Bracia Kosińscy wraz z ojcem prowadzą gospodarstwo w trzech miejscowościach na Podlasiu - w Rudce, w Popławach (60 ha) oraz w Augustowie pod Bielskiem (100 ha). Sercem przedsięwzięcia jest Rudka. W latach 90-tych ojciec Grzegorza i Krzysztofa wydzierżawił popegeerowskie gospodarstwo o powierzchni 300 ha, razem z budynkami, w których utrzymywane było 80 krów mlecznych. W Popławach wówczas utrzymywał 25 krów. Po 15 latach, w 2008 r. wykupił gospodarstwo. Bracia wspominają, że warunki zarówno inwentarskie, jak i stan upraw polowych zastano w niezbyt dobrej kondycji.
- W pierwszym roku z 300 hektarów uzyskaliśmy 300 ton zbóż, a 80 krów produkowało 100 l mleka dziennie. To raczej marny wynik, ale nie poddawaliśmy się. Powolną i bardzo mozolną pracą doprowadzaliśmy uprawy do porządku. Dokupowaliśmy ziemię i powiększaliśmy stado – mówi Grzegorz Kosiński, który w gospodarstwie zajmuje się produkcją roślinną. Stopniowo rosła powierzchnia upraw i kształtowały się plany na przyszłość i rozbudowę. Obecnie gospodarują na powierzchni około 750 ha, produkują mleko od 600 krów i utrzymują około 600 szt. młodzieży.
Obora wolnostanowiskowa na 526 legowisk
Nowo wybudowana obora ma wymiary 35 x 132 m, z centralnie położonym stołem paszowym, jest podzielona na cztery grupy. Wyposażona jest w 526 legowisk na gumowych matach. Budynek ma 12,5 m wysokości w kalenicy, gdzie znajduje się świetlik szerokości 4 m. Krowy chłodzi 16 wentylatorów średnicy 5 m, które są umiejscowione nietypowo, bo nad legowiskami, a nie stołem paszowym.
Ściany boczne są wyposażone w kurtyny elastyczne, którymi steruje stacja pogodowa - automatycznie otwierają się i zamykają w zależności od temperatury na zewnątrz i wewnątrz budynku. W każdej grupie znajdują się po dwa czochradła. Stół paszowy wyposażony jest w podwójną rurę karkową. Na betonowej posadzce pracują zgarniaki łańcuchowe, które uruchamiają się co dwie godziny (zgarniają gnojowicę do zbiornika o pojemności 500 m3).
- Wszystkie krowy w trakcie laktacji oraz krowy w pierwszej fazie zasuszenia są utrzymywane w nowym obiekcie. Docelowo chciałbym krowy zasuszone przenieść i utrzymywać w nim tylko grupę produkcyjną – wyjaśnia Krzysztof Kosiński, odpowiedzialny w gospodarstwie za produkcję zwierzęcą.
Cielęta w budkach igloo – podwójnych i indywidualnych
W starszych budynkach przebywa młodzież i znajdują się także dwie porodówki – osobno dla krów i dla jałówek, gdzie zwierzęta trafiają na trzy tygodnie przed wycieleniem. Z kolei cielęta od urodzenia do 2. miesiąca życia są utrzymywane w indywidualnych budkach typu igloo.
- Zaczęliśmy wprowadzać trochę budek podwójnych. Badania pokazują, że cielęta lepiej się rozwijają i socjalizują. W tym kierunku też idzie prawodawstwo unijne i mówi się, że za kilka lat będzie to wymóg. Oczywiście budki indywidualne mają niekwestionowane zalety. Możemy indywidualnie podejść do cielęcia, obserwować spożycie paszy, szybciej zareagować jeśli pojawią się jakieś problemy. Jednak musimy podążać za trendami konsumentów – mówi Krzysztof.
Cielęta po dwumiesięcznym pojeniu mlekiem, stopniowo odstawianym, przechodzą do kojców zbiorowych w cielętniku, a stamtąd do jałownika. Byczki są sprzedawane w wieku dwóch-trzech tygodni, trafiają do innych gospodarstw z mięsnym profilem produkcji. Seksowane nasienie jest stosowane tylko u jałówek, reszta krów jest inseminowana nasieniem konwencjonalnym.
