StoryEditor

Wilki atakują w dużym stadzie herefordów na Warmii. Straty rzędu 40 tys. zł!

Marcin Ciok w ciągu zaledwie kilku dni stracił świeżo urodzone, czystorasowe cielęta. Wilki urządziły sobie stołówkę na pastwisku, a gospodarstwo kalkuluje straty. Pytanie czy wilki wrócą i czy uda się ochronić jedno z większych stad herefordów w Polsce?

18.06.2025., 14:00h

Wilki atakują cielęta na Warmii

Marcin Ciok zarządza gospodarstwem w Mysłakach Małych, w którym utrzymywane jest około 300 krów matek rasy hereford (wszystkich sztuk jest około 800). Wielokrotnie na łamach naszego miesięcznika oraz topagrar.pl pisaliśmy o hodowli, wynikach i rozwoju sklepu oraz restauracji. Tym razem zwrócił się do nas z problemem, który w wielu rejonach kraju staje się dla wielu rolników coraz poważniejszym zagrożeniem.

Wycielenia krów w stadzie rozpoczynają się w maju i trwają do lipca. Krowy są utrzymywane na pastwisku.

- W tym roku naprawdę fajnie się to sprawdziło, mamy bardzo mało porzuconych cieląt i mało upadków. Problemem okazały się wilki na kwaterach bliżej lasu, zagryzły nam cztery cielęta. Rano jeździmy i sprawdzamy stado, kiedy widzimy, że krowa zaczyna się cielić, to zostawiamy ją w spokoju na około 2 godziny i wracamy skontrolować czy jest wszystko w porządku. Po powrocie cielaki były zagryzione, albo pogryzione. W dwóch przypadkach kiedy cielęta przeżyły atak, w rany wdała się sepsa i nie udało się ich uratować – mówi Marcin Ciok. Te zdarzenia miały miejsce na przestrzeni 2-3 tygodni.

W tym roku zarządca gospodarstwa zdecydował się na podział stada na mniejsze grupy i uważa, że być może to była przyczyna, że krowom nie udało się ochronić cielęcia. Do ataków doszło w dwóch mniejszych stadach w odstępie 2-3 dni. Nigdy wcześniej w gospodarstwie wilki nie atakowały, mimo, że od lat bydło utrzymywane jest na tym terenie pastwiskowo.

- Słyszałem, że gdzieś dookoła wilki się pokazywały, kilka razy nawet je widzieliśmy, ale nie atakowały naszego stada. W większej grupie, gdzie jest ustalona hierarchia jest łatwiej się zorganizować i bronić reszty – dodaje i zaznacza, że bydło utrzymywane na zewnątrz znacznie lepiej się odchowuje, jest zdrowsze i obsługa jest wygodniejsza, nie ma więc możliwości rezygnacji z tego typu chowu. Tylko jak w takiej sytuacji je skutecznie chronić, spełniając wymagania dopłat bezpośrednich i wypasu?

Zabezpieczenie stada przed wilkami i zgłaszanie strat

- Mam dwie lub trzy linie pastucha. Do tej pory wszystko się dobrze odbywało i nie było żadnych problemów. Cieszyłem się z nowej, dobrze zakrzaczonej i zadrzewionej kwatery. Są tam rewelacyjne warunki. Natomiast w tym roku ewidentnie coś się stało, że wilki zaczęły atakować – mówi Marcin Ciok i dodaje, że szkody od razu zgłosił do Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska. Według niego procedura nie jest trudna do przejścia.

- Zachęcam, żeby wszyscy zgłaszali szkody, bo wtedy dopiero zobaczymy jakiej skali jest to problem. Wiem, że wielu rolników nie zgłasza ataków. Nawet jeśli miałoby się okazać, że nie dostaniemy żadnego odszkodowania, to warto zgłaszać i wywierać presję na wszystkich urzędach, żeby urzędnicy wiedzieli, co się dzieje w danym w rejonie. Otrzymałem oczywiście pomoc przy wypełnianiu wniosku, to nie był problem. Kłopotliwe jest natomiast, to że trzeba  czekać na odpowiedź i rozpatrzenie 60 dni. Uważam, że mogłoby to przebiegać trochę szybciej. Nie wiem czy dostanę odszkodowanie. Mam nadzieję, że tak – mówi zarządca gospodarstwa.

Jak szacuje stracił około 40 tys. zł, bo wilki zabiły dwie jałówki i dwa byczki. Jałówki w stadzie zostają na remont lub są sprzedawane do dalszej hodowli, z kolei byki są opasane, a ich mięso trafia do sklepu lub restauracji.

