną niedogodnością, jednak ten kłopot jest coraz mniejszy, ponieważ urządzenia są coraz bardziej dostosowane do pewnych warunków, tj. głośności pracy itd. – oświadczył minister.
Wiadomo, że dialog ministerstwa rolnictwa z resortem klimatu i środowiska toczył się od dawna. – Jesteśmy zadowoleni z efektów. Zwłaszcza w zakresie bonusów finansowych dla mieszkańców – dodał Czesław Siekierski.
Finansowa zachęta dla mieszkańców
Minister Siekierski miał na myśli tzw. system korzyści, z którego mają korzystać osoby mieszkające w pobliżu wiatraków. Inwestor będzie zobligowany, aby wpłacać każdego roku na fundusz partycypacyjny 20 tys. zł od każdego megawata zainstalowanej mocy (kwota będzie waloryzowana wskaźnikiem inflacji).
Na co będą mogły być wydane zgromadzone w funduszu środki? Na wypłaty dla właścicieli budynków mieszkalnych, budynków o funkcji mieszanej i lokali mieszkalnych znajdujących się na nieruchomościach zlokalizowanych w odległości do 1000 metrów od okręgu, którego promień jest równy połowie średnicy wirnika wraz z łopatami.
Co ważne, wypłacone środki nie będą mogły być wyższe niż 20 tys. zł rocznie dla danego beneficjenta. Jeżeli jednak na rachunku funduszu pozostaną niewykorzystane pieniądze, to będą mogły one trafić do budżetu gminy.
Takie rozwiązanie popiera Polskie Stowarzyszenie Energetyki Wiatrowej. Organizacja wyjaśnia, że wprowadzenie do ustawy zapisu o funduszu oznacza przełom w podejściu do partycypacji społecznej w transformacji energetycznej.
"Zamiast dotychczasowego, skomplikowanego i ograniczonego systemu prosumenta wirtualnego mieszkańcy zyskają prostszy i bardziej przejrzysty mechanizm wsparcia, powiązany bezpośrednio z obecnością turbin wiatrowych w gminie. To konkretna zmiana, dzięki której energia z wiatru zacznie przynosić realne korzyści bezpośrednio wszystkim lokalnym społecznościom" – czytamy w stanowisku PSEW.
Prezydent nie lubi patrzeć na wiatraki
Wielką niewiadomą pozostaje decyzja prezydenta Andrzeja Dudy. Nieoficjalnie z Pałacu Prezydenckiego słychać, że głowa państwa szykuje się do zawetowania ustawy.
– Jestem zwolennikiem innych rodzajów energii odnawialnej. Ja nie jestem zwolennikiem wiatraków na lądzie. Bardziej się liczy dla mnie krajobraz niż obserwowanie wszędzie stojących wiatraków. Można się ze mną zgadzać, można się ze mną nie zgadzać – powiedział niedawno prezydent, czym wprawił wiele osób w osłupienie.
Paulina Hennig-Kloska, ministra klimatu i środowiska uznała, że podobne argumenty są niedorzeczne, a prezydent powinien podpisać ustawę. – To droga do niższych cen prądu i większej konkurencyjności polskiej gospodarki – oświadczyła.
– Mam nadzieję, że prezydent spojrzy szerzej na wszystkie korzyści wynikające z budowy wiatraków i decyzja będzie pozytywna – przyznał minister Siekierski.
A co jeżeli prezydent Andrzej Duda zawetuje ustawę? – Sądzę, że będą kolejne działania, a postępowanie prezydenta stanie się przedmiotem oceny społecznej. Myślę, że pan prezydent będzie to bardzo wyraźnie brał to pod uwagę – podkreślił Czesław Siekierski.
Krzysztof Zacharuk
