Polskie rolnictwo gra dziś w pierwszej europejskiej lidze – najlepsze gospodarstwa towarowe konkurują na rynkach światowych, a eksport produktów rolno-spożywczych sięga 53 mld euro i stanowi blisko 15% całego polskiego eksportu. Ten sukces nie jest jednak dany raz na zawsze. Wyczerpują się proste przewagi konkurencyjne, takie jak tania ziemia i tania siła robocza, rosną koszty pracy, energii i środków do produkcji, a nowe wymogi Europejskiego Zielonego Ładu czy transformacji energetycznej generują kolejne obciążenia.
Rolnicy potrzebują stabilnych ram Wspólnej Polityki Rolnej oraz jasnych, przewidywalnych zasad, które pozwolą planować inwestycje i rozwój gospodarstw. Rynkowe fair play musi oznaczać równe warunki konkurencji – nie można podnosić standardów unijnym producentom i jednocześnie otwierać rynku na tańszy import wytwarzany w oparciu o zakazane w UE środki. Mądry rozwój, wsparcie innowacji, lokalne przetwórstwo i energetyka z udziałem rolników to klucz, by utrzymać dochody i pozycję Polski jako lidera eksportu żywności.
- Zaproponowaliśmy, że tematem przewodnim będzie stabilna polityka, rynkowe fair play i mądry rozwój. Myślę, że znaleźliśmy się obecnie w takiej sytuacji w rolnictwie, że potrzebujemy dobrych ram politycznych, pewnych założeń, które będą gwarantem także do podejmowanych decyzji w przyszłości. Rynkowego fair play potrzebujemy w kontekście rozwoju handlu międzynarodowego i liberalizacji handlu z krajami właśnie Mercosur czy Ukrainy. Zdajemy sobie sprawę z tego, że jeżeli mamy konkurować w handlu, to na równych zasadach. Nie może być tak, że w Europie mamy obostrzenia, a importujemy produkty, które ich nie mają. Mądry rozwój z kolei to przede wszystkim pomysły na to, co dalej z naszym rolnictwem. Bardzo dobrze się rozwinęliśmy, mamy określony poziom i musimy wymyślić to rolnictwo nasze na nowo, ponieważ jak wielokrotnie na wielu porannych sesjach podkreślaliśmy, te proste przewagi nam się skończyły i musimy wymyślić, co będziemy musieli osiągnąć przez kolejne lata, żeby młode pokolenia mogły świadomie podejmować decyzje o kontynuowaniu schedy po swoich rodzicach – mówił Karol Bujoczek, dyrektor wydawniczy AgroHorti Media, podczas rozpoczęcia Sesji Głównej w Sali Ziemi w Poznaniu.
Prof. Wawrzyniec Czubak: „Ile wspólnej polityki w nowej WPR?”
Przyszłość europejskiego, a więc i polskiego rolnictwa, wyznaczy nowa perspektywa finansowa UE na lata 2028–2034. Komisja Europejska zapowiada, że rolnictwo i obszary wiejskie pozostaną priorytetem, wzmacniając bezpieczeństwo żywnościowe i strategiczną autonomię Unii. Za tymi deklaracjami muszą jednak pójść konkretne zapisy budżetowe – szczególnie w sytuacji rosnących kosztów produkcji, presji konkurencji globalnej, skutków zmian klimatu oraz kryzysów takich jak pandemia czy wojna w Ukrainie. Proponowany budżet wsparcia dochodów rolniczych to 293,7 mld euro (w tym 24,6 mld dla Polski) plus fundusz rezerwowy i środki na inwestycje, modernizację i OZE.
Nowością jest silniejsze powiązanie WPR z krajowymi Programami Partnerstwa, gdzie rolnictwo będzie konkurować o fundusze z innymi celami. Pojawia się więc kluczowe pytanie: ile „wspólnej” polityki zostanie we Wspólnej Polityce Rolnej i czy zróżnicowane wsparcie krajowe nie naruszy równych warunków konkurencji na rynku UE?