Karuzela na 40 stanowisk i system zarządzania stadem
Początkowo krowy były dojone w hali udojowej typu rybia ość 2x6, potem w hali 2x8 stanowisk. W 2012 r. dój 330 krów zajmował 5 godz. rano i 5 godz. wieczorem.
- 70 krów na godzinę to i tak nie był zły wynik. Praca była bardzo uciążliwa, system awaryjny, często się psuł i trzeba było dzwonić po serwis. W pewnym momencie wszystko siadało, przekroje rur i systemy schładzalnicze nie były dostosowane do tej ilości mleka, zbiorniki były za małe, był problem z elektryką. Mieliśmy dość – wymienia Krzysztof Kosiński. Udało się uruchomić nowy budynek, w którym znajduje się karuzela na 40 stanowisk.
Dój 170 krów zajmuje godzinę, a całego stada około 3 godzin. – To była rewolucja jeśli chodzi o dój, do tego oczywiście większy zbiornik, cała infrastruktura, poczekalnia, bramka selekcyjna – wymienia hodowca. Karuzela usprawniła dój, a system zarządzania stadem pomaga grupować krowy, przy pomocy respondera na szyi. System oprócz identyfikacji zwierząt, wykrywa ruję, mierzy podstawowe zachowania behawioralne jak leżenie i przeżuwanie. Bramka selekcyjna pomaga w wyłapaniu krów chorych, do inseminacji czy przegrupowania.
- To też bardzo ułatwiło pracę, bo już przy takim stadzie liczącym kilkaset krów, chodzenie z karteczkami, latarkami, szmatką do wytarcia kolczyków, żeby zidentyfikować sztukę, było okropnie uciążliwe – wspomina Krzysztof Kosiński. Stado podzielone jest na kilka grup, dlatego tak ważna jest regularność procesu grupowania (tu akurat odbywa się raz w tygodniu). Respondery są zakładane już w grupie 13.-14. miesięcznych jałówek przed inseminacją, później zdejmowane i zakładane po wycieleniu.
Grupowe żywienie krów
W gospodarstwie krowy są żywione TMR z podziałem na grupy technologiczne. Pierwszą grupę stanowią krowy do 100-120 dnia po wycieleniu tzw. „rozszerzony fresh”, mające wydajność około 50 l dziennie. Drugą grupę stanowią krowy „fresh”, w której są same pierwiastki.
- Jest duża zaleta takiej organizacji, bo daje spokój młodym samicom. Mają jeszcze dodatkowe kilka miesięcy na przyzwyczajenie się do nowej sytuacji. Oddzielenie ich od wieloródek ogranicza stres, nie ma walki o miejsce przy stole paszowym. Widzimy to też w wydajności – dodaje Krzysztof Kosiński. Pierwiastki produkują średnio 36-37 l.
Dawka paszowa opracowana przez doradców żywieniowych jest przygotowana na bazie kiszonki z traw i kukurydzy, pasz treściwych, kiszonego ziarna kukurydzy, śruty rzepakowej i sojowej, suplementowana mieszanką mineralną i witaminową.
Rolnicy tak przygotowują zbiór trawy, lucerny i Mieszanki Gorzowskiej, żeby wszystko znalazło się w jednym silosie. Tylko jeden pokos lucerny, zwykle trzeci, trafia na oddzielną pryzmę, bo trawy w tym okresie nieco wolniej rosną i trudniej jest zgrać zbiór z odpowiednią fazą wegetacji zielonek.
- Między pierwszym, a drugim pokosem mamy 4-5 tygodni, a między drugim, a trzecim mamy już 7-8 tygodni. Lucernę wtedy kosimy wcześniej, są żniwa i wracamy do traw – tłumaczy Grzegorz.
