StoryEditor

Żniwa na Żuławach: rolnicy liczą straty w milionach złotych. Jak sobie radzą? [FILM]

Coraz więcej rolników z zachodniej, południowej i centralnej Polski potwierdza, że żniwa w ich gospodarstwach dobiegły końca. Na taki luksus nie mogą jednak liczyć gospodarze z północnej części naszego kraju, gdzie na przełomie lipca i sierpnia doszło do zalania tysięcy hektarów gruntów.

19.08.2025., 15:10h

W najgorszej sytuacji znaleźli się rolnicy z powiatu gdańskiego, nowodworskiego, malborskiego i elbląskiego. W tym ostatnim doszło do całej serii zalań, zwłaszcza w rejonie miejscowości Święty Gaj (gmina Rychliki), gdzie wyrwa w wale przeciwpowodziowym na rzece Dzierzgoń miała kilkanaście metrów długości.

image
Zabezpieczony wał w miejscowości Święty Gaj
FOTO: Krzysztof Zacharuk

O tej akcji było bardzo głośno

To właśnie tutaj dwa wojskowe śmigłowce Mi-17 zrzuciły blisko 140 worków typu big-bag (każdy ważył 1,5 t) w celu zabezpieczenia wyłomu. Akcja była szeroko relacjonowana w mediach, ponieważ na miejscu pojawił się minister rolnictwa Stefan Krajewski.

Dopiero po ustabilizowaniu newralgicznego odcinka wału możliwe było przejęcie dalszych prac przez zespoły naziemne. Do akcji ratowniczej skierowano nie tylko strażaków i policjantów, ale również żołnierzy z 4. Warmińsko-Mazurskiej Brygady Obrony Terytorialnej.

– To był naprawdę trudny czas. Mnóstwo nerwów i oczekiwania na to, co dalej – wspomina Jarosław Szewczun, rolnik z powiatu sztumskiego, któremu woda zalała blisko 40 ha upraw w pobliżu uszkodzonego wału. – Biorąc pod uwagę, że moje całe gospodarstwo liczy 160 ha, to naprawdę katastrofa – dodaje.

image
Łatanie wyrwy w wale z pomocą śmigłowców
FOTO: X.com/stefankrajewski

Jakiego rzędu zanotował straty? – Ciężko to szacować, bo nie wiemy, ile będzie kosztowała rekultywacja terenu, ile odnowienie rowów, ale same zbiory szacuję między 250–270 tys. zł – relacjonuje Szewczun.

Rolnik rozkłada ręce, patrząc na rowy, które oczyszczał dwa lata wcześniej na własny koszt. – Dzisiaj ta cała praca, te koszty, które zostały poniesione, wszystko zostało zniweczone. Jesteśmy w dobrym momencie, żeby zacząć od nowa – przyznaje z żalem.

Czy oczekujecie pomocy ze strony ministerstwa rolnictwa? Jaka ta pomoc powinna być i kiedy? – Dobre pytanie. Pomoc powinna być na pewno i to jak najszybciej. Nie mam pojęcia, w jaki sposób będzie to wszystko finansowane, z jakich środków poprzesuwane – mówi poszkodowany rolnik.

image
Jarosław Szewczun w gminie Rychliki
FOTO: Krzysztof Zacharuk

Jarosław Szewczun najbardziej obawia się kosztów związanych z rekultywacją gleby. – Ile to będzie kosztowało? Ile zajmie to czasu? To nie są pytania do mnie, ale do ekspertów. Na pewno na ten temat muszą wypowiedzieć się fachowcy, ale widzimy, że woda nadal zalega i nawet nie można wjechać na ten teren – zaznacza.

Rolnik przyznaje, że jeżeli nie uda się szybko uporządkować sytuacji, przyszłoroczne zasiewy stoją pod dużym znakiem zapytania.  

Ekstremalnie trudna sytuacja

W podobnej sytuacji jest Damian Murawiec, rolnik z powiatu elbląskiego. W rozmowie z top agrar Polska nie ukrywa, że od 28 lipca, a więc pojawienia się pierwszej fali nawalnych opadów, żyje w stresie.

image
Damian Murawiec
FOTO: Krzysztof Zacharuk

Na części pól, które o tej porze roku powinny być już dawno skoszone zalega woda (35 ha pszenicy). – To zalanie nastąpiło wskutek wylania się wody z głównego kanału melioracyjnego, za który odpowiadają Wody Polskie – precyzuje rolnik i dodaje: – Na tym polderze, o którym mówię, znajduje się niewydajny zespół pompujący. Nadal nie wiem, kiedy uda się wjechać w to pole. W tej chwili sytuacja wygląda tam dramatycznie.