Wystąpienie prof. Wawrzyńca Czubaka pokazuje, że wspólna polityka rolna Unii Europejskiej pozostaje kluczowym filarem rozwoju polskiego rolnictwa, ale jednocześnie staje się coraz bardziej złożona i obarczona nowymi ryzykami. Jak podkreślał na Sali Ziemi w Poznaniu, „ta polityka nazywa się nie bez powodów (…) wspólną polityka rolna”, a jej fundamentem jest „bezpieczeństwo i suwerenność żywnościowa na pierwszym miejscu”, przy jednoczesnym utrzymaniu „konkurencyjności światowej naszego rolnictwa”.
Profesor UP w Poznaniu zwrócił uwagę, że Polska jest wciąż „beneficjentem netto”, ponieważ „wpłacamy w granicach 100 miliardów euro, ale jednocześnie dostaliśmy 270, czyli 170 miliardów”, z czego „jedną trzecią całości transferu, który otrzymuje Polska, trafia z tytułu wspólnej polityki rolnej”, w tym około „50 miliardów na dopłaty bezpośrednie”.
Jednocześnie ostrzega przed rosnącą zależnością: „udział środków unijnych w naszej gospodarce rolnej to jest dzisiaj dużo powyżej 40%”, co z jednej strony jest „dobrodziejstwem”, a z drugiej „bardzo dużym zagrożeniem”, bo aż tyle „jesteśmy zależni (…) od sytuacji negocjacyjnych na poziomie 27 krajów”.
W kontekście nowej perspektywy do 2034 roku prof. Czubak zauważa, że Polska ma otrzymać „123 miliardy, najwięcej ze wszystkich krajów”, ale jednocześnie pojawia się ryzyko „dwóch prędkości” we wsparciu rolnictwa, jeśli państwa członkowskie w różnym stopniu będą przeznaczały środki z Narodowych Planów Partnerstwa na obszary wiejskie. Dlatego akcentuje potrzebę „stabilnej polityki, rynkowego fair play” i „mądrego politycznego wyboru spośród narzędzi” tak, aby – korzystając zarówno z pierwszego, jak i drugiego filara WPR – nie „wylać dziecka z kąpielą” przy wspieraniu małych gospodarstw, a jednocześnie dalej wzmacniać te, które „zabezpieczają 90–95% całości podaży surowców rolnych” i realnie budują bezpieczeństwo żywnościowe.
Rolnictwo regeneratywne oparte na innowacjach
Jak podkreślał Laércio Bortolini, szef Działu Crop Science w Bayer na Polskę, kraje bałtyckie, Czechy, Słowację oraz Ukrainę podczas swojej prelekcji, firma wspiera rolników w przechodzeniu na regeneratywny model produkcji, łącząc technologie cyfrowe, nowoczesne odmiany, innowacje w ochronie roślin i współpracę z partnerami, aby zwiększyć produktywność i chronić środowisko. Rolnictwo regeneratywne, oparte na nauce i praktyce, pozwala produkować więcej przy mniejszym zużyciu zasobów, zachowując żyzność gleby i zwiększając odporność gospodarstw na zmienne warunki pogodowe.
Jak zaznaczał Laércio Bortolini, każdy rok w rolnictwie jest inny, a miniony sezon trudno uznać za wyjątkowo udany. W jego ocenie był on lepszy niż 2024, ale jednocześnie wyraźnie słabszy od lat 2022 i 2023. Jak mówił, pogoda nie sprzyjała uprawom, a rolnicy wciąż odczuwają silne niezadowolenie z powodu niskich cen płodów rolnych. W tym kontekście podkreślał, że kluczem do stabilizacji jest zwiększanie produkcji przy jednoczesnym ograniczaniu ryzyka.
