– Niezwykle niepokojące jest występowanie kolejnych ognisk rzekomego pomoru drobiu. Sytuacja pogarsza się, pomimo tego, że mamy szczepionki zabezpieczające przed tą chorobą – mówi Dariusz Goszczyński, prezes zarządu Krajowej Rady Drobiarstwa – Izby Gospodarczej.
Ekspert podkreśla, że zgodnie z przepisami, cały drób komercyjny powinien być zaszczepiony. – Jako organizacje branżowe wystąpiliśmy wspólnie do resortu rolnictwa o wprowadzenie obowiązku szczepień przeciwko rzekomemu pomorowi drobiu – przypomina.
Rzeczywiście, szczepionka przeciwko rzekomemu pomorowi drobiu (chorobie Newcastle) jest obowiązkowa dla kur i indyków od 13 maja 2025 r.
Jeden schemat dla wszystkich?
Niestety cały czas widać, że skuteczność w tym zakresie nie jest jeszcze taka, jaka powinna być. Dlaczego? Często proces szczepień jest przeprowadzany nieprawidłowo lub są stosowane najtańsze, a przez to mało skuteczne szczepionki.
Swoje robi także niewłaściwa bioasekuracja. – I właśnie w tych tematach jest jeszcze dużo pracy do wykonania – przyznaje Goszczyński.
Wiadomo, że na polskim rynku dopuszczonych do obrotu jest ok. 40 szczepionek. Dostępne są szczepionki żywe (np. szczep B1 lub LaSota), inaktywowane i wektorowe, które podaje się różnymi metodami (np. do wody, przez iniekcję).
– Kluczem do sukcesu jest wybór takich szczepionek, które dają największą odpowiedź immunologiczną, najwięcej przeciwciał. W tej chwili to lekarz opiekujący się stadem ma dowolność w stosowaniu określonego schematu szczepień – tłumaczy Dariusz Goszczyński.
Branża drobiarska widzi jednak, że dowolność w tym zakresie nie zawsze zdaje egzamin. W tej sytuacji zastanawia się, czy nie wystąpić do resortu rolnictwa o zmianę przepisów i odgórne regulowanie, jakich szczepionek używać.
– Musimy ten temat ponownie przepracować nie tylko z Inspekcją Weterynaryjną, ale przede wszystkim z Ministerstwem Rolnictwa i Rozwoju Wsi. Chodzi o to, czy nie należy narzucić określonego schematu, nie bacząc na koszty. Mam wrażenie, że często hodowcy patrzą na pieniądze, bo szczepionka wektorowa, która daje najlepszą odpowiedź immunologiczną, jest droższa od innych szczepionek – przyznaje Goszczyński.
Chcąc zaoszczędzić, powodują zagrożenie
Prezes Krajowej Rady Drobiarstwa mówi wprost, że w sytuacji, z jaką mierzymy się obecnie, "różnica kilku groszy" nie powinna być tą, która decyduje o tym, że stosujemy tańsze schematy.
– Więc to wszystko musimy przepracować i obecnie na poziomie Krajowej Rady Drobiarstwa takie prace trwają. Chodzi o to, aby zidentyfikować najlepszy możliwy schemat szczepień – zaznacza Dariusz Goszczyński.
Jednocześnie zwraca uwagę, że presja wirusa jest bardzo duża. Dlaczego? – W Polsce nadal jest ogromna popularność hodowli przydomowych. I to jest rezerwuar wirusa i to nie są moje słowa, to są słowa wybitnych profesorów, którzy w terenie pobierają próbki – wyjaśnia prezes KRD.
Przydomowe kurniki do likwidacji?
– Jest bardzo dużo wirusa w gospodarstwach przydomowych. I właśnie z tych gospodarstw w łatwy sposób odbywa się transmisja wirusa do gospodarstw komercyjnych. Jeżeli drób na fermach, nawet jest wyszczepiony, ale w niedokładny sposób, to ten wirus wnika i dochodzi do zakażenia – mówi Dariusz Goszczyński i dodaje: – Dlatego po pierwsze, musimy gospodarstwa komercyjne zaszczepić w najlepszy możliwy sposób, żeby odpowiedź immunologiczna była jak najwyższa. Ale też musimy pochylić się nad hodowlami przydomowymi.
Co z nimi zrobić? – Potrzebne są zdecydowane decyzje, bo jeśli znajduję w internecie ogłoszenia dotyczące kur niosek i ktoś pisze, że sprzeda niezaszczepione, to jest trochę tak jak z ruchami antyszczepionkowymi. Niektórzy są dumni z tego, że się nie zaszczepili. Nie rozumieją jaką krzywdę robią dla całego sektora – porównuje Goszczyński.
– Wiem, że to jest bardzo trudny temat, ale są gospodarstwa przydomowe liczące kilka czy kilkanaście kur, które są rezerwuarem wirusa. Więc jeśli mówimy o strategii poradzenia sobie z rzekomym pomorem drobiu, to mając szczepionki, musimy widzieć cały obraz, nie tylko gospodarstwa komercyjne. Musimy widzieć także gospodarstwa przydomowe i znaleźć sposób na to, jak zaszczepić znajdujący się tam drób – zaznacza ekspert.
Jeżeli szybko się tego nie zrobi, drugą opcją jest całkowita likwidacja hodowli, co może spotkać się z dużym sprzeciwem społecznym.
Krzysztof Zacharuk
