StoryEditor

Statek z bydłem utknął u wybrzeży Turcji. Błędy w dokumentach uniemożliwiają rozładunek?

Prawie 3000 sztuk bydła od tygodni tkwi na statku u wybrzeży Turcji. Zwierzęta nie mogą zejść na ląd, a sytuacja na pokładzie staje się coraz trudniejsza. Co zatrzymało transport?

19.11.2025., 09:10h

Od blisko miesiąca u wybrzeży Turcji trwał impas, który pokazał, jak duże konsekwencje w transporcie zwierząt mogą mieć nieścisłości w dokumentach. Statek „Spiridon II”, płynący z Urugwaju, przewozi prawie 3000 sztuk bydła. Jak donoszą media, zwierzęta nie mogą zejść na ląd z powodu brakujących lub niezgodnych kolczyków identyfikacyjnych. W efekcie statek krąży po Morzu Śródziemnym, a sytuacja na pokładzie z każdym dniem się pogarsza.

Zobacz też: Kolejny koszmarny transport morski – 1789 szt. bydła do uboju

Co się wydarzyło u wybrzeży Turcji?

Problemy zaczęły się tuż po wpłynięciu transportowca w okolice portu Bandırma 22 października. Tureckie służby, które kontrolowały transport żywych zwierząt, wykryły brak lub niezgodność numerów identyfikacyjnych u ok. 469 sztuk bydła. Chodziło o kolczyki i mikroczipy, które nie pokrywały się z danymi w dokumentach. Bez nich zwierzęta nie mogą zostać wpuszczone na teren kraju – niezależnie od tego, czy pochodzą z UE, czy z państw trzecich.

Jak donosi portal Marine Link, władze odmówiły więc rozładunku, a właściciel statku odwołał się od decyzji. Sprawa trafiła do sądu, jednak również tam nie udało się uzyskać zgody. Wynik był jednoznaczny: załadunek pozostaje na morzu.

2900 sztuk bydła na pokładzie. Stan zwierząt budzi obawy

Na pokładzie „Spiridona II” znajduje się 2901 sztuk bydła mlecznego rasy holsztyńskiej – w większości ciężarnych jałówek. Według danych fundacji Animal Welfare Foundation co najmniej 48–58 zwierząt padło w trakcie rejsu. Dodatkowo na statku przyszło na świat 140 cieląt, z czego odnaleziono jedynie ok. 50. Los pozostałych jest nieznany.

W połowie listopada władze Turcji pozwoliły jedynie na krótkie zacumowanie w porcie, aby załoga mogła uzupełnić zapasy żywności, wody i ściółki. Zwierzęta pozostały jednak na pokładzie. Eksperci zwracają uwagę, że statki tego typu nie są przystosowane do wielotygodniowego przetrzymywania zwierząt – zwłaszcza na dolnych pokładach, gdzie wentylacja jest ograniczona.

Dlaczego rozładunek jest tak trudny?

W tle całej sprawy kluczową rolę odgrywają przepisy międzynarodowe oraz rygorystyczne wymogi identyfikacji zwierząt. Brakujące kolczyki oznaczają w praktyce brak możliwości potwierdzenia pochodzenia i statusu zdrowotnego bydła. W handlu międzynarodowym, również tym morskim, taka niezgodność jest traktowana jako ryzyko epizootyczne.

Dodatkowo dochodzi prawo morskie. Statek, który po wejściu do Morza Śródziemnego podlega konwencji MARPOL, nie może pozbywać się padłych zwierząt ani odchodów w wodzie. Cały materiał biologiczny musi być gromadzony na pokładzie, co z czasem zwiększa ryzyko chorób i pogorszenia warunków dla załogi i zwierząt.

„Krowy zazwyczaj produkują od 30 do 60 kilogramów (od 66 do 132 funtów) odchodów (moczu i kału) na sztukę dziennie. Dr Lynn Simpson, były australijski weterynarz zajmujący się eksportem żywych zwierząt, (…) twierdzi, że w związku z opóźnieniem statku Spiridon II u wybrzeży Turcji, bydło może stać w odchodach wynoszących co najmniej miesiąc. (…) Odchody na Spiridonie II prawdopodobnie zawierałyby poronione cielęta, ponieważ zwłok nie wolno wyrzucać za burtę na Morze Śródziemne.” – pisze Marine Link.

Czy statek z bydłem mlecznym wróci do Ameryki Południowej?

W ostatnich dniach pojawiły się informacje, że „Spiridon II” został skierowany w rejs powrotny do Montevideo. Taka podróż potrwa kolejne tygodnie. Oznacza to dalsze zużycie zapasów paszy i konieczność utrzymania zwierząt w warunkach, do których statek nie jest przystosowany na tak długi okres.

Według doniesień właściciel statku szuka alternatyw, m.in. sprzedaży bydła na Ukrainę. Ostateczne decyzje nie zapadły.

Co ta sytuacja oznacza z perspektywy hodowców?

Choć sprawa nie dotyczy zwierząt pochodzących z UE, historia „Spiridona II” zwraca uwagę na znaczenie identyfikacji i dokumentacji zwierząt w międzynarodowym handlu. Brak jednego kolczyka czy niezgodność numeru potrafi całkowicie zablokować transport, rodząc koszty i ryzyko zarówno dla przewoźnika, jak i państw importujących.

Na polskim rynku, gdzie większość hodowców prowadzi eksport w ramach unijnego systemu identyfikacji i rejestracji zwierząt, dokumentacja jest traktowana jako fundament bezpieczeństwa epizootycznego. Sytuacja u wybrzeży Turcji pokazuje jednak, że globalny transport żywych zwierząt pozostaje bardzo wrażliwy – zarówno na błędy formalne, jak i na wydłużające się procedury.

Problem szerszy niż jedna podróż

Sprawa „Spiridona II” nie jest pierwszą w historii. Już wcześniej ten sam statek miał awarię u wybrzeży Hiszpanii. Eksperci zwracają uwagę, że brakuje jednolitych, międzynarodowych zasad postępowania w sytuacjach, gdy kraj importujący odrzuca transport. W efekcie zwierzęta potrafią spędzać wiele tygodni na morzu, a poszczególne państwa reagują różnie.

Organizacje zajmujące się dobrostanem zwierząt apelują o wprowadzenie klarownych procedur, ale jak na razie żadne przepisy nie regulują takich przypadków w sposób kompleksowy.

image

Tragedia z cielnymi krowami przy granicy tureckiej. Winna biurokracja i choroba niebieskiego języka

oprac. mkh na podst. marinelink.com, agrarheute.com, nord24.de, vol.at

Maria Khamiuk
Autor Artykułu:Maria Khamiukdziennikarz, współpracownik PWR Online
Pozostałe artykuły tego autora
Masz pytanie lub temat?Napisz do autora
POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ
13. grudzień 2025 08:01