Podczas popołudniowej konferencji prasowej, którą 18 czerwca zwołano w gmachu Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi, obok ministra Siekierskiego, pojawili się trzej wiceministrowie. Zabrakło Michała Kołodziejczaka, który kilka godzin wcześniej złożył dymisję, twierdząc, że nie jest w stanie dalej pracować z Siekierskim.
Wiceminister już od dawna był spakowany
Co na to szef resortu rolnictwa? Bez większych emocji przez 20 minut tłumaczył, dlaczego dobrze się stało, że Kołodziejczaka nie ma już w ministerstwie. – Rezygnacja nie była dla nas zaskoczeniem. Pan minister już od dłuższego czasu zapowiadał taki ruch. Mówił, że jest spakowany – ironizował Siekierski.
Minister podkreślił, że zrobił wszystko, aby Kołodziejczak "dobrze wszedł w działania resortu". – Miałem świadomość, że są to dla niego nowe obszary, dlatego moje otwarcie było wyjątkowe – stwierdził Czesław Siekierski.
Zwrócił przy tym uwagę, że były wiceminister "podejmował wiele działań poza resortem". – Ja to rozumiałem, bo przyszedł jako związkowiec. Miał duszę związkowca, co często pomagało, ale i przeszkadzało w relacjach – przyznał minister Siekierski.
Minister zwrócił uwagę, że często nie mógł liczyć na współpracę ze strony Michała Kołodziejczaka, dlatego z czasem był zmuszony zmniejszać odpowiedzialność wiceministra za kolejne departamenty. Następowała redukcja kompetencji, o której wiceminister z niezadowoleniem mówił w mediach.
– Musiałem przejąć niektóre kompetencje. Należało uspokoić atmosferę w ministerstwie – oświadczył Czesław Siekierski, sugerując, że Kołodziejczak doprowadzał do konfliktów z urzędnikami MRiRW.
– Wiceminister czasami próbował iść na skróty. Nie chciał zrozumieć, że wprowadzanie pewnych rozwiązań wymaga zastosowania procedur. Z kolei ja nie chciałem, żeby sprawy w ministerstwie były "załatwiane", ale "rozwiązywane" z pewnym ładem prawnym i ekonomicznym – wyjaśnił Siekierski i dodał, że "o wielu rzeczach dowiadywał się z mediów".
Koalicja zawisła na włosku?
Nieco później minister rolnictwa oświadczył, że działania Michała Kołodziejczaka były destrukcyjne dla koalicji rządowej. Kołodziejczak miał często powoływać się na bliskie kontakty z premierem Donaldem Tuskiem. W ten sposób starał się torować sobie drogę do realizacji własnych pomysłów, które nie zawsze były akceptowane przez innych wiceministrów i samego szefa MRiRW.
– Doprowadzono do sytuacji, w której działania pana wiceministra zaczęły szkodzić jedności koalicji. To jest niedopuszczalne, ponieważ koalicja jest pewną wartością i nie jest zadaniem wiceministra dokonywać daleko idących ocen, które nie służyły jedności koalicji, nie służyły rządowi – przyznał szef resortu rolnictwa mając na myśli uszczypliwe komentarze pod swoim adresem, a także połajanki ze strony Kołodziejczaka.
Michał Kołodziejczak miał nie reagować na kolejne uwagi w tym zakresie i dalej prowadził działania, które miały służyć – jak się wyraził Czesław Siekierski – budowie "nowego Kołodziejczaka". – Chciał mocno zaistnieć na scenie politycznej, chciał być ponad wszystkim – wyjaśnił minister.
Po wypowiedzi szefa resortu rolnictwa głos zabrali trzej wiceministrowie: Stefan Krajewski, Jacek Czerniak i Adam Nowak. Zdecydowanie chwalili współpracę z Czesławem Siekierskim i opowiedzieli się za kontynuacją podjętych działań w resorcie.
"Burza też jest potrzebna"
Tymczasem po dymisji swojego brata w mediach społecznościowych do sprawy odniósł się Łukasz Kołodziejczak, który wspólnie z byłym wiceministrem prowadzi gospodarstwo rolne w woj. łódzkim.
"U Kołodziejczaków stabilnie choćby nie wiem, co działo się w polityce! Kapusta rośnie piękna jak zawsze! Ziemniaki też @EKOlodziejczak_ burza też jest potrzebna" – napisał żartobliwie. Po kilku godzinach wpis został usunięty.
Michał Kołodziejczak cytując ten wpis stwierdził: "To dla mnie trudny dzień i odważna decyzja. Stabilne gospodarstwo, konkretny cel w polityce, wsparcie rodziny – to dobre fundamenty".
Krzysztof Zacharuk