Wydajność na poziomie 12 tys. l od krowy
Mleko od braci Kosińskich codziennie odbiera SM Mlekovita. Średnia wydajność krów dobija do 12 tys. l, ale jest nadal przestrzeń do wzrostu.
- Do tej pory cały czas mając w głowie to, że powstanie nowa obora, zwiększaliśmy liczbę krów. Selekcja była bardzo delikatna, bo sprzedawaliśmy tylko krowy, które już naprawdę nie nadawały się do dalszej produkcji. Powiększyliśmy stado bez zakupu ani jednej sztuki, ani jednej jałówki. W ciągu 10 lat z 200 krów dojnych dobiliśmy do 600. Nie mogliśmy sobie pozwolić na sprzedaż jałówek, genotypowanie czy jakieś bardziej profesjonalne zarządzanie tą hodowlą. Nie chcemy już zwiększać pogłowia, zostaniemy przy około 530 krowach w laktacji – wyjaśnia Krzysztof Kosiński i dodaje, że widzi potencjał do wzrostu wydajności. Jednak nic na siłę. Wydajność wzrosła stopniowo, a złożyło się na to kilka czynników – przestronne budynki, poprawa dobrostanu, bazy paszowej i sytuacji na łąkach i polach.
- Myślę, że sukces tkwi we wszystkim po trochu. Uważam, że jest pięć kluczowych warunków dobrej hodowli z sukcesem - dobrostan, genetyka, odchów cieląt, żywienie i rozród. W żywieniu najważniejsze są pasze objętościowe i na tym się skupiamy – dodaje hodowca. Podkreśla, że największy postęp nastąpił po zmianie budynków, bo od 2020 r. produkcja mleka wzrosła dwukrotnie. Jednak trzeba podkreślić, że w ciągu 15 lat skok był niewyobrażalny z 2,5 tys. l do 20 tys. l dziennie. To jeden z czynników, który wpłynął w dużej mierze na zmianę struktury upraw, gdyż wzrost ilości hektarów był nieporównywalnie mniejszy niż wzrost produkcji mleka.
Pasze objętościowe kluczowe
Jak podkreślają hodowcy, większość, bo aż 80 proc. gruntów jest przeznaczona pod uprawę roślin paszowych – kukurydzy, traw z TUZ-ów i gruntów ornych, Mieszanki Gorzowskiej i lucerny, resztę stanowią zboża (jęczmień, pszenica).
Ostatnie suche lata nauczyły rolników, że konieczne są spore zapasy pasz objętościowych, zmiana struktury upraw, ale też odpowiednie gospodarowanie wodą i zmiana podejścia do klasycznej uprawy gleby. Wzrost kosztów produkcji np. paliwa, energii, czy serwisu maszyn, też miał z pewnością swój udział.
- Żeby wybudować bazę pasz objętościowych, na początku sialiśmy nawet 120 ha Mieszanki Gorzowskiej DSV. W tym czasie zajęliśmy się poprawą jakości i ilości pasz objętościowych pochodzących z TUZ położonych na nadrzecznych terenach. Trzeba było to robić kwaterami, co jest czasochłonne i pracochłonne. Ale dochodzimy do momentu, kiedy już produkują bardzo dobrze. Stopniowo zmniejszaliśmy zasiewy Mieszanki Gorzowskiej, teraz wystarcza 70 hektarów – wyjaśnia Marcin Mierzejewski, specjalista DSV Polska i doradca w gospodarstwie Kosińskich.
Mieszanka Gorzowska DSV króluje w Rudce
Mieszanka Gorzowska DSV w tym gospodarstwie jest siana po zbożach lub kukurydzy na kiszonkę. - Warto pamiętać, że jeżeli wybierzemy pierwszy wariant, trzeba od początku pomyśleć o walce z samosiewami zbóż, bo one przy uproszczonej uprawie potrafią niekorzystnie wpłynąć na rozwój Mieszanki Gorzowskiej – dodaje Mierzejewski. Podkreśla, że najlepiej zaraz po żniwach, wzruszyć ziemię talerzówką na głębokości 2-3 cm, żeby samosiewy skiełkowały i wykonać kolejne zabiegi według uprawy tradycyjnej bądź uproszczonej. Zboża, szczególnie w dużej ilości, będą konkurowały z gorzowską przede wszystkim o wodę, której przeważnie brakuje. Mieszanka lubi nawożenie organiczne, więc rolnicy stosują około 30 m3 gnojowicy na hektar.