– Wierzymy, że aby pomóc rolnikom, powinniśmy sprawić, by produkowali więcej. Pytanie brzmi: jak złagodzić skutki niższych cen i złej pogody? Naszą odpowiedzią jest technologia i innowacje – mówił, zwracając uwagę, że Europa dysponuje dobrymi glebami i relatywnie korzystnym klimatem, choć z roku na rok coraz bardziej nieprzewidywalnym.
Bortolini odniósł się również do presji środowiskowej, z jaką mierzą się dziś rolnicy. Jak podkreślał, rozwiązaniem ma być coraz szersze wykorzystanie danych i narzędzi cyfrowych.
– Wierzymy w siłę danych, które mogą pomóc rolnikom produkować więcej i podejmować lepsze decyzje. Rolnicy w Polsce są na to gotowi, a my dostarczamy im pakiety i rozwiązania, które dają realny obraz pola – zaznaczył. Pytany o przyszłość ochrony roślin w warunkach europejskich ograniczeń, określił ją jako duże wyzwanie, ale jednocześnie zapowiedział konkretne działania. – Możemy utrzymywać skuteczność nawet przy mniejszych dawkach, choć to trudny kierunek. Dlatego pracujemy nad nowym herbicydem, który planujemy wprowadzić w 2027 roku – podkreślił, wskazując, że innowacje pozostaną fundamentem nowoczesnego i bardziej zrównoważonego rolnictwa.
Bayer inwestuje ponad 2,6 mld euro rocznie w badania i rozwój. Wprowadza m.in. hybrydową pszenicę o wyższej wydajności, nowy herbicyd o innym mechanizmie działania oraz preparaty biologiczne, wykorzystując modelowanie komputerowe i AI.
Wiosenne przymrozki – kolejna groźna pułapka
Jak podkreślał Michael Lösche z VH Polska, przez lata za największe zagrożenie dla plonów uznawano suszę, jednak dziś na pierwszy plan coraz wyraźniej wysuwają się wiosenne przymrozki, które w warunkach zmian klimatu stają się zjawiskiem coraz bardziej nieprzewidywalnym i niszczycielskim. Cieplejsze zimy przyspieszają start wegetacji, a rośliny wchodzą w wrażliwe fazy rozwoju wciąż narażone na nagłe spadki temperatur. – Klimat się ociepla, ale to wcale nie oznacza mniejszego ryzyka mrozów. Wręcz przeciwnie, przymrozki występują częściej i w najbardziej newralgicznych momentach dla upraw – zaznaczył, przypominając, że w ostatnich latach straty dotknęły rzepak, zboża i sady w wielu krajach Europy, w tym także w Polsce. Zwracał uwagę, że coraz częściej mamy do czynienia z długimi okresami bez opadów, a następnie z gwałtownymi, nawalnymi deszczami, które zamiast pomagać, powodują dodatkowe szkody.
Lösche podkreślił, że w tak niestabilnych realiach ubezpieczenia przestają być dodatkiem, a stają się podstawowym narzędziem zarządzania ryzykiem. – Rolnicy od lat zmagają się z ryzykami pogodowymi, ale dziś ich skala i intensywność są zupełnie inne niż jeszcze kilkanaście lat temu – mówił, wskazując na potrzebę szybkiego reagowania i budowania systemowej odporności gospodarstw. Jednocześnie zwrócił uwagę na sytuację w naszym kraju. – Polska ma bardzo dobry system dopłat do ubezpieczeń rolnych, lepszy niż w wielu innych krajach europejskich. To realne wsparcie, które daje rolnikom większe poczucie bezpieczeństwa w obliczu coraz częstszych ekstremów pogodowych – podkreślił.
Jak finansować gospodarstwa przy braku stabilności na rynku?
Maciej Piskorski, dyrektor Departamentu Zarządzania Produktami Food and Agro podkreślił, że mocne rolnictwo to rolnictwo z mądrym finansowaniem bieżącym i inwestycyjnym. Według niego kluczowa jest umiejętność kumulowania nadwyżek z dobrych sezonów na gorsze lata, przy dużej zmienności cen, powiązaniach z rynkami międzynarodowymi i zmiennych regulacjach.
