Dziś w południe, zarówno w Pyrzycach, jak i w gminie Recz w województwie zachodniopomorskim, rolnicy rozpoczęli akcję protestacyjną, wyrażając sprzeciw wobec upadku opłacalności w rolnictwie. Na lokalne drogi wyjechały oflagowane biało-czerwonymi barwami ciągniki.
- Chcemy pokazać dramatyczną sytuację gospodarstw, które z dnia na dzień tracą opłacalność - mówił Adam Walterowicz, organizator protestu.
Symboliczne poparcie dla protestu rolników
Protest w Pyrzycach otrzymał wsparcie rolników m.in. z gmin Drawno i Recz w powiecie choszczeńskim. Tutaj rolnicy kierowali się w stronę Stargardu, by w symboliczny sposób okazać solidarność z uczestnikami manifestacji w Pyrzycach. Jak relacjonował Stanisław Barna:
- To symboliczne poparcie dla protestu. Trzeba powalczyć o swoje gospodarstwa! OOPR złożył na ręce ministra 22 postulaty i nie ma odzewu. - Panie Ministrze, prosimy zareagować na to, co się dzieje dziś w Polsce! - apeluje Barna.
Rolnicy przypominają, że mamy nadwyżkę eksportu nad importem - to odpowiedź dla ministra rolnictwa na pytanie: skąd wziąć pieniądze? Kolejny problem? Kredyty! One nie rozwiązują problemu rolników: - Nie ma kredytu w gratisie! - mówią protestujący. Rolnikom potrzebna jest pomoc doraźna, rekompensaty. Chcą zwrotu kosztów produkcji, by opłacić środki, nawozy, paliwo, energię.
Dlaczego rolnicy protestują?
Rolnicy sprzeciwiają się przede wszystkim:
- założeniom unijnego Zielonego Ładu,
- umowie handlowej Mercosur,
- masowemu napływowi taniej żywności z Ukrainy.
Zobacz także: „To nie rolnicy, to państwo zawiodło” – spór o nadprodukcję nabiera tempa
Podkreślają, że importowane produkty sprzedawane poniżej kosztów produkcji, zabijają opłacalność polskich gospodarstw.
Rolnicy protestują przeciwko obecnej sytuacji ekonomicznej w polskim rolnictwie. Ceny zbóż i innych produktów spadają do poziomu sprzed dwudziestu lat, co sprawia, że wiele gospodarstw pracuje już na granicy opłacalności. Do tego dochodzi zalew taniej żywności z importu, brak wsparcia rynku krajowego i rosnące koszty produkcji. - Nie możemy pozwolić, by polskie rolnictwo było systematycznie niszczone - trzeba walczyć o swoje gospodarstwa i opłacalność produkcji.
Gdzie leży problem?
Protestujący wzywają do wprowadzenia minimalnych cen interwencyjnych i ochrony rynku zbytu.
- Główny problem jest w Warszawie - to tam zapadają decyzje, które niszczą nasze gospodarstwa - podkreśla Buchajczyk. Dodaje też: - Winię wszystkie rządy - potrzebujemy radykalnych, systemowych rozwiązań i ochrony rynku zbytu. Nie chcemy uciekać z Unii, ale musimy chronić nasze gospodarstwa przed dumpingiem i zalewem taniej żywności. Bo, śmieciowe jedzenie za chwilę trafi na stoły polskich konsumentów.
Uczestnicy protestu podkreślali, że sytuacja w rolnictwie wymaga natychmiastowej reakcji rządu.
- Rząd musi zrezygnować z dostaw żywności gorszej jakości, zrezygnować z umowy Mercosur i Ukrainy. Jakie są rozwiązania? - Niech rząd zrekompensuje straty, bo polska żywność jest tańsza - mówił uczestnik protestu. Inny protestujący, Kacper Grzelak, podkreślał dramatyczną sytuację młodych rolników: - Ceny plonów i płodów rolnych są bardzo niskie. Chcemy, by ludzie nas wspierali, bo to kryzys ogólnopolski.
- To, co się dzieje w rolnictwie nie jest od dziś, ani od wczoraj. Reprezentuję grupę strajkującą na S3 z 2024 roku - przeciwko polityce prowadzonej przez obecny rząd, przeciwko katastrowie, do której prowadzi ta polityka, umowie Mercosur, taniej żywności z importu. Polskie rolnictwo nalezy ratować.
Rozwiązanie? Przywrócić skupy interwencyjne, by ceny pozwoliły dotrwać do przyszłego roku, aby rolnicy, którzy faktycznie żyją z ziemi, nie ci na papierze, mogli za rok zebrać i sprzedać plony we właściwych cenach - mówiła Teresa Sendłak, rolniczka protestująca w Pyrzycach.
Rynek rolny sie zawalił
Adam Walterowicz, inicjator protestu w Pyrzycach, twierdzi, że:
- Wszystkie możliwości rozmowy z rządzącymi zostały wyczerpane. Te piękne ciągniki jeszcze niedługo a będziemy musieli postawić w krzaki, bo nie będą już pracować. Rynek rolny się zawalił.
Jakie propozycje?
- Proponujemy rozwiązania systemowe i ad hoc, czyli dopłaty do hektara, do strat poniesionych w gospodarstwach. Produkcja roślinna i zwierzęca leży. Jeśli nie będzie ceł, regulacji rynku - to się to wszystko rozwali.
Agnieszka Sawicka
