– Europa sprowadza rocznie 30 mln ton śruty sojowej, głównie z Brazylii i Argentyny. Tymczasem soja z tych krajów pochodzi z upraw GMO, prowadzonych na terenach po wylesieniu Amazonii i przy użyciu pestycydów zakazanych w UE. To hipokryzja wobec naszego Zielonego Ładu – mówi Krzysztof Piech, członek Oddolnego Ogólnopolskiego Protestu Rolników.
Rolnicy podkreślają, że Polska ma potencjał, by zwiększyć krajową produkcję roślin białkowych takich jak bobik, łubin, groch czy soja. – Dziś mamy 100 tys. ha soi. Gdybyśmy obsiali milion hektarów roślinami białkowymi, nie musielibyśmy sprowadzać śruty sojowej z zagranicy. Zyskałby polski przemysł paszowy i konsument, otrzymując produkt bez GMO i niebezpiecznych pestycydów – dodaje Piech. Zaznacza, że w krajach Ameryki Łacińskiej uprawia się soję z udziałem pestycydów, których substancje czynne albo zostały w Europie wycofane, albo nigdy nie były stosowane.
- Czy zdrowie zwierząt i ludzi nie jest naszym priorytetem? Więc dlaczego pozwalamy sobie na takie ryzyko i sprowadzamy stamtąd ten towar? Możemy w Polsce uprawiać zdecydowanie więcej roślin białkowych. Wymaga to pewnych instrumentów wsparcia w postaci dopłat obszarowych, ekoschematów, wsparcia dla hodowli, dla instytutów badawczych, które będą w ten sposób dostarczały rolnikom coraz to doskonalsze odmiany, coraz bardziej dostosowane do naszych warunków – dodaje Piech i podkreśla, że zwiększenie areału uprawy soi, ograniczyłoby jednocześnie uprawę zbóż i kukurydzy nawet o 1 mln ha, w ten sposób przeciwdziałając nadpodaży pszenicy czy kukurydzy i ich niskim cenom.
- Same korzyści, wystarczy się pochylić i poprzeć ten postulat – dodaje Piech.
Jakie rozwiązania proponują rolnicy?
Rolnicy proponują poniższe rozwiązania:
- Na poziomie Polski: premie obszarowe, wsparcie inwestycji w przetwórstwo i suszarnie, rozwój odmian odpornych na klimat.
- Na poziomie UE: dopłaty powiązane z produkcją, badania nad nowymi odmianami soi (Horizon Europe), promocja białka roślinnego w polityce paszowej i żywieniowej, kampanie w sektorze spożywczym i BIO.
- Mechanizmy wspierające pasze z UE: certyfikacja, preferencje rynkowe, dopłaty oraz badania nad alternatywnymi źródłami białka (owady, mikroalgi, fermentacja).
Produkcja soi w Polsce rośnie
W Polsce zasiano 98 tys. ha soi, najwięcej w województwach: podkarpackim, małopolskim i lubelskim i dolnośląskim. Pozytywną zmianą jest dynamiczny wzrost zainteresowania uprawą soi w północnej Polsce – powierzchnia zasiewów została w tym roku podwojona w woj. zachodniopomorskim i warmińsko-mazurskim. Najmniej soi uprawia się tam gdzie gleby są nieco słabsze m.in. w woj. łódzki i podlaskim.
Jak podkreśla Stowarzyszenie Polska Soja, to jedyna roślina, której niedostateczna skala rodzimej produkcji stanowi realne zagrożenie dla bilansu paszowego kraju. Zaznacza, że każdego roku Polska importuje śrutę sojową z areału 1,2-1,3 mln ha. Taka skala oznacza niemal całkowitą zależność białkową od zewnętrznych, pozaunijnych dostaw.
Emilia Fink-Podyma, prezes Stowarzyszenia Polska Soja również apeluje do resortu rolnictwa o oficjalne uznanie soi za uprawę strategiczną, priorytetową w grupie roślin strączkowych na nasiona w ramach PS WPR.
– Będziemy też zabiegać, aby w nowej perspektywie budżetowej dla soi została wprowadzona oddzielna "Płatność do soi konwencjonalnej" w ramach płatności bezpośrednich. Takie wsparcie pozwoliłoby przełamać opory, zwłaszcza tych rolników, którzy nie posiadają doświadczenia w jej produkcji lub mają za sobą nieudane próby, ale są skłonni się jej uczyć – dodaje Emilia Fink-Podyma.
Z kolei Izba Zbożowo Paszowa zaznaczyła, że zmniejszenie importu soi to ambitny postulat, ale trzeba pamiętać, że przemysł paszowy opiera się dziś na stabilnych dostawach z Ameryki Łacińskiej, ale stopniowa transformacja jest możliwa, tylko wymaga czasu i finansowania. Natomiast resort rolnictwa rozważa dalsze instrumenty, które mogłyby zwiększyć opłacalność uprawy roślin wysokobiałkowych, więc postulat rolników wydaje się słuszny.
- Postulat jak najbardziej słuszny. Nie zastapimy w całości 3 mln ton improtowanej śruty sojowej do Polski, ale możemy zmniejszyć jej udział. Potrzebny jest tylko dobry program wsparcia do uprawy - pisze pod postem na FB Mirosław Marciniak z InfoGrain.
Co sądzą o tym inni rolnicy?
W komentarzach pod postulatami w sieci rolnicy podzielili się opiniami:
– To jedyna słuszna droga – własne, zdrowe pasze i mniej zależności od importu – pisze jeden z hodowców bydła z Wielkopolski.
– Uprawa bobiku czy łubinu to nie zawsze prosta sprawa. Potrzebujemy lepszych odmian i gwarancji zbytu – rolnicy też zwracają uwagę na wyzwania. Rolnicy z OOPR mówili również o potrzebie wspierania finansowego badań odmian bardziej odpornych na niskie temperatury.
Sprawa postulatów Ogólnopolskiego Protestu Rolników pozostaje otwarta. Teraz piłka jest po stronie resortu rolnictwa.