Tam, gdzie udało się rozpocząć żniwa, co chwilę są przestoje. – Zakopujemy się, później trzeba wyciągać kombajn. Nie wiem jeszcze, jakie będą dokładnie straty, ale na pewno idzie to w setki tysięcy złotych – wylicza Murawiec.

image
Na Żuławach nadal trwają żniwa
FOTO: Krzysztof Zacharuk

Rolnik nie ma wątpliwości, że jeżeli w ogóle dojdzie do wypłaty jakiejkolwiek pomocy ze strony państwa, to będzie to jedynie częściowa rekompensata. Dlaczego? Obiecana pula 69 mln zł to zbyt mało, aby pokryć powstałe straty.

Ta pula środków nie będzie dotyczyła jedynie powodzi na Żuławach, ale jest to cała kwota na wszystkie tegoroczne niekorzystne warunki atmosferyczne, czyli gradobicia i falę przymrozków, która w zasadzie dotknęła ponad połowę kraju. Dlatego na pewno te rekompensaty będą jedynie symboliczne – uważa Damian Murawiec.

Ze strony części osób komentujących sytuację w internecie pojawiają się opinie, że przecież wystarczyło się ubezpieczyć. – Akurał na Żuławach nie możemy ubezpieczyć się, jeżeli chodzi o ryzyko powodzi. Możemy ubezpieczyć od deszczu nawalnego, tylko że w naszym przypadku to nie deszcz bezpośrednio doprowadził do zalania pól, ale powódź. Woda wystąpiła z koryta i przerwała wały – odpowiada rolnik.

image
Żniwa w powiecie elbląskim
FOTO: Krzysztof Zacharuk

Jak wygląda sytuacja, jeżeli chodzi o szacowanie strat? Czy komisje klęskowe już były na polu? Wiadomo, że w części gmin powiatu elbląskiego szacowanie już się zakończyło, a w innych nadal trwa.

Cały system jest niewydolny

– Wiemy o tym, jak duża jest dziura budżetowa, ale mamy nadzieję, że i minister Krajewski, a także poprzez nasze naciski, które wykonujemy jako rolnicy, uda się doprowadzić do tego, żeby faktycznie ten budżet został zwiększony. I to jest taka pomoc doraźna, czyli swego rodzaju rekompensaty za poniesione straty – wyjaśnia Damian Murawiec i dodaje, że środowisko rolnicze Żuław oczekuje "głębokiego podejścia do tematu".

image
Skutki zalań z początku sierpnia br.
FOTO: Krzysztof Zacharuk

– Trzeba rozsądnie zbadać, co się stało, jakie były przyczyny tegorocznej powodzi i gdzie leży geneza kłopotów. Cały system, jeżeli chodzi o zarządzanie sytuacją przeciwpowodziową i melioracyjną przez Wody Polskie, nie jest wydolny. Z roku na rok jest coraz gorzej, coraz mniej wykonuje się nawet takich bieżących prac eksploatacyjnych i konserwujących – narzeka Murawiec.

Efekt? – Każdy deszcz w granicach 100 litrów będzie doprowadzał do takiej samej sytuacji. Będziemy mogli mieć powtórkę rok w rok, a nawet dwa razy do roku – tłumaczy rolnik.

– Oczekujemy solidnego dofinansowania i skierowania pieniędzy tam, gdzie są najbardziej palące problemy. Chodzi o to, aby poprawić sytuację, a nie tylko podmalować tak troszeczkę, żeby zrobić jakieś pokazowe inwestycje, które fajnie będą wyglądały na materiałach wideo. Oczekujemy pracy, którą nie do końca widać, a która będzie gwarantowała bezpieczeństwo – zaznacza Murawiec.

