W wielu gospodarstwach ten rok jest uznawany za jeden z najgorszych od dekady. Podczas gdy wyraźnie wzrastają koszty zakupu środków do produkcji, jednocześnie spadają ceny w skupach oferowane rolnikom.
Sytuacja staje się coraz bardziej nerwowa, co może zakończyć się wybuchem ogólnopolskich protestów.
"To nie minister rolnictwa decyduje o cenach"
Jak to, co się dzieje oceniają eksperci? – Myślę, że cena, która nie pokrywa kosztów u rolnika, jest zawsze za niska. Tak samo przetwórcy, jeśli mają ofertę z sieci handlowej na zakup swoich produktów poniżej kosztów produkcji, też powiedzą, że cena jest stanowczo za niska – mówi Andrzej Gantner, wiceprezes zarządu i dyrektor generalny Polskiej Federacji Producentów Żywności Związku Pracodawców.
– Aczkolwiek wszyscy jesteśmy w tej samej sytuacji, no bo co zrobimy z tymi produktami? To jest bardzo niedobra sytuacja. A z drugiej strony są właśnie te koszty. Oczywiście można mieć pretensję, tylko trzeba pamiętać o tym, że to nie minister rolnictwa decyduje o cenach. O cenach decyduje rynek, a ten rynek zaczyna się robić bardzo trudny – dodaje.
Gantner podkreśla, że oceniając obecną sytuację, należy spoglądać na wszystkie geopolityczne zmiany.
– Popatrzmy na tę, no niestety, konsekwentną politykę Unii Europejskiej, która osłabia własne rolnictwo, osłabia własne przetwórstwo, własną gospodarkę, a zarazem otwiera ten rynek wewnętrzny UE na produkty z innych krajów. Teoretycznie można powiedzieć, że handel to jest bardzo dobra rzecz. Na handlu rozwinęliśmy naszą gospodarkę żywnościową, bo rozwinęliśmy ją poprzez eksport. Tylko żeby cokolwiek sprzedać, żeby zdobyć rynek, żeby na nim się utrzymać, trzeba być konkurencyjnym. W tej chwili te proporcje się odwracają – zauważa wiceprezes zarządu i dyrektor generalny Polskiej Federacji Producentów Żywności Związku Pracodawców.
Niemcy i Włosi prześcignęli Polskę
Andrzej Gantner wyjaśnia, że sytuacja Polski w konfrontacji z innymi krajami UE nie jest już tak dobra, jak kiedyś, gdy konkurowaliśmy znacznie niższymi kosztami produkcji.
– Dziś okazuje się, że Niemcy, Holandia, Francja, Włochy mają jednak tańsze państwo, mniejsze obciążenia, lepsze systemy wsparcia, i mimo, że teoretycznie koszty powinny być u nich wyższe, to okazuje się, że ceny, które oferują, są lepsze. Są większe strumienie surowców, jest inaczej zorganizowany handel, mają giełdy, chociażby spółdzielcze, mają potężne strumienie jednolitych jakościowo surowców. To wszystko obniża koszty i nagle się okazuje, że wszyscy przyciśnięci tymi kosztami, no niestety, zaczynają szukać tańszych surowców – tłumaczy ekspert.
– To tak jak z podatkiem cukrowym, który nam rząd za chwilę chce zafundować, czyli w sytuacji, kiedy za chwilę będziemy mieli potężny napływ cukru z Mercosur, z Ukrainy i z USA, to nagle nasz rząd próbuje obłożyć bardzo dużego klienta dla cukrowni, czyli branży napojów, dodatkowym, potężnym podatkiem – grzmi Andrzej Gantner.
– Nie ma w tym żadnej logiki, kompletnie żadnej. To nie jest ten moment, kiedy to należałoby robić. Rozumiemy dziury budżetowe, rozumiemy wydatki na obronność czy olbrzymią dziurę w NFZ, ale chyba to nie powinno polegać na tym, że uderza się tak mocno w ten jednak mimo wszystko wrażliwy sektor, jakim jest chociażby produkcja buraka cukrowego, rolnictwo, przetwórstwo i cukrownie. No tego się nie powinno po prostu robić – zaznacza przedstawiciel Polskiej Federacji Producentów Żywności Związku Pracodawców.
Krzysztof Zacharuk
