– Przecież świat z tego korzysta, a polscy rolnicy są odcięci. Uważam, że już najwyższy czas, aby podjąć rozmowę o GMO – mówi Marcin Sobczuk, prezes zarządu Zamojskiego Towarzystwa Rolniczego.
Nie ma sensu się oszukiwać
Rolnik był gościem 7. edycji konferencji "O-Polski rynek rzepaku i zbóż", która 22 maja odbyła się w Prószkowie k. Opola.
Marcin Sobczuk podkreślał, że wszyscy niemal codziennie zjadamy potrawy, które zostały przygotowane z użyciem roślin GMO, na przykład śruty sojowej, którą importujemy w dużych ilościach i jest składnikiem pasz.
– Nie ma sensu się oszukiwać, że jest inaczej – tłumaczył prezes Zamojskiego Towarzystwa Rolniczego, dodając, że w Stanach Zjednoczonych praktycznie wszystko jest GMO i ludzie "jakoś tam żyją".
– Jak mamy skutecznie konkurować z państwami, gdzie uprawa GMO jest na porządku dziennym? – pytał w trakcie debaty Marcin Sobczuk.
Warto w tym miejscu wyjaśnić, że ponad 90% całkowitej powierzchni upraw roślin GMO na świecie przypada na pięć krajów: Stany Zjednoczone, Kanadę, Indie, Brazylię oraz Argentynę. W 2024 r. do krajów zezwalających na uprawę roślin GMO dołączyły Kenia, Ghana i Burkina Faso.
Z raportu International Service for the Acquisition of Agri-biotech Applications (ISAAA) wynika, że wprowadzenie odmian GMO, w których stosuje się mniej chemii, pomogło zaoszczędzić aż 748,6 mln kg substancji czynnych środków ochrony roślin. GMO miało też wpłynąć na ograniczenie emisji CO2. Same tylko odmiany odporne na herbicydy zmniejszyły liczbę przejazdów po polu, co oznacza mniejszą emisję CO2 o 39 mld kg – tyle, ile emituje 26 mln samochodów w rok. Uprawa GMO miała też uratować aż 183 mln ha przed przeznaczeniem ich pod grunty rolne.
Przeczytaj koniecznie: Ile jest upraw GMO na świecie?
W Unii Europejskiej praktycznie nie uprawia się odmian genetycznie zmodyfikowanych, jednak jest dopuszczony import niektórych produktów z GMO (sztandarowym przykładem jest śruta sojowa z Brazylii). Genetycznie zmodyfikowana soja, a w zasadzie poekstrakcyjna śruta z soi zmodyfikowanej genetycznie, jest głównym komponentem białkowym stosowanym w paszach.
Lepsza konkurencyjność to podstawa
Uprawa roślin GMO, czyli organizmów genetycznie zmodyfikowanych w celu nadania im pożądanych cech, jest w naszym kraju zakazana. Celem uprawy GMO jest przede wszystkim uzyskanie roślin, które są bardziej odporne na niekorzystne warunki środowiskowe, szkodniki, choroby, a także roślin, które są bardziej plonujące i mają lepszą jakość.
Za tym, aby umożliwić uprawę roślin GMO w Polsce, opowiedziało się niedawno Porozumienie Rolników "Zboża, oleiste, białkowe razem". Pisaliśmy o tym tutaj. Członkowie inicjatywy zwrócili uwagę, że taki ruch wpłynie na poprawę konkurencyjności polskiego rolnictwa na globalnym rynku.
Nie straszyć, ale dać szansę na rozwój
W styczniu 2020 r. weszła w życie ustawa o oznakowaniu produktów wytworzonych bez wykorzystania organizmów genetycznie zmodyfikowanych. Nowe prawo umożliwiło producentom dobrowolne, zgodne z przepisami znakowanie żywności i pasz ujednoliconymi na terenie Polski znakami graficznymi ("Bez GMO" oraz "Wyprodukowano bez stosowania GMO").
Ówczesny rząd Zjednoczonej Prawicy podkreślał, że nowe przepisy mają umożliwić konsumentom dokonywanie "bardziej świadomego wyboru podczas zakupów".
"Dzięki przyjętym rozwiązaniom wzmocniona zostanie konkurencyjność polskich produktów, tj. artykułów rolno-spożywczych, w tym produktów pochodzenia zwierzęcego, które są wytwarzane bez udziału GMO" – stwierdzono w komunikacie.
Mariusz Olejnik, prezes Spółdzielni Grup "Polski rzepak i zboża" zwraca uwagę, że dziś trzeba inaczej podchodzić do tematu i zamiast straszyć społeczeństwo GMO, należy rzetelnie informować.
Zamojskie Towarzystwo Rolnicze podkreśla z kolei, że Światowa Organizacja Zdrowia już kilka lat temu, na podstawie wnikliwych badań, potwierdziła brak negatywnych skutków zdrowotnych po spożyciu GMO.
Krzysztof Zacharuk
