Katastrofa zarządzania, nie natury
Rolnicy z Żuław mówią wprost: to nie była katastrofa naturalna, lecz katastrofa zarządzania.
– To nie była katastrofa naturalna. To była katastrofa zarządzania. Gdy mieszkańcy i rolnicy walczyli z wodą, wynajmując sprzęt za własne pieniądze, a samorząd organizował pomoc – Wody Polskie… o 22.49 wyłączyły pompy. Decyzja, która kosztowała ludzi milionowe straty – pisał Wiesław Zbroiński, sołtys Mokrego Dworu na swoim profilu FB w poście opublikowanym 31 lipca o godz. 01:02.
SMS do pracowników: milczeć
Po publikacjach w mediach i komentarzach rolników Wody Polskie rozesłały do pracowników stacji pomp SMS:
„W związku z negatywnymi opiniami co do pracy i działalności Wód Polskich pochodzącymi od pracowników stacji pomp apeluje do zaprzestania wydawania subiektywnych opinii na temat decyzji wydawanych przez Wody Polskie w sprawie pompowania czy działalności przeciwpowodziowych. Od wydawania opinii są kierownicy, inspektorzy lub rzecznicy prasowi Wód Polskich.”
W opinii naszych informatorów te smsy, zamiast wyjaśniania błędów, to próba uciszenia głosu tych, którzy są najbliżej problemu.
Pompy wyłączone, świadkowie i nagrania
W kolejnym poście opublikowanym na Facebooku 1 sierpnia o godz. 23:22 Wiesław Zbroiński po raz kolejny skomentował sytuację. Odniósł się do wypowiedzi dyrektora RZGW Gdańsk na antenie Radia Gdańsk:
– Dzisiaj w audycji Radia Gdańsk głos zabrał Dyrektor RZGW Gdańsk. Powiedział, że nie wstrzymał działania pomp na Żuławach Gdańskich podczas walki rolników z wodą, sugerując jednocześnie, że być może zrobili to pompiarze. Nie zrobili. Wykonywali polecenia. A że każdy widział, że pompy zostały wyłączone, to zadawaliśmy pytania. Usłyszeliśmy: polecenie służbowe. Wiemy, co to znaczy. I widzimy, kto tu mówi prawdę. Świadków jest co najmniej kilkunastu, niezależnych od siebie. – stwierdził Zbroiński.
Do swojego wpisu dołączył filmy nagrane 31 lipca na Polderze 9W. Widać na nich, że nieczynne były pompy nr 1 i 3, które zostały włączone dopiero o godz. 10:20.
– Gdyby pompy chodziły od trzydziestego, nie byłoby żadnego problemu na polach – podkreślił Zbroiński.
Zielony Ład i ugorowanie – kolejne ryzyko
W komentarzu Zbroiński zwrócił także uwagę na zmiany wprowadzone w ramach Zielonego Ładu, które wymuszają pozostawianie części gruntów odłogowanych.
– W ramach Zielonego Ładu zmusza się nas – często bez realnego sensu – do ugorowania części gruntów. Na Żuławach, gdzie ziemia wymaga stałej pracy, a melioracja musi być ciągła i kontrolowana, to rozwiązanie jest nie tylko absurdalne, ale i niebezpieczne. Ugór to ryzyko: zarastania rowów, cofek, większej aktywności bobrów, a w efekcie – zniszczenia tego, co ludzie przez stulecia zbudowali – mówił.
Według niego takie decyzje podejmowane zza biurka mogą przyspieszyć rezygnację rolników z upraw, co w konsekwencji sprzyja zamianie Żuław w obszar mokradeł i „zielonej energii”, kosztem produkcji rolnej.
„Zwykli ludzie widzą, rozumieją, reagują”
Na koniec Zbroiński podkreślił brak odpowiedzialności i bezradność instytucji:
– Z wydarzeń ostatnich dni nie wynika, że ktokolwiek wyciągnął konkretne wnioski. Ani instytucje, ani politycy. Nie widać, aby ktoś chciał przyznać i powiedzieć „fakt, nawalaliśmy, dostrzegamy to i chcemy to zmienić”. Taka postawa mogłaby coś znaczyć. Ale się nie doczekamy. Jedynym źródłem nadziei pozostają „zwykli ludzie”: mieszkańcy, rolnicy, sąsiedzi, przyjaciele. Oni widzą, rozumieją, reagują. Tymczasem „niezwykli” – ci, którzy mają władzę i wpływ – znowu zawiedli. Nie wszyscy. Tak jak pisałem, są tacy, co nam pomogli. Tym, którzy zawiedli, brakuje zdolności do samokrytyki. Oni mówią, że „wszystko działa”, że robimy wszystko, a my widzimy, że jest dokładnie odwrotnie – pozarastane rzeki, bobrowe dziury w wałach, pompy wyłączane w czasie zagrożenia. Ignorancja i niekompetencja są już tak jawne, że trudno je przemilczeć.
Albert Katana
