
Minister Czesław Siekierski w rozmowie z top agrar Polska kolejny raz powtórzył, że nie można podważać ustaleń, które zostały poczynione z rolnikami indywidualnymi wcześniej.
– Nie może być tak, że gdy są pewne ustalenia, pewne reguły i zasady, nagle wszystko się przewraca. Na temat ośrodków produkcji rolniczej rozmawialiśmy z rolnikami od wielu miesięcy. Ustaliśmy, że generalnie większość ziemi z tzw. dużych dzierżaw trafi właśnie do rolników indywidualnych (ok. 56%), część gruntów do spółek Skarbu Państwa, a pozostałe do ośrodków produkcji rolniczej (OPR), które będą podlegały procesowi przetargów – zaznaczył minister.
Nie można powtórzyć błędów z przeszłości
Szef resortu rolnictwa dodał, że OPR-y mają zapewnić dalsze zatrudnienie osobom pracującym od lat w spółkach starających się o ponowną dzierżawę gruntów po restrukturyzacji, czyli w ramach OPR.
– To są duże grupy ludzi, nie można pozwolić, aby z dnia na dzień straciły pracę. Jeżeli nie będzie OPR-ów, ci ludzie zostaną bez warunków do życia. Nie możemy ich potraktować tak, jak kiedyś potraktowano pracowników PGR-ów – zaznaczył minister Siekierski.
– OPR-y gwarantują zachowanie produkcji zwierzęcej. Doskonale wiemy, że gdy produkcja zwierzęca zostanie zakończona w jednym miejscu, już się do niej nie wraca – przyznał minister.
Awantura w Koszalinie, odwołany przetarg
– Nie może być tak, że nieliczna grupa rolników, zainteresowana pozyskaniem konkretnej ziemi, wywiera na urzędników KOWR nacisk, aby odstąpić od czynności. Nie akceptujemy takich działań. Będziemy dalej prowadzić przetargi na OPR-y – zaznaczył kategorycznie minister rolnictwa.
Ostre słowa ministra są pokłosiem wydarzeń z Koszalina, gdzie 27 czerwca dyrektor tamtejszego oddziału terenowego KOWR, pod naciskiem grupy rolników i polityków, którym przewodził poseł Czesław Hoc (PiS), zdecydował o unieważnieniu przetargu na 620-hektorowy OPR Giżyno. Pisaliśmy o tym.
Ośrodek produkcji rolniczej wydzielono ze znacznie większego areału gruntów dzierżawionych przez firmę Goodvalley (chodzi o utrzymanie produkcji zwierzęcej, a konkretnie trzody chlewnej).
– To przetarg ustawiony pod konkretnego dzierżawcę, tak zwana ustawka. Czas na zgłoszenie był krótki, wymagania zaporowe, więc nie mamy szans konkurować z korporacjami, które dysponują flotą maszyn i kontaktami z uczelniami – grzmieli rolnicy.
Ostatecznie, po długich pertraktacjach, dyrektor KOWR Marek Gil odwołał przetarg. – Ja odwołuję dzisiejszy przetarg. W poniedziałek podpisuję nowe ogłoszenie. Macie 21 dni, by wypracować wspólne stanowisko w zespole Ziemia – ogłosił.
"Demokracja dopuszcza różne formy protestu"
Jak postępowanie dyrektora Gila ocenia minister rolnictwa? – Dyrektor koszalińskiego KOWR popełnił błąd, jego decyzja nie była właściwa – stwierdził Czesław Siekierski. Jednocześnie podkreślił, że w sytuacji, gdy do budynku weszli rolnicy, nie było warunków do przeprowadzenia tego przetargu.
– Nie wiem, na ile było to działanie napastliwe ze strony rolników, a na ile wiara dyrektora w to, że partnerskie, otwarte i szczere rozmowy doprowadzą do porozumienia – mówił szef resortu rolnictwa.
We wtorek, 1 lipca w oddziale terenowym KOWR w Pruszczu Gdańskim (woj. pomorskie) mają się odbyć trzy przetargi na dzierżawę państwowych gruntów.
Plan jest taki, aby powstały trzy nowe ośrodki produkcji rolniczej: Płaszczyca (484 ha), Pawłówko (355 ha) i Dobrzyń (575 ha). Tymi przetargami jest zainteresowana spółka Goodvalley, która chce prowadzić produkcję zwierzęcą po restrukturyzacji.
Rolnicy indywidualni już zapowiedzieli swoją obecność i protesty.
Co na to minister rolnictwa? – Demokracja dopuszcza różne formy sprzeciwu, różne formy protestu. Rolnicy mają prawo demonstrować, sprzeciwiać się tej sytuacji, ale nie mają prawa ingerować w taki sposób, aby zatrzymywać pewne procedury administracyjne, które się ustaliło – podkreślił Czesław Siekierski.
Krzysztof Zacharuk