Karol Bujoczek, dyrektor wydawniczy – Przewodniczący Rady Redaktorów AgroHorti Media: – 9 lipca organizacje związkowe podpisały w Warszawie porozumienie, w którym między innymi domagają się uregulowania kwestii handlu z Ukrainą. Wy jako plantatorzy macie duże obawy, co się będzie na tym rynku działo, w kontekście importu z Ukrainy, a także w kontekście importu z Mercosur? Jakie jest wasze stanowisko?
Krzysztof Nykiel, prezes Krajowego Związku Plantatorów Buraka Cukrowego: – Nasze stanowisko oczywiście jest negatywne. To, co się wydarzyło w Brukseli, czyli podpisanie tajnego w zasadzie porozumienia z Ukrainą, tak trzeba to nazywać po imieniu, ponieważ organizacje rolnicze, a nawet polski rząd, który sprawował prezydencję, był poza tym porozumieniem. Czyli znowu ponad naszymi głowami ktoś stanowi o naszym losie.
K.B.: W tych ustaleniach nie uczestniczyła reprezentacja naszego kraju.
K.N.: W ogóle nie uczestniczyła. Polska prezydencja przecież trwała w tym czasie. Nikt z polskiego rządu w tym nie uczestniczył. I nad głowami organizacji rolniczych, nad głowami polskiego ministerstwa rolnictwa zrobiono to, co zrobiono, czyli zezwolono w zasadzie na powiększony import, który ogólnie będzie wynosił około 137,5 tysiąca ton.
K.B.: Do końca tego roku, czy w tym samym sezonie?
K.N.: W zasadzie do końca tego roku, bo to jest roczny limit, więc do tej pory do czerwca obowiązywała ATM. Od czerwca wróciliśmy do zapisów starych, przedwojennych, czyli 20 tysięcy ton. Jeszcze nie dalej jak półtora miesiąca temu w Poznaniu na kongresie rozmawiałem z komisarzem Hansenem, który stwierdził, że do końca roku nic się nie stanie i będzie 20 tysięcy ton. Budzimy się i mamy 137 tysięcy. Więc to jest jedna rzecz. Druga rzecz i napływ tego cukru nieograniczony, a tak naprawdę oficjalnie mówi się o pewnych liczbach, a nasze dane nieoficjalne, bo my też to sprawdzamy, monitorujemy, są dużo wyższe.
K.B.: No właśnie, kto to będzie kontrolował i gdzie?
K.N.: Nie ma należytej kontroli. W zasadzie jak nie ma ograniczenia, to cukier sobie płynie i nikt tego nie rozlicza, więc jest to bardzo duże zagrożenie. Przed wojną Ukraina produkowała około miliona ton cukru. W Ukrainie trwa wojna, a dzisiaj mamy już za poprzedni rok milion sześćset tysięcy. Czyli widać, że biznes nie lubi próżni.
K.B.: Podnoszono fakt, że Ukraina produkuje w standardach, które są dalekie od europejskich norm. Akurat buraki cukrowe mocno ucierpiały z braku substancji aktywnych.
K.N.: Tymczasem w Ukrainie możliwości są zdecydowanie szersze. W Ukrainie możliwości są takie, jak były w Polsce trzydzieści lat temu, czyli generalnie można wszystko. Można skutecznie i można tanio. Przez regulacje europejskie, regulacje Zielonego Ładu, masę substancji czynnych zostało wycofanych, przez co nasza produkcja dziś jest bardzo droga. I te spadające ceny cukru na rynku, które spadły do minimum, to jest dzisiaj pięćset dolarów średnio za tonę. I przy tych kosztach, które poprzez okres trwania wojny niesamowicie wzrosły, dzisiaj nie da się za trzydzieści euro produkować buraków. Nie możemy wrócić do historii przedwojennej.
K.B.: Jakie są możliwości ingerencji, zablokowania, protestów? Co plantatorzy w Europie, bo to już nie tylko nasz problem, ale także europejskich plantatorów, mogą zrobić, aby przekonać rządy, żeby ten rynek mógł być chroniony?