- Przede wszystkim, żeby zrozumieć, czym jest rolnictwo i jak mądrze nim zarządzać, trzeba uświadomić sobie kilka kluczowych kwestii. Pierwsza z nich to zmienność. Dzisiaj Pan Profesor mówił o nowej, strategicznej Wspólnej Polityce Rolnej. Mamy dwa obrazy, które dobrze pokazują tę zmianę. W pierwszej strategii najważniejsze były kwestie zrównoważenia, klimatu i ochrony środowiska – czyli podejście „od pola do stołu”. Wystarczyło pięć lat i już mówimy o innej strategii, w której w centrum stawia się rolnika, jego sytuację ekonomiczną i dochodowość. To oczywiście dla wielu osób jest powód do zadowolenia, ale pokazuje też, jak szybko zmieniają się regulacje – mówił Piskorski. Zaznaczył, że drugim rodzajem zmienności są ceny.
- Jeśli spojrzymy na notowania pszenicy czy kukurydzy na głównych giełdach – MATIF we Francji i CBOT w Chicago – widać wyraźnie, że to właśnie rynek światowy, a nie lokalny punkt skupu, kształtuje cenę zboża w Polsce. Obecnie często mówimy o niskich cenach, ale warto pamiętać, że bywały już niższe. Prognozy USDA, amerykańskiej instytucji analizującej rynki rolne, wskazują, że w kolejnym sezonie zboża będzie jeszcze więcej – praktycznie wszystkie kraje poza Ukrainą mają mieć wyższe zbiory. To oznacza dalsze wyzwania związane z zagospodarowaniem nadwyżek. Jeżeli dziś ktoś mówi, że zboża jest dużo, to w przyszłym sezonie może być go jeszcze więcej – ostrzegał Maciej Piskorski. Dodał, że podobnie wygląda sytuacja w drugiej kluczowej dla polskiego rolnictwa branży, czyli w produkcji trzody chlewnej.
- Tam również ceny są bardzo zmienne. I właśnie o to chodzi: rolnictwo jako sektor jest trwale narażone na zmienność – regulacyjną i cenową. Jeśli jednak spojrzymy na długookresową średnią cen w trzodzie, obecnie wciąż jesteśmy powyżej tej średniej, co też jest ważną informacją. W kontekście szukania mądrych rozwiązań w tak zmiennym otoczeniu warto zwrócić uwagę na rolnictwo regeneratywne, a właściwie praktyki regeneratywne. Rok temu, kiedy o tym mówiłem, widziałem u niektórych osób sceptycyzm. Dzisiaj mamy już wyniki badań przeprowadzonych na gospodarstwach w 14 krajach, obejmujących łącznie 7 tysięcy hektarów. Wynika z nich jasno, że praktyki regeneratywne dają wymierne efekty ekonomiczne -
Z perspektywy Banku BNP Paribas, od ponad 100 lat finansującego polskie rolnictwo, najważniejsze jest, jak gospodarstwo radzi sobie ze zmiennością cen. Maciej Piskorski uważa, że „rolnicy aktywni”, świadomi cykliczności, wykorzystują kredyt płynnościowy, kredyt z gwarancją FGR z dopłatą do oprocentowania czy kredyt Agromax (ok. 4,8% w IV kw. 2025 r.) jako tańsze finansowanie rozwoju, a nie łatanie braku płynności. Dzięki temu budują silne, stabilne gospodarstwa.
Debata wieńcząca Sesję Główną
Tradycyjnie podczas sesji głównej Forum Rolników i Agrobiznesu punktem kulminacyjnym jest debata, w której co roku głos zabierają eksperci, politycy i rolnicy. W tym roku wzięli w niej udział: minister rolnictwa Stefan Krajewski, wiceminister rolnictwa Adam Nowak, Artur Balazs – przewodniczący Kapituły Fundacji EFRWP i były minister rolnictwa, Damian Murawiec z OOPR, a także Ryszard Bober – rolnik i przewodniczący Senackiej Komisji Rolnictwa oraz prof. Wawrzyniec Czubak z Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu.
