Sytuacja jest napięta po tym, jak 27 czerwca dyrektor koszalińskiego oddziału terenowego KOWR, pod naciskiem rolników i polityków, odwołał procedury związane z przetargiem na dzierżawę Ośrodka Produkcji Rolniczej Giżyno w woj. zachodniopomorskim. Gra toczy się o 620 ha i utrzymanie produkcji zwierzęcej (trzody chlewnej), a także zatrudnienie wielu pracowników. Pisaliśmy o tym tutaj.
Przetarg powinien zostać rozstrzygnięty
Zainteresowania dzierżawą OPR nie ukrywa spółka Goodvalley, która obecnie gospodaruje w tym miejscu. Ze względu na fakt, że w 2012 r. nie wyłączyła 30% gruntów, nie może mieć przedłużonej umowy dzierżawy. Ratunkiem ma być utworzenie ośrodka produkcji rolniczej, który umożliwi dalszą produkcję zwierzęcą po restrukturyzacji.
Grzegorz Brodziak, prezes Goodvalley Agro podkreśla w rozmowie z top agrar Polska, że sytuacja jest trudna, jednak procedury przetargowe powinny być kontynuowane. Dlaczego? – Rozumiem, że wielu rolników indywidualnych zainteresowanych jest rozwojem gospodarstw i zwiększaniem przychodów. Nie powinno się to jednak dziać kosztem innych grup społecznych, w tym osób zatrudnionych w gospodarstwach towarowych, które również płacą podatki, składki ZUS, spłacają kredyty i utrzymują rodziny – zaznacza.
Brodziak podkreśla, że pracownicy gospodarstw towarowych od kilku lat z wielkim niepokojem czekają na decyzje ministra rolnictwa, od których uzależnione jest poczucie bezpieczeństwa ich i ich rodzin, a także przekonanie, że są równie ważną społecznie grupą.
– Pracownicy takich firm jak Goodvalley, które tworzą ponad 1400 miejsc pracy, są również gotowi przyjechać do siedzib OT KOWR, żeby wyrazić swoje potrzeby i obawy. Czy takie działania są niezbędne, żeby możliwa była realizacja prawa i zasad współżycia społecznego? – pyta otwarcie.
Wiadomo, że nastroje wśród pracowników są bojowe i w obronie miejsc pracy są gotowi protestować nie tylko przed oddziałami terenowymi KOWR, ale również w Warszawie, przed gmachem resortu rolnictwa.
Władze spółki Goodvalley starają się tonować emocje, jednak sytuacja ludzi, którym grozi utrata pracy, co łatwo zrozumieć, jest bardzo trudna, a to może szybko wymknąć się spod kontroli.
OPR gwarantują bezpieczne gospodarowanie
Grzegorz Brodziak zwraca uwagę, że tworzenie ośrodków produkcji rolniczej dobrze przysłuży się całemu polskiemu rolnictwu. Zwłaszcza w sytuacji, gdy produkcja zwierzęca nie cieszy się szczególnym zainteresowaniem ze strony rolników indywidualnych.
– Mieszkańcy obszarów wiejskich są coraz bardziej wykształceni, chcą żyć i zarabiać na poziomie porównywalnym do mieszkańców miast. Dochody na takim poziomie, w oparciu o stabilne umowy o pracę, gwarantują między innymi towarowe gospodarstwa rolne, działające często na podstawie dzierżawy gruntów i budynków od Skarbu Państwa – zauważa.
