Dobrostan świń – przebudowa porodówki to potężne koszty

– Założenia ekoschematu Dobrostan zwierząt w produkcji świń trudno spełnić, bo inwestycje w dopasowanie chlewni to dziś potężne koszty – mówi Andrzej Datko. W gospodarstwie rodzinnym, wspólnie z żoną Magdaleną i synem Łukaszem uprawiają 120 ha, głównie pod potrzeby produkcji świń w stadzie 105 loch w cyklu zamkniętym.
Z tego artykułu dowiesz się:
- Jak gospodaruje Andrzeja Datko z Opolszczyzny, hodowca trzody chlewnej
- Jak rolnik radzi sobie z wysokimi kosztami energii w gospodarstwie
- Co jest trudnym do spełnienia warunkiem skorzystania z ekoschematu Dobrostan
- Które gospodarstwa według hodowcy ze Źlinic mogą skorzystać z dopłat do dobrostanu?
Andrzej Datko nie wyobraża sobie przebudowywania obiektów tylko dlatego, by sięgnąć po dopłaty z tytułu dobrostanu. Dziś w zmodernizowanych kilka lat temu starszych budynkach w siedzibie gospodarstwa w gęstej wiejskiej zabudowie, typowej dla Opolszczyzny, utrzymują lochy i warchlaki. Tuczarnię, również na rusztach, wybudowali już poza wsią. To właśnie rezygnacja ze ściółki i przejście na system rusztowy zdecydowanie odciążyło obsługę świń.
"Trzeba by wszystko totalnie przerobić"
Nie da się w porodówce zwiększyć powierzchni o 20% bez totalnej przebudowy i oczywiście rezygnacji z 20% obsady w pomieszczeniach. Poza tym obecne jarzma dla loch nie pozwalają na to, by je otworzyć i by locha mogła bezpiecznie chodzić z prosiętami. Ścianki boczne kojca są lekkiej konstrukcji, niskie, jarzma można tylko unieść i nie ma szans, by locha mogła mieć swobodę.
– To trzeba by wszystko totalnie przerobić – mówi Datko. Po spełnieniu warunku zwiększenia powierzchni, by zdobyć punkty w ekoschemacie Dobrostan, można wrócić do ściółki albo wydłużyć okres laktacji. W gospodarstwie rodziny Datko do słomy nie wrócą. Za wysokie koszty zbioru, magazynowania i czasochłonne ścielenie.
– Poza tym system rusztowy nie toleruje dużej ilości słomy, bo będzie problem z zarządzaniem gnojowicą. Moglibyśmy dać niewielkie ilości słomy do zabawy – przekonuje hodowca. Dla niego zupełnie nielogiczny jest wariant wydłużenia laktacji do 35 dni.
Kolejny problem, który będzie szczególnie dotkliwy w tym roku i w przyszłości, to koszty energii. Im niższa obsada w porodówce i odchowalni, tym więcej trzeba grzać w okresie jesienno-zimowym. W porodówce elektryczne maty grzewcze są sterowane termostatem. Dzięki inwestycji w fotowoltaikę gospodarstwo produkuje 60% zużywanej energii, ale po ostatnich podwyżkach brakujący prąd zdrożał o 90%. W odchowalni i tuczarni, gdzie grzeje się olejem opałowym, koszty też rosną.
"Być może skorzystają z dopłat mniejsze gospodarstwa"
Jego zdaniem, być może skorzystają z tego mniejsze gospodarstwa, które bez dużych inwestycji wpasują się w te wymogi, ale czy ten program pomoże im spiąć budżet? Pozostaje to indywidualną kalkulacją każdego rolnika.
– O wiele łatwiej byłoby zwiększyć powierzchnię w tuczarni i pewnie na głębokiej ściółce lub przy niewielkim dodatku słomy, ale warchlaki muszą być „dobrostanowe” i tu jest klops – kwituje hodowca. Dziś nikt nie zapewni, że za tuczniki dobrostanowe zakłady zapłacą cokolwiek więcej.
Artykuł ukazał się we wrześniowym numerze top agrar Polska. Zachęcamy do prenumeraty!