Wiceminister rolnictwa Adam Nowak wskazywał, że kluczowe dla przyszłości sektora są trzy procedowane dziś rozwiązania: definicja aktywnego rolnika, zasady dzierżawy oraz regulacje dotyczące produkcji zwierzęcej. Zwracał przy tym uwagę, że obecna definicja nie odróżnia realnej produkcji od działalności hobbystycznej, co osłabia gospodarstwa odpowiadające za bezpieczeństwo żywnościowe.
- Bezpieczeństwo żywnościowe zapewniają gospodarstwa towarowe, zwłaszcza wysokotowarowe. Takie gospodarstwo może upaść, a gospodarstwo małe, które nie stanowi głównego strumienia dochodu dla właściciela, ono nigdy nie upadnie, bo może być traktowane jako hobby - podkreślił.
Zdaniem Nowaka tylko kompleksowe zmiany prawne, wsparte dostępem do kredytów i systemem ubezpieczeń, mogą realnie ustabilizować sytuację rolników.
Artur Balazs w swojej wypowiedzi mocno skrytykował narrację rządu, wskazując, że sytuacja w rolnictwie jest daleka od stabilnej, o czym świadczą protesty rolników. Podkreślał, że rolnicy nie oczekują długofalowych wizji, lecz konkretnych i natychmiastowych działań, zwłaszcza w sprawie preferencyjnych kredytów. Jak zaznaczał, zapowiadane tanie kredyty są w jego ocenie iluzją, a brak dopłat do pszenicy przy cenach 600–700 zł i wysokich kosztach produkcji pogłębia kryzys. Ostrzegał także przed skutkami umowy z Mercosur, która może uderzyć w polskich producentów zbóż, drobiu i wołowiny.
Minister rolnictwa Stefan Krajewski podkreślał z kolei, że rząd działa w realiach rynku unijnego i światowego, na które Polska nie ma pełnego wpływu. Informował o prowadzonych rozmowach w Uzbekistanie, których celem jest otwieranie nowych rynków zbytu dla polskich owoców, mięsa i produktów mlecznych. Odnosząc się do Mercosur zaznaczył, że Polska podejmuje próby budowy mniejszości blokującej wraz z Francją oraz zabiega o dodatkowe zabezpieczenia finansowe dla rolników. Mówił też o działaniach na rzecz obniżenia kosztów produkcji, rozwoju energetyki na wsi i możliwości zagospodarowania nadwyżek rolnych na cele energetyczne, podkreślając jednak, że wiele decyzji wymaga zgody Komisji Europejskiej.
Damian Murawiec podkreślał z kolei, że obecny sezon to „samozbiory i brak opłacalności”. Na przykładzie swojego gospodarstwa z Żuław Wiślanych pokazywał, że przy obecnych cenach musi zebrać ok. 3,1 t rzepaku i 6,9 t pszenicy z hektara, by wyjść na zero, a kukurydza przynosi straty.
- Dopłaty nie rekompensują kosztów dzierżawy, a dramatyczne ceny warzyw, jak cebula czy ziemniaki po 20 gr/kg, pogłębiają kryzys - powiedział. W jego ocenie bez realnych działań osłonowych fala protestów będzie narastać.
Natomiast Ryszard Bober wskazywał na spadek eksportu zbóż, utratę rynków w Afryce oraz ogromną presję rynku światowego, gdzie liczy się skala. Podkreślał potrzebę odbudowy eksportu, dywersyfikacji kierunków sprzedaży i wzmocnienia przerobu, m.in. na cele biopaliwowe, jednocześnie apelując o budowę silnej polskiej marki rolnej i aktywną dyplomację handlową.