Czy jako środowisko rolnicze będziecie starali się w jakiś sposób apelować o to, aby Wody Polskie otrzymały dodatkowe środki i rzeczywiście zaczęły się te działania, o które apelujecie od dawna, czyli odmulanie i hakowanie na dużą skalę? – Oczywiście, że tak. To jest dla nas priorytetem, żeby te środki zostały skierowane właśnie na konkretne działania – zaznacza rolnik.

image
Skutki zalań na Żuławach Elbląskich. W tle stacja pomp
FOTO: Krzysztof Zacharuk

Warzywa znalazły się pod wodą

Damian Murawiec zwraca uwagę, że w regionie są gospodarstwa, które straciły niemal 100% zbiorów. – W ich przypadku mamy do czynienia z prawdziwą katastrofą finansową. Takie gospodarstwo od razu staje się bankrutem i wypada z rynku. Wtedy całych dorobek, często kilku pokoleń idzie po prostu na marne – tłumaczy rolnik.

W złej sytuacji finansowej znalazło się wiele gospodarstw, które uprawiają warzywa. Woda zalała wiele plantacji ziemniaka, cebuli czy marchwi.

image
Mariusz Abramowski
FOTO: Krzysztof Zacharuk

Trwa walka, aby zebrać jak najwięcej

Mariusz Abramowski, rolnik z powiatu elbląskiego przyznaje, że chociaż od zalań minęło już ponad dwa tygodnie, wciąż nie można dojechać w wiele miejsc.

– Kombajn grzęźnie, nie pomagają nawet koła bliźniacze – żali się i dodaje, że żniwa w tym roku upływają pod znakiem koszenia tego, co się da. – Cały czas walczymy, a kłosy porastają. Liczę na to, że część ziarna, gdzie pojawiła się woda, uda się sprzedać jako zboże paszowe. Tam, gdzie woda stała dłużej lub nadal stoi, to już jest tylko do zaorania – przyznaje.

Abramowski liczy na to, że na Żuławy szybko trafi rządowa pomoc. – Nie mamy czasu, żeby czekać długie miesiące. Chodzą obecnie komisje, szacują straty. W naszej gminie jest już ok. 200 gospodarstw, które złożyły wnioski o szacowanie strat, więc myślę, że skala tych podtopień będzie ogromna i te 69 mln na pewno nie będzie wystarczające – mówi rolnik.

image
Porastanie ziarna w kłosie
FOTO: Krzysztof Zacharuk
image
Porastanie ziarna w kłosie
FOTO: Krzysztof Zacharuk

Jak ocenia pracę Wód Polskich? – Największą tragedią okazała się data 1 stycznia 2018 r., kiedy powstały Wody Polskie, bo od tamtej pory całkowicie nic się nie dzieje, jeżeli chodzi o dbanie o infrastrukturę. Przed powstaniem Wód Polskich zlewnia elbląska obejmowała trzy powiaty i miała ok. 10 mln zł budżetu. Po powstaniu instytucji do obsługi jest bodajże 11 powiatów, a budżet opiewa na kwotę ok. 11 mln zł – zaznacza Mariusz Abramowski.

image
Skutki zalań na Żuławach Elbląskich
FOTO: Krzysztof Zacharuk

Bobry to żuławskie przekleństwo

Swoje w całej sprawie zrobiły także bobry, których na Żuławach są tysiące. Szacuje się, że w regionie zamieszkuje nawet ok. 15% całej polskiej populacji tego gryzonia.

– To jest szkodnik. Trzeba sobie uświadomić, że bóbr żerujący na rzece gdzieś w zachodniej czy południowej Polsce nikomu zbytnio nie przeszkadza. U nas każdy brzeg rzeki to jest podstawą wału przeciwpowodziowego i bóbr, budując swój dom, niszczy wał – podkreśla Abramowski i dodaje, że Żuławy są specyficznym regionem i żeby je zrozumieć, trzeba tu być.

– Jeżeli chodzi o bobry, to u nas jest ich prawdziwa plaga. Cały czas różnymi sposobami próbujemy z nimi walczyć, ale przegrywamy. Te gryzonie są pod ochroną i niewiele można zrobić. Bobry są naprawdę żuławskim przekleństwem – mówi Jarosław Szewczun.

Krzysztof Zacharuk

Krzysztof Zacharuk
Autor Artykułu:Krzysztof Zacharuk
Pozostałe artykuły tego autora
Masz pytanie lub temat?Napisz do autora
POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ
04. grudzień 2025 15:50