W rejonie Tucholi i Chojnic niedobory wody towarzyszą nam od lat. Z drugiej strony, jeśli już pada – to nie wtedy, gdy tego najbardziej potrzebują rośliny. W tym roku np. od lutego do połowy maja spadło zaledwie 17 l/ha wody, ale jak w czerwcu zaczęło padać, to skończyło w połowie sierpnia – mówi Michał Nowacki. – W naszym rejonie problemem są także długo trwające przymrozki wiosenne i bardzo szybko przychodzące przymrozki jesienne. W tym roku przez 5 nocy w maju były przymrozki rzędu –6 st. C, co oczywiście odbiło się na kondycji roślin. Rośliny mają ciężkie warunki w naszym rejonie. Musiałem znaleźć na to sposób, bo przecież klimatu nie zmienię – mówi rolnik.
Bezcenne nawozy naturalne
– Dwa lata temu przeszliśmy na cykl otwarty produkcji trzody chlewnej ze względu na brak rąk do pracy. Są plusy i minusy. W cyklu zamkniętym jest zdecydowanie więcej pracy, ale trochę więcej zarobku niż w przypadku cyklu otwartego – mówi Michał Nowacki. – Pierwsze cztery rzuty wyszły nam bardzo ładnie – zarobiliśmy ok. 140 zł na tuczniku. Niestety, ten, który sprzedawaliśmy w połowie października, wyszedł zdecydowanie pod kreską, ponieważ przy cenie 6,75 zł/kg skończymy go ze stratą minimum 100 zł na każdej sztuce. Przy rocznej produkcji na poziomie 1500 szt., straty dla mnie są poważne – mówi rolnik z Cekcyna, który prowadzi gospodarstwo w powiecie tucholskim (woj. kujawsko-pomorskie), położone w rejonie Borów Tucholskich na słabych, zmiennych, mozaikowatych glebach. Na areale 102 ha, które uprawia, klasa IIIa stanowi zaledwie 3–5%. Przeważają gleby IVb oraz V, a największym problemem jest ogromna zmienność glebowa na każdym polu, co utrudnia nie tylko ułożenie płodozmianu, ale także dopasowanie agrotechniki.
Oprócz płodozmianu sposobem na suszę jest w dużej mierze stosowanie nawozów naturalnych: obornika, gnojowicy i pomiotu kurzego.
Zobacz także: Jak chronić uprawy, gdy pogoda nie sprzyja, a środków ochrony coraz mniej?
– Są one niezbędne do budowania próchnicy, dzięki czemu gleba będzie mogła utrzymać jak najwięcej wody. Nawozy naturalne stosuję praktycznie co roku na każdym polu. Pomiot kurzy kupuję od 4 sezonów. Relacja cenowa pomiotu kurzego do nawozów sztucznych praktycznie od 4 lat jest zdecydowanie na plus. Dzięki temu ograniczyłem też znacznie stosowanie i zakup nawozów mineralnych. Uzupełniam praktycznie tylko fosfor pod rzepak i kukurydzę. To nawozy organiczne są głównym źródłem składników pokarmowych na moich polach – podkreśla Michał Nowacki.
Praktycznie 80% areału nawożone jest nawozami organicznymi każdego roku. Dawki obornika to ok. 30 t/ha. Pomiot kurzy na najsłabszych glebach nie przekracza dawki 5 t/ha, a na mocniejszych ok. 7 t/ha, ponieważ jest dość agresywnym nawozem i przy braku wody może wręcz spalić rośliny ze względu na dużą koncentrację azotu. Poza nawozami organicznymi, cała słoma, która nie jest zebrana na cele ściółkowe zostaje pocięta na polu.
Przede wszystkim płodozmian
Ten determinuje w dużej mierze produkcja zwierzęca, którą prowadzi, ponieważ dominują zboża paszowe (żyto, pszenżyto, jęczmień), ale także rzepak ozimy, pszenica konsumpcyjna. Z jarych roślin pojawia się kukurydza oraz słonecznik. Zrezygnował praktycznie z zawodnych zbóż jarych paszowych i przestawił się na ozime.
