Rynek zbóż
Rewolucji pewnie nie będzie, ale może choć troszkę się poprawi?
Długa sytuacja ze stabilnymi kursami pszenicy na MATIFie nie sprzyjała dotąd krajowym podwyżkom. Zwłaszcza, że nasz eksport poza Unię był wciąż mizerny. Przecież sprzedaże do krajów UE niewiele do rozdmuchanego w tym roku bilansu zbóż we Wspólnocie wnoszą niewiele. Powiedzmy sobie szczerze pszenicę z krajów tradycyjnych unijnych eksporterów trzeba wywieźć! A chcąc osiągnąć efekt lepszych cen, trzeba to zrobić poza obszar UE.
Pierwszym sygnałem stało się wyrównanie cen pszenicy francuskiej z rosyjską i ukraińską, a za tym poszły większe sprzedaże. Teraz Rosja z mniejszymi cłami wróci na rynek, ale przynajmniej rękawica jest już podjęta. Miejmy nadzieję także na poprawę polskich statystyk, bo plany załadunków statków na tę nadzieję pozwalają liczyć.
Co to znaczy dla krajowego rynku, a no okresowe promocje cenowe, na tzw. doładowanie statków, gdy niejako pod stołem oficjalnych cen zaczynają pojawiać się oferty zdecydowanie korzystniejsze. Te oferty co prawda szybko znikają, ale też pozostają w pamięci sprzedających, a przede wszystkim przetwórców w kraju. Kropla drąży kamień. Rewolucji pewnie nie będzie, ale wydaje się, że przy trwałym podparciu stabilnych kursów, pszenica konsumpcyjna wreszcie może drgnąć do góry.
