Ze słów reprezentantki przetwórców wynika, że w Polsce nie kupujemy ukraińskiego rzepaku, ale kupują go np. Niemcy. W tej konsekwencji nasze zakłady nie wykorzystują w pełni mocy przerobowych i tym samym ich produkcja jest najzwyczajniej w świecie droższa, a potem wszyscy spotykają się na jednym rynku, dodatkowo zapchanym w naszym kraju tańszą śrutą ze Wschodu. Na produkty pochodzenia rzepakowego bowiem nie ma embarga.
Vittera, inwestując mocno w zakład przetwórstwa rzepaku i soi w Bodaczowie stała się w ostatnich latach ważnym partnerem dla rolników na wschodzie naszego kraju. Dlatego Agnieszka Szechniuk zarządzająca właśnie częścią rzepakowa w tym koncernie w Polsce, poinformowała także o tym jak Komisja Europejska wyznaczając zasady odsprzedaży tego zakładu zadbała o zabezpieczenie interesów polskich rolników.
