StoryEditor

Nowe przepisy zwiększą dostęp do odsadków i cieląt, ale utrudnią hadel wołowiną?

Polska Platforma Zrównoważonej Wołowiny zwróciła się do Stefana Krajewskiego, ministra rolnictwa ze stanowiskiem dotyczącym rekategoryzacji zakażenia wirusem choroby niebieskiego języka (BTV) do kategorii D. Co to oznacza w praktyce?

29.09.2025., 19:00h

W UE toczy się dyskusja nad zmianą kategorii choroby BTV. Jacek Zarzecki, wiceprzewodniczący Polskiej Platformy Zrównoważonej Wołowiny zaznacza, że w związku z tym, że obserwujemy systematyczny spadek pogłowia w Polsce i UE, a wiele gospodarstw rezygnuje z produkcji mleka i przestawia się na produkcję bydła mięsnego, brakuje materiału opasowego. Na polskim rynku cieląt i odsadków typowo mięsnych jest niewiele, co pokazuje, że sprawna wymiana handlowa w tym przypadku jest bardzo ważna. Równie ważne w gospodarstwach jest zachowanie systematyczności obrotu, a tym samym płynności finansowej, która z kolei zależy od możliwości zakupu materiału opasowego. Większość odsadków i cieląt mięsnych rolnicy kupują od importerów. Import jest utrudniony przez BTV. 

Będzie łatwiej o cielęta i odsadki?

- Swoboda obrotu zwierzętami jest kluczowa dla stabilności ekonomicznej. Dlatego przeniesienie BTV do kategorii D uprości przepisy dotyczące przemieszczania zwierząt w UE, zniesie obecny podział na strefy wolne i objęte restrykcjami, co ułatwi dostęp do materiału hodowlanego i opasowego. Import bydła z roku na rok rośnie i w zeszłym roku przekroczył ponad 260 tysięcy szt. Dlatego też potrzebujemy równowagi między handlem a zdrowiem: potrzebne są przejrzyste przepisy, które jednocześnie ułatwią obrót bydłem i zabezpieczą zdrowotność stad – zaznacza Jacek Zarzecki.

Jak podaje KOWR w pierwszym półroczu 2025 r. do Polski przywieziono 136 tys. szt. żywca wołowego, w którym około 60% (81 tys. szt.) stanowiły cielęta. Żywiec importujemy przede wszystkim z Litwy (33 tys. szt.), ze Słowacji (24 tys. szt.), z Łotwy (18 tys. szt.), Estonii (11 tys. szt.), Irlandii, Niderlandów i Węgier (po 8 tys. szt.).

Komplikacje w handlu wołowiną?

Z jednej strony zmiana kategorii to korzyść dla wymiany handlowej wewnątrz Wspólnoty, z drugiej komplikacje, gdyż kraje trzecie wymagają dokumentów potwierdzających, że zwierzęta są wolne od BTV. W takiej sytuacji będzie konieczność wypracowania nowych porozumień bilateralnych i certyfikacji.

- Jednak w obecnej sytuacji zagrożona jest rentowność blisko 100 tysięcy gospodarstw rolnych zajmujących się opasem i uzależnionych od zakupu bydła. Polska Platforma Zrównoważonej Wołowiny stoi na stanowisku, że rekategoryzacja BTV do kategorii D przyniesie korzyści sektorowi wołowiny w Polsce poprzez ułatwienie handlu, jednak potrzebujemy zapewnienia mechanizmów nadzoru i wsparcia w zakresie szczepień: umożliwienie stosowania szczepień profilaktycznych przeciwko BTV, z częściowym finansowaniem publicznym, co ograniczyłoby ryzyko epidemiczne. Apelujemy, aby Polska aktywnie uczestniczyła w pracach Komisji Europejskiej i dążyła do wypracowania kompromisu: ułatwienia obrotu bydłem przy jednoczesnym utrzymaniu skutecznych narzędzi kontroli i wsparcia dla hodowców – podkreśla Zarzecki.

Ile Polska eksportuje wołowiny?

Jak wynika z najświeższych danych KOWR Polska rocznie produkuje 500–600 tys. ton żywca wołowego. Jest ponadto 5 producentem wołowiny w UE, tuż po Francji, Niemczech, Hiszpanii i Włoszech. Warto zaznaczyć, że nawet 80-90 proc. produkcji jest eksportowane ponad 80% – do krajów UE, reszta na rynki krajów trzecich.

- W pierwszym półroczu 2025 r. z Polski wyeksportowano 280 tys. ton produktów wołowych i cielęcych (w ekwiwalencie tusz), o 4% więcej niż przed rokiem. Przychody z eksportu wyniosły ponad 1,7 mld euro (7,4 mld zł) i były o 32% większe rok do roku – czytamy w raporcie KOWR.

Największymi odbiorcami spoza UE jest Turcja (9%, 21 tys. ton), Wielka Brytanii (4%, 10 tys. ton) i Izrael (2%, 3 tys. ton) (dane za pierwsze półrocze). Jednak rozmowy konieczne będą w przypadku wszystkich państw trzecich m.in. krajów arabskich czy azjatyckich. Obecnie wysyłamy wołowinę do 20-25 państw poza UE.

- Obostrzenia w przemieszczaniu zwierząt w przypadku niebieskiego języka są de facto gorsze niż przy pryszczycy. Brak zwierząt to problem dla 100 tysięcy gospodarstw, ale i zakładów, które aby zdobyć towar muszą podbijać stawkę żeby utrzymać moce przerobowe. To powoduje windowanie cen, które dzisiaj mamy prawie najwyższe w Europie. Niby to cieszy, ale może się to odbić czkawką, bo nasi odbiorcy będą, innych rynków dostaw, a może być tak, że zakłady z powodu braku zwierząt będą ściągały tusze z zagranicy do rozbioru. Nie możemy przegrzać koniunktury, bo skończy się to źle – dodaje w rozmowie z naszą Redakcją Jacek Zarzecki.

Dorota Kolasińska
Autor Artykułu:Dorota Kolasińska Redaktor Prowadząca topagrar.pl
Pozostałe artykuły tego autora
Masz pytanie lub temat?Napisz do autora
POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ
04. grudzień 2025 23:01