To, co się wydarzyło 4 czerwca w gminie Żmigród w woj. dolnośląskim oraz gminach sąsiednich, na długo pozostanie w pamięci mieszkańców. Nawałnica, która przeszła przez okolicę, dokonała przerażających zniszczeń w uprawach. Uszkodzone są również budynki gospodarcze, domy, samochody czy maszyny rolnicze.
Liczenie trwa, ale wiadomo, że jest źle
– Obraz strat jest wprost przerażający. Najstarsi mieszkańcy naszej wsi mówią, że nie widzieli nigdy czegoś takiego – relacjonuje Krzysztof Rybka, 38-letni rolnik ze wsi Bychowo k. Żmigrodu w powiecie trzebnickim.
To właśnie w tym rejonie w ubiegłym tygodniu doszło do prawdziwego kataklizmu. – To był istny horror. Wszystko trwało niecałe 20 minut, ale wystarczyło, aby zniszczyć piękne rzepaki i pszenicę. Moje straty wyceniam na ponad 100 tys. zł, a przecież wielu rolników dookoła straciło jeszcze więcej – zaznacza Rybka, który prowadzi 155-hektarowe gospodarstwo rodzinne (143 ha gruntów ornych).
Część ziemi jest własnością rodziny rolnika, a inne grunty są dzierżawione od KOWR i osób prywatnych. 26 ha zajmuje rzepak, 46 ha pszenica, 55 ha pszenżyto, reszta to kukurydza na ziarno.
Grad, który niszczył dosłownie wszystko
– Spadło od 75 do 85 l wody w czasie trwania nawałnicy, a chmura gradowa zdziesiątkowała uprawy. Straty są niebotyczne – w moim gospodarstwie rzepaki zostały uszkodzone w 60-70%, a pszenica w ok. 20%. We wsi po sąsiedzku jest jeszcze gorzej, bo tam straty miejscami dochodzą do 100%! Chociaż trudno w to uwierzyć, na tamtejszych polach nic nie zostało – tłumaczy Krzysztof Rybka.
Rolnik przyznaje, że u niego tylko 2 ha kukurydzy zostało zniszczone przez nawałnicę (resztę grad oszczędził). – Kataklizm szedł pasem, więc niektórym udało się uniknąć dramatu.
– Po tym zdarzeniu wielu osobom doszło mnóstwo siwych włosów. Niektórzy są w kropce, ponieważ trzeba płacić zobowiązania, a nie ma z czego – wyjaśnia producent.
Jest strach i wielkie oczekiwanie
Rolnik po nawałnicy z żalem przyznaje, że nie ubezpieczył wszystkich upraw. – Rzepaki miałem ubezpieczone w 90%, zboża w ok. 30%. Teraz nie pozostaje nic innego jak tylko czekać na komisję klęskową. Liczę na pomoc, ale w głębi duszy wiem, że wszystkie uprawy powinny być ubezpieczone. Dopiero wtedy wszyscy rolnicy w Polsce będą mogli spać spokojnie – tłumaczy Krzysztof Rybka.
– Są ludzie, którzy nie mieli ubezpieczone praktycznie nic, więc stracili niemal wszystko – zaznacza.
Za naszym pośrednictwem postanowił zwrócić się z apelem do innych rolników o ubezpieczenia upraw: – Zmiany klimatyczne spowodowały, że podobnych kataklizmów będzie więcej. Wiem, że ubezpieczenia kosztują, ale to kropla w porównaniu ze stratami, jakie mogą mieć miejsce. Ubezpieczajcie swoje uprawy – podkreśla młody rolnik.
– W przyszłym roku osobiście ubezpieczę 100% upraw od gradu, a w przypadku innych ryzyk trzeba się zastanowić, co i w jakiej skali należy ubezpieczyć – deklaruje.
– Jesteśmy naprawdę przygnębieni, bo teraz każda ciemna chmura, każda prognoza zwiastująca burzę, napawa nas lękiem. Mamy jeszcze półtora mięsiąca do żniw i dlatego obawiamy się, czy uda się uniknąć kolejnej nawałnicy – mówi Krzysztof Rybka.
Krzysztof Zacharuk