– Jest to cały wachlarz miejsc pracy, począwszy od pracowników produkcji różnych specjalności, przez kierowców, księgowych, specjalistów ds. marketingu i sprzedaży, projektantów, ekspertów ds. produkcji energii odnawialnej, pracowników przetwórstwa płodów rolnych itd. – tłumaczy Brodziak i pyta wprost: – Dlaczego te miejsca pracy mają być likwidowane? Czy rolnicy przejmujący ziemię zatrudnią te osoby? Czy odbudują produkcję zwierzęcą w liczbie dziesiątek tysięcy sztuk? Czy będą operatorami biogazowni produkujących zieloną energię elektryczną i cieplną, która również trafia do lokalnych odbiorców i wspiera bezpieczeństwo energetyczne? Czy będą współpracować z uczelniami i szkołami rolniczymi, dzieląc się wiedzą i realizując innowacyjne projekty, które zachęcają młodych ludzi, aby wiązali swoją przyszłość zawodową z pracą w rolnictwie?
Ustawa sprzed lat, ale problemy aktualne
W ocenie spółki Goodvalley, temat dzierżawy nieruchomości rolnych od KOWR jest złożony. – Sytuacja w Koszalinie jest skutkiem nieprzemyślanej i niekonstytucyjnej (co zostało potwierdzone w kilku opiniach wybitnych prawników) ustawy z 2011 roku o tzw. trzydziestkach, która narzucała ówczesnym dzierżawcom wyłączenie w ciągu kilku miesięcy 30% dzierżawionych gruntów. Nie trzeba chyba nikomu, a w szczególności rolnikom, tłumaczyć co oznacza redukcja przedsiębiorstwa rolnego o 1/3, kiedy prowadzi się towarową produkcję zwierzęcą – zaznacza Grzegorz Brodziak.
W 2012 r. dzierżawcy otrzymali tzw. ofertę od ówczesnej ANR (Agencja Nieruchomości Rolnych). Do wyboru mieli zgodę na wyłączenie 30% gruntów ornych z dzierżawy albo niewyłączenie gruntów i w konsekwencji – utratę prawa do przedłużenia umowy dzierżawy.
Ponad 400 dzierżawców w skali kraju wybrało (zgodnie z ustawą) opcję drugą, ponieważ wyłączenie takiej ilości gruntów w tak krótkim czasie groziło bankructwem i likwidacją gospodarstwa, jego produkcji i miejsc pracy. Wielu z nich (w tym spółka Goodvalley) już w tamtym czasie, przed wejściem w życie ustawy, wyłączyła ok. 20% gruntów na rzecz rolników – w toku zgodnych i spokojnych negocjacji prowadzonych z ANR.
– Trzeba też przypomnieć, że w latach 90. leżące odłogiem ziemie i puste fermy nie mogły znaleźć ani nabywców, ani użytkowników. Dzierżawcy, którzy w tamtym czasie decydowali się na zawarcie umów, robili to w warunkach ogromnego ryzyka. Zatrudniali ludzi na terenach, gdzie stopa bezrobocia sięgała ponad 40%, byli zobowiązani wykupić majątek obrotowy od AWRSP (Agencji Własności Rolnej Skarbu Państwa), inwestować i rozwijać gospodarstwa. Gwarantowano im w zamian stabilność dzierżaw. Niestety państwo polskie nie wywiązało się z tego zobowiązania. Dzisiaj OPR-y są jedynym, choć tylko częściowym, rozwiązaniem tego problemu – wyjaśnia Grzegorz Brodziak.
620 ha, które uratują wiele miejsc pracy?
W ocenie Brodziaka, w przypadku ośrodków produkcji rolniczej, Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi, a także KOWR podjęli trudne dla dzierżawców, ale rozsądne decyzje.
– W ich wyniku, z dotychczasowych dzierżaw zostaje wyłączonych nawet do 80% gruntów na rzecz rolników indywidualnych. Tylko 20-40% gruntów zostaje przypisanych do istniejących budynków inwentarskich, bazy magazynowej i innej infrastruktury, pozwalających spełnić absolutne minimum wymogów prawnych, środowiskowych i gospodarczych niezbędnych do kontynuacji (często po zmniejszeniu) produkcji zwierzęcej, roślinnej, paszowej i innych im towarzyszących – tłumaczy Grzegorz Brodziak.