– Ze względu na brak wody na wiosnę zrezygnowałem z jęczmienia jarego i od 7–8 lat uprawiam praktycznie ozimy. Uprawiam także rośliny bobowate (groch, łubin). Mieliśmy także romans z bobikiem, raz wyszedł bardzo dobrze, ale tylko na działkach z nawadnianiem. Zebrałem wtedy 4 t/ha, a w kolejnym roku bez nawadniania było to zaledwie 1,5 t/ha – mówi Michał Nowacki.
Kiedyś uprawiał cebulę i buraki ćwikłowe, dlatego część pól (35 ha), może być nawadniana. Dziś dziś w gospodarstwie się ich nie uprawia ze względu na trudności z dostępem do pracowników, lecz rolnik nie wyklucza powrotu do ich uprawy.
– Uważam, że warto w nawadnianie inwestować, oczywiście, jeśli mamy możliwości formalne (pozwolenie wodnoprawne) i dobre uwarunkowania hydrologiczne. U nas woda jest naprawdę płytko, bo studnię mamy od głębokości 30 m, sączek na 10 m, czyli studnia jest na głębokości 40 m – mówi rolnik. – Nawadnianie jest sposobem walki z suszą, ale nie rozwiązaniem systemowym.
Uprawa bez pługa
Kolejnym narzędziem do walki z suszą w jego gospodarstwie jest uprawa bezorkowa, na którą rolnik zaczął przechodzić już w 2014 r., a od 8 lat jest ona prowadzona na całym areale.
– Widzę naprawdę dużą poprawę w strukturze gleby, widać to, że lepiej reaguje ona w momencie, kiedy brakuje nam wody. Trzeba się liczyć jednak z większą presją myszy czy nornic, czy pojawieniem się nowych gatunków chwastów. Jednak i tak jest zdecydowanie więcej korzyści – argumentuje Michał Nowacki. – Stabilizacja plonowania nie pojawi się w pierwszym czy drugim roku od wprowadzenia uprawy bezorkowej, ponieważ gleba też się musi „nauczyć” tego systemu, ale po 8 latach widzę, że plony są wyższe i bardziej stabilne niezależnie od warunków. Widzę to np. po kukurydzy ziarnowej, którą uprawiamy na najsłabszych glebach, ale i tak zbieramy średnio ok. 9 t/ha suchego ziarna.
W ostatnich latach praktycznie międzyplonów nie sieje, ponieważ wszystkie działki, gdzie jest płodozmian z rzepakiem są obsiewane oziminami. Schodzi jedna ozimina, wchodzi kolejna. Jest ryzyko, że poplony zabiorą cenną wodę. Poplony wprowadza pod rośliny jare, jak np. kukurydza czy słonecznik.
– Ważne, aby gleba była okryta na zimę, np. po kukurydzy pozostają rozdrobnione resztki pożniwne, tworzące mulcz – podkreśla Michał Nowacki.
Nawożenie pod analizę gleby
Bardzo istotne jest coroczne badanie gleby i nawożenie pod wyniki badań, w zależności od zasobności gleby.
– Wprawdzie nie mam nawożenia zlokalizowanego i mapowanych pól, ale ważne jest to, że nie stosuję nawozów na oko. Podstawą są wyniki analiz podstawowych oraz wiosną na azot mineralny. To też jedna z form walki z suszą. Wiadomo, że im więcej azotu podamy, tym rośliny potrzebują więcej wody, co bardzo szybko widać właśnie na słabszych stanowiskach – podkreśla. – Przede wszystkim jednak zaczynam od uregulowania odczynu pola. To podstawa, bez tego ani rusz – dodaje. – Stosując się do tych wszystkich wytycznych na moich słabych glebach i przy braku wody zbieram średnio 4 t/ha rzepaku ozimego, 7 t/ha pszenicy, pszenżyta czy żyta.
Ten artykuł pochodzi z wydania top agrar Polska 11/2025
czytaj więcej