Kosińscy próbowali różnych metod uprawy gleby, od orki, poprzez uprawę uproszczoną pługiem dłutowym i talerzówką. Mieszanka Gorzowska radzi sobie dobrze w każdych warunkach, ale ze względów logistycznych postawili na pług dłutowy.
Mieszanka Gorzowska DSV składa się z 50 proc. życicy wielokwiatowej, 30 proc. wyki ozimej i 20 proc. koniczyny inkarnatki. Norma wysiewu to 50 kg/ha, siejemy ją na głębokość 2 cm.
Zbiór gorzowskiej – raz czy dwa?
Wielu rolników kosi Mieszankę Gorzowską dwukrotnie – pierwszy raz jesienią, drugi wiosną, ale akurat w gospodarstwie Kosińskich jest inaczej.
- Łączny zbiór, czy też plon z hektara jest niewiele większy, a skład wiosenny nie jest pomniejszony o wykę, która jest rośliną jednokośną. Rośliny motylkowe rozwijają przede wszystkim brodawki na systemie korzeniowym, wiążące N z czego korzysta życica z mieszanki, a później kukurydza. Szacuję, że przy jednokrotnym koszeniu wiosennym osiągniemy około 85% plonu dwóch pokosów wiosennego i jesiennego – podkreśla Grzegorz Kosiński.
Termin koszenia Mieszanki Gorzowskiej wyznacza trawa
- Trzeba obserwować przede wszystkim życicę, bo rośliny motylkowate inaczej reagują na temperaturę wiosną. Zbiór rozpoczynamy, gdy kłos wychodzi z pochewki. Nie czekamy do kwitnienia. Zwykle jest to między 5 a 20 maja, w zależności od pogody i przebiegu wegetacji – dodaje Mierzejewski.
W ubiegłym roku plon Mieszanki Gorzowskiej DSV wyniósł 35 ton przy zawartości 30% SM z hektara. Ten rok był wyjątkowo trudny, plon był słabszy, rolnicy zebrali około 26 ton z hektara. Warto dodać, że w gospodarstwie dominują słabsze klasy gleb i na takie w tym sezonie trafiła Gorzowska.
- Niestety w tym roku wiosna była bardzo niesprzyjająca. Szczególnie dwa tygodnie w końcówce lutego, było bardzo zimno i wietrznie. Zimą zapowiadało się pięknie, ale wiosna dała popalić. Taki jest urok tego biznesu – dodaje Grzegorz Kosiński.
Mieszanka Gorzowska i kukurydza zgraną parą w uproszczonej uprawie
Mieszanka Gorzowska jest siana przed kukurydzą z FAO 250-260. Jednak największą zmorą rolników są niedobory wody po siewie kukurydzy, co niestety zdarzało się i w tym przypadku.
- Początkowo sialiśmy kukurydzę tradycyjnie, czyli z wykorzystaniem orki, to się zupełnie nie sprawdziło. Potem zaczęliśmy stosować częściowo system uproszczonej uprawy m.in. talerzówkę, gruber i to też nie do końca zdało egzamin. Ostatnie kilka lat siejemy kukurydzę metodą strip till. Nie mamy swojego siewnika, korzystamy z usług – mówi Grzegorz Kosiński i zaznacza, że ta metoda pomaga w zatrzymaniu wody na etapie wschodów kukurydzy. Gleba po Mieszance Gorzowskiej jest dość zwarta, przykryta darnią, co również ogranicza parowanie. Pas jest uprawiony i spulchniony na głębokości 27-28 cm, jest delikatnie obniżony, przez co nawet niewielki opad trafia do zagłębienia.
