Szacuje się, że od 0,08% do 0,12% populacji bydła jest narażone na atak wilków, ale w liczbach bezwzględnych to od 6 do 7 tys. sztuk rocznie. Średnia wielkość gospodarstwa utrzymującego bydło w Polsce wynosi to 20 sztuk, co oznacza, że wilki atakują rocznie w Polsce około 300 stad bydła.
Jak wynika z danych GDOŚ, szacuje się, że na koniec 2023 r. w Polsce żyło 5046 wilków, najwięcej wilków jest w woj. podkarpackim. Szacuje się, że całą UE zamieszkuje około 20 tys. wilków. W woj. warmińsko-mazurskim w 2023 r. oszacowano populację na 160 szt. i zgłoszono 280 ataków wilków na zwierzęta gospodarskie. Jednak jest to województwo, w którym wypłacono największą kwotę odszkodowań rolnikom, prawie 700 tys. zł. Obecność wilków potwierdzają informacje od rolników, którzy kontaktują się z naszą Redakcją.
Przeczytaj wszystkie artykuły dotyczące populacji wilka w Polsce.
Wilki mają stołówkę w stadach bydła
W okolicach Sorkwit (woj. warmińsko-mazurskie) coraz częściej dochodzi do ataków wilków na bydło. Rolnicy są bezradni wobec sytuacji, która – jak mówią – trwa już od kilku lat. Jedną z poszkodowanych jest Monika Szymańska. Utrzymują z mężem 20 sztuk bydła rasy limousine, zajmują się sprzedażą odsadków, ale również pracują na etacie.
– U nas był na razie tylko jeden przypadek, dzięki Bogu. Ale u sąsiadów praktycznie cały czas zabierają bydło – mówi Monika Szymańska. – Walczymy już cztery lata. Niestety, sytuacja się nie poprawia, wręcz przeciwnie – ataki się nasilają. Kupiliśmy kamery, fotopułapki, a mimo to musimy codziennie rano i wieczorem objeżdżać pastwiska. W południe dzieci też sprawdzają, czy wszystko jest w porządku. To generuje ogromny stres.
Wilki atakują w kolejnych gospodarstwach
Rolniczka relacjonuje, że w ostatnich tygodniach doszło do kolejnych ataków – w miejscowościach Zyndaki i Gązwy wilki znów zagryzły kilka cieląt. – Byłam u sąsiadów, robiliśmy zdjęcia. Za jednego cielaka nie dostaną odszkodowania, bo wilki wywlekły go tak daleko, że nadal nie znaleźli zwłok – mówi. – Non stop mamy problem: jak nie u jednych sąsiadów, to u drugich. W Pilcu, Widrynach, Zyndakach, Gązwach... Ta wataha po prostu tutaj ucztuje.
Pani Monika pokazuje nagrania, na których widać kilkanaście wilków zmierzających w stronę ich łąki. – Mój mąż widział watahę, w której było 12 sztuk. Płoty dla wilków nie stanowią żadnej przeszkody – dodaje.
Zobacz też:
Wilki atakują w dużym stadzie herefordów na Warmii. Straty rzędu 40 tys. zł!
Rolnicy oczekują wsparcia, ale tego nadal brak
Rolniczka nie ukrywa frustracji wobec braku zainteresowania ze strony rządu, ale również instytucji i organizacji, które zajmują się ochroną wilka.
– Wielokrotnie dzwoniłam i pisałam do fundacji. Skoro tak kochają te wilki i zbierają na nie pieniądze, to niech przyjadą, zbadają sytuację. Proponowaliśmy, że rozstawimy im namioty, pomożemy na miejscu z wyżywieniem. Niech założą obroże telemetryczne, postawią fotopułapki, sprawdzą, dlaczego wilki podchodzą tak blisko zabudowań. Ale nikt się nie zjawił – mówi z rozgoryczeniem.
Jak dodaje, fundacje mogą ubiegać się o unijne dotacje i prowadzą programy typu „Adoptuj wilka” oraz organizują szereg zbiórek w mediach społecznościowych.
– Tylko co one robią za te pieniądze? – pyta retorycznie.
Problem wilków nadal bez rozwiązania
Rolnicy z gminy Sorkwity już w 2023 roku wystosowali apel do ministra rolnictwa o zmiany w prawie ochrony przyrody i wsparcie w ministerstwie klimatu.
