Ukraińska ziemia na sprzedaż od lipca 2021 roku
Prezydent Ukrainy liczy, że po przegłosowaniu ustawy o obrocie ziemią Ukraina dostanie 10 mld dolarów kredytu od Międzynarodowego Funduszu Walutowego. Inaczej – uzasadniał zapisy ustawy prezydent – na Ukrainie doszłoby do zapaści gospodarczej, zwłaszcza w dobie pandemii.
Wczoraj nad ranem, pod osłoną nocy i pandemii, ukraiński parlament zniósł zakaz obrotu ziemią. Ustawa czeka tylko na podpis prezydenta Wołodymyra Zelenskiego. Jej przyjęcie było możliwe na skutek pandemii koronawirusa, bowiem Ukrainie groził ekonomiczny krach. Musiała skorzystać z zagranicznych kredytów, a ich udzielenie Międzynarodowy Fundusz Walutowy uzależnił od uwolnienia rynku ziemi. Za przyjęciem ustawy głosowało 259 posłów z rządzącej koalicji Sługi Narodu (W. Zelenskiego) oraz opozycyjnej partii byłego prezydenta Petra Poroszenki. Ukraiński parlament liczy 450 posłów.
Od lipca 2021 r.
Ustawa ma bardzo długie vacatio legis – będzie się składała z kilku etapów, które będą sukcesywnie wchodziły w życie w ciągu kilku lat, pierwszy jej przepis będzie miał zastosowanie dopiero za ponad rok. 1 lipca 2021 r. prawo do zakupu ziemi do 100 ha nabędą obywatele Ukrainy, zaś od 2024 r. grunty do powierzchni 10 tys. ha (pierwotnie było 230 tys. ha)) będą mogły nabywać spółki. Muszą być one zarejestrowane na Ukrainie i być własnością jej obywateli, cudzoziemcy nie będą mogli nabywać jej udziałów, także po zakupie ziemi. Ci ostatni będą dopuszczeni do jej zakupu pod warunkiem, że zgodzą się na to Ukraińscy w drodze referendum. Taki narodowy plebiscyt mógłby się odbyć jeszcze w tym roku. Tyle tylko, że nad Dnieprem nie ma jeszcze ustawy o organizowaniu referendum.
Formalne „nie” dla cudzoziemców
W myśl przegłosowanej ustawy cudzoziemiec nie będzie mógł kupić gruntów położonych bliżej niż 50 km od granic państwa. Z obrotu są wyłączone spółki będące własnością obywateli Rosji, podmioty zarejestrowane w rajach podatkowych i te, gdzie nie można ustalić ostatecznego właściciela. Z pierwotnej wersji projektu ustawy zniknęły zapisy, że w jednej gminie jeden agrorekin (oligarcha) będzie mógł nabyć maksymalnie 30% jej gruntów. Rodzi to jeszcze większe obawy społeczeństwa, że ziemię od chłopów za bezcen wykupią oligarchowie. Na początku będą obowiązywały ceny minimalne zakupu (nie są jeszcze doprecyzowane), znikną one w 2030 r. Ze sprzedaży wyłączone są grunty państwowe i komunalne.
Starcie mrówek ze słoniem
Na Ukrainie jest 42 mln ha użytków rolnych, z czego 10 mln nadal stanowi własność państwowa. Jest ona w całości uprawiana – półlegalnie lub nielegalnie dzierżawiona przez farmerów lub agroholdingi. To właśnie ona w pierwszej kolejności może być skierowana na sprzedaż celem zasilenia budżetu państwa. Państwowe grunty mogą zostać najpierw skupione przez spekulantów, a potem sprzedane farmerom po rynkowych cenach. Teraz farmerów nie stać na zakupy, z kolei ukraińskie banki oferują im kredyty, ale oprocentowane na ponad 20% rocznie.
Przypomnijmy, że na niemal 3 dekady temu Ukraina rozparcelowała pokołchozową ziemię, dzieląc geodezyjnie powierzchnię danego kołchozu przez liczbę jego kołchoźników i emerytów. W ten sposób każdy z nich otrzymał na własność (potwierdzoną państwowym certyfikatem) od kilku do około 10 ha ziemi na własność. Nie mógł jej jednak sprzedać, tylko wydzierżawić. W ten sposób wydzierżawiono dziesiątki mln hektarów – farmerom (jest ich zaledwie 40 tys.) oraz olbrzymim agroholdingom. Największe z nich uprawiają po ponad 100 tys. ha gruntów.
Hektary za grosze
W przegłosowanych przepisach to nadal właśnie one mają największe uprawnienia, bowiem zakładają one, że właściciel nie będzie mógł sprzedać ziemi, którą wydzierżawił – bez zgody dzierżawcy. Oznacza to, że były kołchoźnik będzie mógł ją sprzedać tylko dzierżawcy i za cenę minimalną, bo projekt ustawy likwiduje w ten sposób konkurencję. Wystarczy bowiem, że dzierżawca wyrazi sprzeciw, a ten wstrzyma transakcję.
Niektórzy Ukraińcy są zdania, że ustawa nie zwalnia mieszkańców wsi z poddaństwa, bowiem nie nadaje im prawa do rozporządzania własną ziemią. Będą zmuszeni do sprzedaży gruntu jak najszybciej za najmniejsze pieniądze swojemu dzierżawcy. Niektóre kolosy rolne już są przygotowane do zakupów. Zaciągają potężne kredyty w międzynarodowych bankach na setki milionów dolarów, niektóre emitują obligacje na podobne kwoty. Zgodnie z rządowymi założeniami sprzedaż ziemi ma się odbywać w cenie nie niższej niż oficjalna, tzw. normatywna wycena prowadzona przez instytucje rządowe. Wynosi ona od 500 do 1 tys. dolarów/ha.
Paradoksalnie przyjęta ustawa jest niezgodna z ukraińską konstytucją. Ta bowiem mówi, że „ziemia jest przedmiotem własności Narodu Ukrainy”, zaś obywatelom przysługuje jedynie prawo korzystania z tej własności. W jaki sposób sprzedać 10 mln ha państwowej ziemi ma zadecydować sąd konstytucyjny, do którego już złożono wniosek w tej sprawie. as