TUZ-y i trawy na gruntach ornych
Aby mieć odpowiednią ilość paszy, grunty nadrzeczne trzeba było rekultywować. To była praca, która trwała kilka lat. W największym stopniu na tych terenach postawiliśmy na mieszankę DSV COUNTRY G 2014 w głównym zasiewie. Tam gdzie jest taka możliwość trawy są opryskiwane herbicydami selektywnymi, bo jak zauważa rolnik, zdarzyło mu się tego nie zrobić i plon był wówczas nawet do 40 proc. niższy.
- Dobór mieszanek na odpowiednie stanowiska jest kluczowy. Każdy chciałby mieć wszędzie życicę, koniczynę oraz lucernę, ale niestety nie jest to takie proste. Musimy zwracać uwagę przede wszystkim na herbicydy stosowane we wcześniejszych uprawach sięgające nawet dwóch poprzednich upraw – mówi Marcin Mierzejewski.
Grzegorz Kosiński podkreśla, że w tym roku w gospodarstwie został wykonany pełen zakres prac przygotowawczych na wiosnę, jeśli chodzi o użytki zielone. Zrobiliśmy badania gleby jesienią i zastosowaliśmy bogatsze nawożenie mineralne.
- Nic w ciemno, a bardziej precyzyjnie. Zrobiliśmy podsiew chwastownikiem, wałowaliśmy, było odchwaszczanie chemiczne, mechaniczne. W zeszłym roku też wapnowaliśmy – dodaje Kosiński.
W gospodarstwie na gruntach ornych siane są również trawy jednoroczne, m.in. mieszanka DSV COUNTRY F 2050 (życica wielokwiatowa i westerwoldzka), z której można uzyskać 4-6 pokosów. Plusem tej mieszanki jest to, że nie trzeba szczególnie przejmować się opryskami stosowanymi w zbożach czy kukurydzy, bo mieszanka jest na nie odporna.
W najbliższych planach rolnicy mają założenie lucernika na powierzchni około 25 ha.
Podsiew traw z głową
Jak zaznacza Marcin Mierzejewski, tylko systematycznie prowadzony podsiew przyniesie zamierzone rezultaty.
- Podsiew trzeba robić z głową, najpierw pozbyć się chwastów i podsiewać najlepiej przed ostatnim pokosem, gdyż najczęściej ubytki w trawach dostrzegane są wiosną, należy przede wszystkim je odchwaścić. Najlepsza jest taka metoda: dzisiaj koszę, jutro zbieram, pojutrze podsiewam. Trzeba sprawdzać też jaki efekt dał podsiew. Jeśli robimy to systematycznie, tak jak Grzegorz, można się pokusić o dosiew 7-10 kg/ha dwa razy w roku. Jeżeli nie jest to proces systematyczny musimy uwzględnić jednorazowy podsiew jesienią lub bardzo wczesną wiosną przynajmniej 25 kg/ha. Jeżeli mamy grunty torfowe i pozbędziemy się chwastów, zachęcałbym, żeby wysiać np. mieszanki DSV COUNTRY G 2014 ok. 10-15 kg/ha i DSV COUNTRY F 2050, bądź DSV COUNTRY F 2051 około 10-15 kg/ha. Mieszanki z odmianami krótkotrwałymi siejemy na wygenerowanie plonu, a z wieloletnimi, aby zadarnić luki po chwastach. Warunkiem dla gruntów torfowych jest przede wszystkim zadarnienie – dodaje specjalista z DSV Polska.
W gospodarstwie Kosińskich rozpoczęto kilka lat temu proces poprawy struktury gleby.
- Zaczęliśmy testowo na powierzchni 20 ha, dziś jest to już ok. 50 ha, wysiew mieszanek międzyplonowych z grupy TerraLife®. Poprawiają one strukturę gleby oraz wprowadzają składniki pokarmowe dla roślin następczych, głównie azot. W gospodarstwie najlepiej sprawdzają się mieszanki MaisPro TR 50 oraz N-Fixx. Mieszanki w latach deficytu były koszone na pasze dla krów zasuszonych i młodzieży - dodaje Grzegorz Kosiński.