K.N.: Wystąpili już do ministerstwa rolnictwa z pismem, w którym opisujemy całą sytuację, która dziś jest na rynku. I prosimy wręcz o szybką interwencję na rynku cukru, bo to doprowadzi do wyłączenia kolejnych cukrowni. To jest bardzo duże niebezpieczeństwo. To jest znowu wyłączenie kolejnych hektarów spod uprawy buraka cukrowego, to jest znowu zamykanie cukrowni, to jest znowu zwalnianie ludzi i całej infrastruktury, która wokół cukrowni, które pracują, funkcjonuje, bo przecież to jest i transport, to są firmy usługowe, no to jest szerokie spektrum tych wszystkich uczestników tego rynku, ale największy dramat plantatorów, prawda? Patrzę tutaj z dużym niepokojem na cukrownię wschodnie, gdzie szarek komośnik wystąpił w tym roku z bardzo dużym nasileniem. Przesiano tam około trzech tysięcy hektarów.
K.B.: Nie ma czym go zwalczać.
K.N.: Plantatorzy podchodzą do tematu bardzo niechętnie i się wcale nie dziwię, bo koszty przesiewu są bardzo duże. Przesiewamy drugi raz, niektórzy przesiewali dwa razy, bo posiał drugi raz buraki, one wschodziły i znowu szarek wystąpił i znowu je zjadł. A przy jednym przesianiu już nie ma zysku żadnego z uprawy. Zysku nie ma w zasadzie przy tej cenie, przy której uprawiamy.
K.B.: Unia Europejska tak naprawdę importuje prawie 1,5 mln ton cukru z różnych źródeł w ramach porozumień handlowych. Ktoś może powiedzieć, że te 130 tysięcy ton z Ukrainy to nie jest aż tak wiele. Ale to jest zawsze kropla, która przeważa i rozlewa wodę.
K.N.: Dokładnie. Robią się z tego potężne liczby i zagrażają produkcji. No niestety, prowadzą do spadku cen i to źle rokuje. Bardzo źle.
K.B.: Co w takim razie musi się wydarzyć, żeby ta sytuacja dla plantatorów i producentów cukru się ustabilizowała?
K.N.: Między innymi dzisiejsze wydarzenie pokazuje to, że jesteśmy jako organizacje rolnicze z Polski, również te, które działają w Brukseli, na szczeblu brukselskim, przeciwko tym wszystkim porozumieniom, które próbuje nam się zafundować. Czyli tak, i Mercosur, i ta umowa ukraińska. Dziś słyszymy również o złączeniu budżetu na Wspólną Politykę Rolną z funduszami spójności, które już będą podlegały mechanizmowi warunkowości. Czyli jeżeli jakiemuś urzędnikowi w Brukseli będzie zależało na tym, żeby, że tak powiem, przykrócić Polaków i nie wykonamy jako kraj określonych zobowiązań, to po prostu obetną te fundusze i Wspólna Polityka Rolna zostanie bez finansowania. A to jest już dramat totalny.
K.B.: Czy plantatorzy buraka cukrowego wybierają się na marsz do Brukseli, który zapowiedziano na 16 lipca?
K.N.: Tak, wybieramy się.
K.B.: Miejmy nadzieję, że nie trzeba będzie protestować, a żeby można było wyrazić zadowolenie, że ten budżet na WPR jednak został przyjęty.
K.N.: Tak, ale bez połączenia z funduszami spójności.
K.B.: Oczywiście. Jednolity, mocny, silny budżet.
K.N.: Mocny, silny budżet dla Europy. Tu dzisiaj mówił o tym bardzo mocno wicepremier Kosiniak-Kamysz. Cieszymy się z tego, że tu dzisiaj był, że wzmocnił to stanowisko polskich organizacji i mam nadzieję, że to stanowisko będzie stanowiskiem całego rządu, nie tylko PSL-u, ale również całego rządu.
K.B.: No bo jeżeli premier polski powie, że się nie zgadza na budżet, bo nie ma budżetu na WPR, to budżetu Unii Europejskiej nie będzie.
K.N.: Tak jest.
K.B.: Tym bardziej, że mamy swojego komisarza, który za ten budżet odpowiada.
K.N.: Dokładnie tak.
K.B.: Trzymamy kciuki. Dziękuję bardzo.
Rozmawiał Karol Bujoczek