- Można policzyć to jako odsadka, a można policzyć to jako jałówkę cielną czy do zacielenia. To są wymierne straty i problemy, na które nie bardzo mamy wpływ. Teraz postaram się po prostu lepiej ogrodzić, może dam więcej linek pod napięciem, może mocniejszy elektryzator – mówi Marcin Ciok, który uważa, że i tak jeśli wilk będzie chciał wejść do stada to znajdzie drogę. RDOŚ co prawda może na wniosek hodowcy wypłacić pomoc finansową na lepsze zabezpieczenie gospodarstwa. Ale jak to wygląda w praktyce?

- Problem polega na tym, że mogą dać dofinansowanie do ogrodzenia 1 ha, a działka, na której się zdarzyły straty, ma 78 hektarów. Może ewentualnie dostałbym dofinansowanie do fladr, ale to rozwiązanie jest czasochłonne – mówi. Zawnioskował do RDOŚ o zgodę na płoszenie do końca 2025 r. i strzał z gumowych kul z odległości powyżej 30 m.

- Nie wolno ani płoszyć, ani tym bardziej do nich strzelać. Mogę do płoszenia wykorzystać petardy hukowe. Jednak nadal to jest kłopotliwe. Mam dwójkę małych dzieci i duże stado bydła na pastwiskach, a wilka najłatwiej wypatrzeć późnym wieczorem, albo wczesnym rankiem. Organizacyjnie trudne do zrobienia – zaznacza. Uważa, że to nie on powinien pilnować wilków, tylko ci którzy stale bronią redukcji populacji i zezwoleń na odstrzał.

Ile jest wilków w Polsce i w woj. warmińsko-mazurskim?

Marcin Ciok podkreśla, że najgorsze w tej sytuacji, w której należałoby podjąć już jakieś działania na poziomie ministerstwa klimatu i środowiska, jest to, że tak naprawdę nikt do końca nie wie, ile wilków jest naprawdę, bo dane są szacunkowe.

- Jak mamy udowodnić, że wilków jest za dużo, kiedy tak naprawdę nie znamy dokładnych liczb? Albo jest to tajemnica, albo tego nikt skrupulatnie nie policzył. Dopóki nikt tego nie zrobi, to rozmowy o zmianach w tym zakresie są bez sensu. Uważam, że warto się w ten temat bardziej zaangażować, bo to my – rolnicy, ponosimy straty i musimy zadbać o nasze interesy. Jeśli trzeba będzie pójść do sądu, to pójdziemy. Natomiast to i tak pewnie niewiele zmieni. To nie jest problem, że straciłem teraz 40 tysięcy złotych. Według mnie kłopotem będzie to, że wilki się przyzwyczają i będą stale wracać i zagryzać mi cielęta. Przecież odszkodowania są z budżetu państwa, to marnotrawstwo pieniędzy podatników. Trzeba uświadamiać wszystkie instytucje i związki rolnicze, że to jest realny problem, a my nie znamy jego prawdziwej skali. Sytuacja prędzej czy później wymknie się spod kontroli – mówi zarządca gospodarstwa. Przepisy przede wszystkim powinny być dostosowane do dzisiejszych realiów m.in. odnośnie chowu otwartego na pastwiskach, całodobowego utrzymania na zewnątrz, nocnej opieki i odszkodowań, które nie pokrywają szkód w całości.

- Wypłata odszkodowań to nie jest realna pomoc i zmuszanie rolników do całodobowej opieki też nie jest rozwiązaniem. Trzeba populację dokładnie policzyć, przecież ktoś za to dostaje pieniądze i powinien być z tego rozliczony. Dopóki to się nie stanie, nic się nie zmieni – mówi Marcin Ciok.

3 mln strat przez wilki?

Z danych GDOŚ wynika, że w 2023 r. zgłoszono 1242 szkody wyrządzone przez wilka, tj. ataki na inwentarz żywy. A wartość wypłaconych odszkodowań za te szkody wyniosła 2,98 mln złotych.

Szacuje się, że na koniec 2023 r. w Polsce żyło 5046 wilków, podczas gdy w 2014 r. jego populacja wynosiła 1276 osobników. 20 proc. tych drapieżników bytuje w woj. podkarpackim. W całej Unii Europejskiej natomiast jest ich niecałe 20 tys. Z tych samych danych wynika, że w woj. warmińsko-mazurskim populacja wilka jest szacowana na 160 osobników.

Dorota Kolasińska
Autor Artykułu:Dorota Kolasińska Redaktor Prowadząca topagrar.pl
Pozostałe artykuły tego autora
Masz pytanie lub temat?Napisz do autora
POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ
04. grudzień 2025 12:51