– Temat został zamieciony pod dywan. Poza zmianą statusu ochrony wilka nic się nie wydarzyło – mówi Szymańska. – Nadal obowiązują absurdalne przepisy: jeśli hodowca nie pilnuje bydła całą dobę, RDOŚ nie wypłaca odszkodowania. Tymczasem w ramach ekoschematu „Dobrostan zwierząt” mamy obowiązek utrzymywać bydło na zewnątrz. To sprzeczność, z którą nikt nic nie robi.
Jak twierdzi, są też przypadki, gdy rolnikom odmawia się odszkodowań, bo „nie da się udowodnić”, że bydło zostało zjedzone w dzień.
Strach o dzieci i codzienny stres
Wilki coraz częściej podchodzą pod domy, wchodzą na podwórka i wyciągają zwierzęta z budynków.
– Sąsiadka widziała wilka na swojej posesji, w ogrodzie. Nigdy nie wiadomo, jak się zachowa, gdy dziecko będzie się bawić w pobliżu albo ktoś wyjdzie z psem na spacer – mówi pani Monika. Jak podkreśla, dla rolników to już nie tylko kwestia strat finansowych. – My nie chcemy przechodzić tego koszmaru. To ogromny stres. Człowiek pielęgnuje te zwierzęta, cieszy się z każdego cielaka, a potem przychodzi wilk i po prostu zeżre go na twoim własnym terenie – dodaje.
Rolnicy apelują o zmiany
Gmina Sorkwity wystosowała pismo do odpowiednich instytucji z prośbą o odstrzał wilków, jednak do tej pory nie otrzymała odpowiedzi.
– Burmistrz Mikołajek też interweniował. Pisaliśmy do polityków różnych partii, ale nikt nie reaguje. Przerzucają się pismami: ministerstwo rolnictwa odsyła do klimatu, tamci odpowiadają zdawkowo. I tak w kółko – mówi Szymańska.
„Niech fundacje płacą”
Rolniczka uważa, że skoro fundacje i stowarzyszenia broniące wilków korzystają z publicznych pieniędzy, to powinny ponosić odpowiedzialność za szkody, jakie te zwierzęta wyrządzają.
– My mamy problemy, a oni się dorabiają naszym kosztem. To my karmimy te ich „podopieczne”. Niech fundacje wypłacają odszkodowania za każdą zagryzioną sztukę – niezależnie od pory dnia. Myśliwi mają swoje związki i płacą, gdy zwierzyna zrobi szkodę. Dlaczego tu miałoby być inaczej? – pyta.
– Jak zobaczą, ile pieniędzy musieliby wypłacać, to może sami zrezygnują z ochrony wilka – dodaje gorzko.
Rolnicy są notorycznie ignorowani
O komentarz dotyczący tej sytuacji poprosiliśmy Jacka Zarzeckiego, z Polskiej Platformy Zrównoważonej Wołowiny, który wielokrotnie apelował o zmianę przepisów i dostosowanie ich do aktualnej sytuacji w gospodarstwach.
- Brak działania ze strony ministerstwa klimatu w sprawie wilków pokazuje, kompletną ignorancję ze strony instytucji państwa. Przestarzałe prawo nie pasujące do dzisiejszych realiów dobrostanu zwierząt, które nakazuje rolnikom pilnowania bydła na pastwisku w nocy, żeby otrzymać odszkodowanie, brak prawnych regulacji co do sposobu zabezpieczenia przed atakami i dawanie możliwości decyzji urzędnikom w oparciu o bliżej nieokreślone zasady, jest przykładem jak nie powinno funkcjonować nowoczesne państwo. Dzisiaj minister Dorożała woli tworzyć kolejne parki narodowe niż zająć się realnymi problemami. Dlatego złożymy wniosek o wspólne posiedzenie Komisji Rolnictwa i Rozwoju Wsi oraz Ochrony Środowiska w tej sprawie. Może posłowie wstrząsną nim, że rolnictwo to nie zabawa, a zagryzione zwierzęta to tragedie właścicieli zwierząt. Skoro nie potrafi napisać jednostronicowej zmiany do ustawy to zwrócimy się do posłów o podjęcie inicjatywy ustawodawczej w tej sprawie. To wstyd, że w państwie prawa dochodzi do takich sytuacji – zaznacza Zarzecki.
