Minister rolnictwa Czesław Siekierski z rozczarowaniem przyznał, że zaskoczył go sposób, w jaki KE przekazała informację o zakończeniu negocjacji z Ukrainą. Potwierdził, że odbyło się to bez konsultacji z państwami członkowskimi i organizacjami rolniczymi.
Przemyślana strategia Ursuli von der Leyen
Jacek Zarzecki, wiceprzewodniczący Polskiej Platformy Zrównoważonej Wołowiny w rozmowie z top agrar Polska podkreśla, że sytuacja, w której Ukraina otrzymuje coraz łatwiejszy dostęp do unijnego rynku, może niepokoić, jednak to przemyślana strategia Komisji Europejskiej.
– Forma, a także termin ogłoszenia decyzji o zakończeniu negocjacji był dosyć niefortunny. Takich rzeczy nie robi się w ostatni dzień prezydencji – tłumaczy Zarzecki i dodaje: – Nie chcę oceniać, czy było to zamierzone. Dla mnie to działanie było o tyle dziwne, że od razu nie przedstawiono wszystkich szczegółów. Pamiętajmy, że cały czas mówimy o propozycji, która musi zostać zatwierdzona przez Radę Europejską i Parlament Europejski. Dopiero później trafi to do Rady Stowarzyszenia UE–Ukraina.
Zarzecki podkreśla: – Wszyscy powinniśmy być świadomi tego, że każda umowa handlowa dąży do liberalizacji i tutaj nie ma wielkiego zaskoczenia.
– Na pewno bardzo niebezpieczne są ustępstwa, jeżeli chodzi o sektor miodu, cukru czy drobiu. To wszystko trzeba rozpatrywać także w kontekście umowy z Mercosur, która – jak słyszymy ze strony duńskiej prezydencji – ma być sfinalizowana do końca tego roku – tłumaczy wiceprzewodniczący PPZW.
Jego zdaniem najważniejsze jest, aby właściwie czytać to, co zostało zapisane między wierszami: – W 2028 roku nastąpi rewizja tej umowy i wtedy przekonamy się, czy Ukraina była w stanie spełnić unijne normy w zakresie stosowania środków ochrony roślin czy dobrostanu zwierząt. Jeżeli tak się stanie, wtedy będzie mogła liczyć na dalszą liberalizację.
Czy Ukraina wykorzysta szansę? – Nie mam co do tego żadnych wątpliwości, zwłaszcza przy potężnym wsparciu finansowym ze strony oligarchów. Dla Ukraińców rynek europejski jest najważniejszy i nikt już nie chce wracać na rynki utracone przez wojnę – zaznacza Jacek Zarzecki.
Teraz naprawdę niewiele ich ogranicza
Ukraina okazję widzi przede wszystkim w niskich kosztach produkcji, a także obostrzeniach i zobowiązaniach, jakie są stawiane unijnym rolnikom.
Dopóki kraj ten nie jest w UE, nie musi spełniać szeregu wyśrubowanych wymogów, zwłaszcza w zakresie ochrony klimatu i środowiska. To stawia ukraińskie rolnictwo w uprzywilejowanej pozycji, bo z jednej strony ma otwarty rynek zbytu, a z drugiej brak rygorystycznych zasad.
– Należy wspierać Ukrainę w wysiłku wojennym, ale przede wszystkim trzeba chronić europejskich rolników, producentów żywności i tego ostatniego zdecydowanie mi w tej umowie zabrakło – przyznaje Zarzecki.
Będą polityczne konsekwencje?
Czy zamieszanie związane z porozumieniem odbije się na notowaniach rządzącej koalicji? Jacek Zarzecki zwraca uwagę, że taka sytuacja może przyczynić się nie tylko do spadku notowań, ale nawet sromotnej przegranej obecnej koalicji w wyborach parlamentarnych w 2027 roku.
– Jeżeli premier polskiego rządu, szef Platformy Obywatelskiej, chce walczyć o głosy rolników, musi pokazać, że zależy mu na ich ochronie. Chodzi tu nie o słowa, ale czyny – twierdzi wiceprzewodniczący Polskiej Platformy Zrównoważonej Wołowiny.
Przypomina, że wyborcza przegrana Rafała Trzaskowskiego to w głównej mierze efekt tego, jak zagłosowała polska wieś. – Mam wrażenie, że nie wyciągnięto z tej porażki żadnej lekcji na przyszłość. Obecnie nie ma planu działania, nie mamy żadnej koncepcji. Brakuje mapy drogowej, w jaki sposób to wszystko ma funkcjonować – komentuje Jacek Zarzecki.
Krzysztof Zacharuk