W przypadku OPR Giżyno, z pierwotnie dzierżawionych przez spółkę Goodvalley 3126 ha, do OPR przypisano 620 ha, a 2506 ha (czyli 80%) już trafiło lub wkrótce trafi do rolników indywidualnych – i tylko do nich, bo są to przetargi ograniczone.
Płącą podatki i wspomagają samorządy
Prezes Goodvalley Agro zwraca uwagę, że firma pełni "bardzo ważną rolę w lokalnych społecznościach".
– Gwarantujemy miejsca pracy, wspieramy rozwój gospodarczo-społeczny, angażujemy się we wsparcie lokalnych inicjatyw. Ilustracją niech będzie przykład z lokalnego rynku mieszkaniowego we wsi Przechlewo (gdzie Goodvalley tworzy miejsca pracy dla kilkuset osób). Mieszkańcy stawiają kolejne domy, a lokalni przedsiębiorcy kolejne mieszkania – rozwój społeczności to także rozwój kolejnych lokalnych firm. Co więcej, jako spółka, zapewniamy budżetowi gminy Przechlewo rocznie kilka milionów złotych podatków, a wszystkie 20 gmin popegeerowskich, na których terenie działamy, zasilamy rocznie łącznie kwotą ok. 30 mln zł, właśnie w ramach wypłaconych podatków – wyjaśnia Grzegorz Brodziak.
Apel o to, aby nadal produkować
W skali kraju KOWR proceduje obecnie przetargi na OPR o łącznej powierzchni ok. 4000 ha. Potencjalnie może ich powstać kilkanaście. Gdyby nawet założyć, że obejmą one łącznie powierzchnie kilkunastu tysięcy hektarów, wciąż mówimy o zaledwie 0,1% użytków rolnych w Polsce.
– W naszym przekonaniu taki areał nie powinien być uzasadnieniem dla likwidacji wymiernie prosperujących gospodarstw towarowych prowadzących produkcję zwierzęcą, zatrudniających tysiące ludzi i tworzących znaczącą wartość dodaną. Warty podkreślenia jest także fakt, że gospodarstwa towarowe to także dodatkowe możliwości dla rolników indywidualnych, z którymi podejmują współpracę m.in. w zakresie skupu zbóż, nawożenia, usług, innowacji, miejsca praktyk itd. – mówi Brodziak.
W związku z tym apeluje o to, aby "gospodarstwa towarowe, gwarantujące miejsca pracy i wspierające rozwój społeczno-gospodarczy lokalnych społeczności mogły nadal funkcjonować, wspierać rozwój lokalny".
– Ta niewielka część polskiego sektora rolnego jest także gwarancją konkurencyjności państwa na coraz trudniejszym globalnym rynku. Nie odbierajmy pracownikom gospodarstw towarowych i ich rodzinom prawa do godnego życia, możliwości podnoszenia jego poziomu, a także rozwoju osobistego. Nie odbierajmy społecznościom lokalnym podmiotów, które zasilają budżety lokalne. Dążmy wspólnie do wymiernego rozwoju wsi, gmin, powiatów, województw i całego kraju – apeluje Grzegorz Brodziak.
Będą kolejne przetargi, emocje sięgną zenitu?
Nic nie wskazuje na to, aby sytuacja wokół spółki Goodvalley miała się uspokoić. 1 lipca w oddziale terenowym KOWR w Pruszczu Gdańskim (woj. pomorskie) mają się odbyć trzy przetargi na dzierżawę państwowych gruntów.
Plan jest taki, aby powstały trzy nowe ośrodki produkcji rolniczej: Płaszczyca (484 ha), Pawłówko (355 ha) i Dobrzyń (575 ha). Tymi przetargami jest zainteresowana spółka Goodvalley, która chce prowadzić produkcję zwierzęcą po restrukturyzacji.
Rolnicy indywidualni już zapowiedzieli swoją obecność i protesty.
Krzysztof Zacharuk
