Koniec wakacji - początek cięcia dopłat
W piątek, 22 sierpnia, w Unii Europejskiej kończy się wakacyjna przerwa, która na miesiąc wyciszyła gorącą dyskusję o budżecie Wspólnej Polityki Rolnej. Temat jednak nie został zamknięty. Kluczową sprawą pozostaje kwota, jaką Unia przeznaczy na dopłaty dla rolników. Wszystko wskazuje na to, że będzie to propozycja Komisji Europejskiej – 300 miliardów euro zamiast 386 miliardów. Skoro pieniędzy będzie mniej, powstaje pytanie, jak je podzielić. Bruksela chce wprowadzić limity, które z pewnością nie spodobają się wielu rolnikom.
Limity i capping w dopłatach obszarowych
Chodzi przede wszystkim o dopłaty obszarowe. Rolnicy otrzymują je niezależnie od tego co produkują, jakie mają wyniki ekonomiczne, ale też - czy w ogóle coś produkują.
Nie jest to najlepsze rozwiązanie w sytuacji, gdy pieniędzy w budżecie będzie mniej. Dlatego Komisja Europejska proponuje, by wprowadzić średnie stawki dopłat obszarowych od 130 do 240 euro na hektar, z górnym limitem 100 tys. euro na gospodarstwo rocznie.
Oprócz tego Bruksela chce wprowadzić mechanizm degresywności, czyli stopniowego zmniejszania płatności w zależności od wysokości dopłat. Redukcja ma wynieść 25% dla kwot między 20 a 50 tys. euro, a 50% dla przedziału między 50 a 70 tys. euro.
Budzi to opór państw, w których dominują duże gospodarstwa rolne.
Dopłaty obszarowe: 80% pieniędzy dla 20% gospodarstw
Unijne statystyki z 2023 roku nie pozostawiają wątpliwości: mali rolnicy nie są głównymi beneficjentami dopłat. Według danych aż 80% pieniędzy z budżetu WPR wypłacanych "do hektara" pobrało jedynie 20 procent gospodarstw w Unii Europejskiej.
W Czechach ponad 85% pieniędzy z dopłat obszarowych otrzymują rolnicy, którzy przekraczają próg 20 tys. euro rocznie. Wynika to ze struktury gospodarstw – dominują tam wielkie farmy o powierzchni setek hektarów. Podobnie wygląda sytuacja na Słowacji, gdzie również większość środków trafia do dużych podmiotów.
Na drugim biegunie jest Grecja. Tam aż 90 procent dopłat trafia do rolników z kwotami poniżej 20 tysięcy euro. Nowe zasady dotknęłyby więc zaledwie niewielką część gospodarstw, a dla zdecydowanej większości sytuacja pozostałaby bez zmian.
Między tymi skrajnościami plasuje się reszta Unii, gdzie duże gospodarstwa kontrolują średnio około dwóch trzecich ziemi rolnej. W praktyce oznacza to, że w większości krajów tylko część rolników mogłaby odczuć skutki limitów.
Rolnictwo w Polsce na tle Europy
Polska w unijnych statystykach plasuje się bliżej Grecji niż Czech czy Słowacji. Zdecydowana większość gospodarstw w naszym kraju otrzymuje dopłaty poniżej 20 tysięcy euro rocznie. To oznacza, że dla ogromnej liczby rolników nowe limity nie miałyby żadnego znaczenia – pieniądze z Brukseli wciąż wpływałyby w tej samej wysokości.
Inaczej wygląda sytuacja dużych gospodarstw, które odpowiadają za sporą część krajowej produkcji zbóż i trzody. W ich przypadku mechanizm degresywności i cappingu oznacza realne straty. To właśnie te gospodarstwa znalazłyby się w grupie najbardziej narażonej na cięcia – podobnie jak wielkie farmy w innych krajach Unii.
Wizja dla rolnictwa – ukierunkowanie dopłat
W różnych państwach UE rozdzielanie dopłat obszarowych wygląda różnie, ale i tak ten mechanizm stoi w pewnej sprzeczności z celami i rekomendacjami zawartymi w dwóch dokumentach programowych dotyczących rolnictwa opracowanych na zlecenie Komisji Europejskiej: raportu z Dialogu Strategicznego oraz Wizji dla rolnictwa i żywności UE
Dokumenty te zalecają przeznaczenie więcej pieniędzy na konkretne działania - realizację celów klimatycznych i środowiskowych, wsparcie młodych rolników i rolniczek, zwiększenie roli gospodarstw ekologicznych. Komisja Europejska podkreśla, że bez zmian w podziale środków z budżetu WPR nie da się wdrożyć w życie tych zaleceń.
– Rolnicy chcą pomagać w ochronie środowiska, są naszą pierwszą linią obrony w zwalczaniu zmian klimatycznych, utracie bioróżnorodności; w ramach WPR ⅓ budżetu jest przeznaczona na ekodziałania; trzeba lepiej wykorzystać potencjał rolnictwa w przechowywaniu związków węgla – mówił komisarz ds. rolnictwa Christophe Hansen w listopadzie 2024 r. podczas jednego z pierwszych wystąpień w Parlamencie Europejskim.
KE: sprzeciw niczego nie zmieni
Propozycje Komisji Europejskiej od dawna budzą opór tych, którzy są zagrożeni zmniejszeniem wpływów do budżetów. Tak jest i tym razem.
– Wiem, że niektórym państwom członkowskim to się nie spodoba. Niektórym regionom w Unii Europejskiej też się to nie spodoba. Ale skoro musimy się zmieścić w tej samej puli pieniędzy, a chcemy lepiej wspierać młodych rolników, nowych rolników, małe gospodarstwa, to musimy coś na to przeznaczyć – mówił komisarz Hansen przedstawiając nowy projekt członkom Komisji Rolnictwa Parlamentu Europejskiego.
Czy Komisja Europejska przezwycięży ten opór? Okaże się to niebawem. Niemniej, jak mówi stare przysłowie, "z próżnego i Salomon nie naleje" - a przecież w budżecie WPR jest 86 mld euro mniej.
Albert Katana
na podst.: Politico
