W poniedziałkowe przedpołudnie w siedzibie Zachodniopomorskiej Izby Rolniczej w Szczecinie spotkali się przedstawiciele organizacji rolniczych, m.in. Solidarności Rolników Indywidualnych, Kółek Rolniczych, Oddolnego Ogólnopolskiego Protestu Rolników (OOPR) i Polskiej Federacji Dzierżawców. Temat? Sytuacja w rolnictwie i plan działania na kolejne tygodnie.
Jak mówią, atmosfera była gorąca, ale rzeczowa. Każdy miał swoje racje, ale cel jest wspólny. Chodzi o to, aby 14 listopada w całym województwie wystartowała duża, zorganizowana akcja protestacyjna.
- Zgłaszamy protesty w każdej gminie i powiecie, żeby mieć gotowe pozwolenia. Akcja rozpocznie się 14 listopada - tłumaczy Stanisław Barna z OOPR
Frustracja wśród rolników - trzy postulaty
Wśród rolników wciąż narasta frustracja. Jak mówi Stanisław Barna, jeden z działaczy OOPR:
- Spotykamy się z ministrem Krajewskim, ale to nic nie daje. Minister obiecuje, rząd przytakuje, a realnych decyzji brak. Dlatego ustaliliśmy, że te protesty to teraz podstawa, żeby cokolwiek ugrać.
Barna przyznaje, że w środowisku rolniczym choć czasem trudno o jednomyślność, to jednak tym razem stawka jest zbyt duża, by znów się podzielić.
- Chcemy mówić jednym głosem. Podczas dzisiejszego spotkania w Szczecinie ustaliliśmy trzy główne postulaty: opłacalność produkcji, kwestie umowy Mercosur-Ukraina i obniżenie kosztów produkcji. Bez tego rolnictwo w Polsce długo nie pociągnie - mówi.
Zobacz także: "Nie chcemy kredytów, chcemy przetrwać". Rolnicy protestują w Pyrzycach
Pyrzyce są już symbolem determinacji zachodniopomorskich rolników. To właśnie stamtąd co piątek od początku października wyjeżdżają oflagowane ciągniki. Kolumna maszyn symbolicznie przetacza się przez stację paliw Dall i przez przejście dla pieszych w Krąpieli na drodze S10. W jednej z akcji z protestującymi w Pyrzycach solidaryzowali również rolnicy z gminy Recz.
- Nie walczymy dla siebie, tylko o przetrwanie polskiego rolnictwa - podkreślają rolnicy. I zapowiadają, że 14 listopada będzie kulminacją dotychczasowych działań - tego dnia na drogi mają wyjechać maszyny z każdej gminy i z każdego powiatu województwa zachodniopomorskiego. Ale to nie koniec, bo najprawdopodobniej do akcji przyłączą się rolnicy z całej Polski.
Spadek cen skupu i brak rekompensat
Z rozmów z rolnikami przebija jedno - bezradność wobec sytuacji ekonomicznej. Spadek cen skupu, brak rekompensat i niepewność rynku powodują, że wielu gospodarzy balansuje na granicy opłacalności. Do tego fala importu, która imponuje swoim rozmiarem.
- Pszenica tańsza o 300 zł na tonie niż rok temu, buraki o jedną trzecią mniej. A koszty? Wszystko w górę - mówi Barna. - Rolnicy niemieccy dostają dopłaty, siedzą cicho, a do nas ich warzywa wjeżdżają za symboliczną złotówkę. Jak mamy z tym konkurować?
Wielu z nich mówi już wprost: kredyty nie są rozwiązaniem. Kredyt łata się kredytem, a gospodarstwa toną w zobowiązaniach.
Rozgoryczenie widać też po ostatnich rozmowach z resortem rolnictwa.
- 56 organizacji na jednym spotkaniu, trzy minuty dla każdej. To nie była debata, tylko teatr. Minister słucha, kiwa głową, odpowiada ogólnikami i sprawa załatwiona. A potem mówi publicznie: spotkałem się, wysłuchałem. I co z tego? - podsumowuje Barna.
Dlatego wśród zachodniopomorskich rolników coraz częściej słychać: dość pozorowanych rozmów. Czas działać razem, nawet jeśli nie będzie łatwo.
To walka o przetrwanie gospodarstw, rodzin, tradycji.
- Po tylu latach pracy boję się, że stracę gospodarstwo, które budowali moi dziadkowie i rodzice - mówi rolnik. I dodaje - My już nie mamy pola manewru.
źródło: wywiad własny
Agnieszka Sawicka
Fot: Szymon Śliwiński
