
Rynek rzepaku
W rzepaku jeden problem, dwa zagrożenia
Na rzepakowych plantacjach mamy obecnie jeden istotny problem, który może generować dwa rynkowe zagrożenia prowadzące do utraty części lub nawet zdecydowanie większej wartości przychodów ze sprzedaży rzepaku.
Problemem jest odradzający się na plantacjach rzepak, który po zakończeniu kwitnienia pędów głównych na nowo zakwitł obsypując kwiatami odgałęzienia boczne. Dwa tygodnie odstępu pomiędzy pełnią kwitnienia zasadniczej części rzepaku i jego odrostów tworzyć może zagrożenia, nie tylko dla samej uprawy, ale także dla handlu.
Pierwszym z nich i w zasadzie przyczynkiem od obydwu skutków jest trudność wynikająca z praktycznej niemożności wybrania optymalnego terminu zbioru dla obydwu części rzepakowego łanu. Główne pędy będą już mocno przejrzałe i mogą się osypywać, a my chcąc maksymalizować plon będziemy czekać na sporą ilość nowych łuszczyn. Wtedy starta tak, czy siak.
Jeśli "zdjemiemy" rzepak celując w plon podstawowy, na przyczepę trafia też nie do końca dojrzałe nasionka młode i wpłyną na mniejsze zaolejenie. Wówczas po trzech latach dobrych efektów kontraktów na warunkach niemieckich z dopłatami możemy mieć problem. Warto to wcześniej sprawdzić zanim się zrobi duży kontrakt, bo można wówczas sporo stracić.
Zagrożenie jeszcze większych straty wynika z naturalnej chęci wyrównania łanu. Dziś przemysłowo rzepaku na pokosy już prawie nikt nie kładzie, zresztą przy występujących gwałtownych ulewach może to się odbić czkawką, więc jedynym sposobem byłaby desykacja. ALE!!! UWAGA!!! Pozostałości glifosatu są sprawdzane w handlu i grozi za to ogromna kara związana z obciążeniem od przetwórcy za wycofanie całej partii towaru, a nawet produktu z rynku. Tego więc glifosatem robić się nie powinno. Musimy sami zdecydować o optymalnym terminie i nie kombinować, bo straty mogą przerastać przychody.