Jeszcze w kampanii 2023 roku Władysław Kosiniak-Kamysz zapowiadał rewolucję w handlu z Ukrainą. System kaucyjny - tysiąc złotych za tonę ukraińskiego zboża, owoców czy przetworów - miał powstrzymać napływ niepewnych jakościowo towarów i dać czas polskim producentom na oddech. PSL uczyniło z tego hasła jeden z filarów swojego programu. Wtedy brzmiało to jak konkret. Dziś - jak echo z wyborczych wieców.
System kaucyjny
Poseł Paweł Rychlik postanowił przypomnieć rządowi tę obietnicę. W interpelacji z dnia 25 września 2025 roku zapytał ministra rolnictwa wprost: dlaczego system kaucyjny nie został wprowadzony? Bo choć embargo na część produktów obowiązuje, to wciąż nie rozwiązuje ono problemu importu rolno-spożywczego z Ukrainy.
Odpowiedź Ministerstwa Rolnictwa nie pozostawiła złudzeń. System kaucyjny, w formie proponowanej przez PSL, nie może zostać wprowadzony. Dlaczego? Bo unijne przepisy celne w ogóle nie znają pojęcia „tymczasowej kaucji”. W praktyce oznacza to, że Polska nie może wprowadzić takiego mechanizmu jednostronnie - nawet jeśli miałby on chronić krajowy rynek.
Ministerstwo Finansów podkreśliło, że kaucja nie jest formą zabezpieczenia celnego, więc nie da się jej powiązać z obowiązującymi przepisami UE.
Co zamiast kaucji?
Zamiast systemu kaucyjnego, rząd stawia na ograniczenia i kontrolę. Od 2023 roku obowiązuje zakaz importu czterech kluczowych produktów z Ukrainy - pszenicy, kukurydzy, rzepaku i słonecznika, a później lista została rozszerzona o ich przetworzone formy, jak mąka, śruta czy otręby.
Zobacz także: O problemach rolnictwa chcą rozmawiać z premierem. Donald Tusk przyjedzie?
Dodatkowo wprowadzono System Elektronicznego Nadzoru Transportu (SENT), który pozwala śledzić przewóz m.in. mrożonych owoców, mięsa drobiowego, jaj czy miodu. Każdy transport z Ukrainy ma być geolokalizowany - to sposób na uszczelnienie rynku i wykrywanie nadużyć.
Część towaru bez opłat
Od czerwca 2025 roku przestały obowiązywać unijne preferencje taryfowe, które od początku wojny znosiły cła na towary z Ukrainy. Bruksela przywróciła wcześniejsze zasady handlu, ale z licznymi wyjątkami. Dla ponad trzydziestu produktów rolnych cła nadal nie są pobierane, pod warunkiem, że ich import mieści się w określonych kontyngentach.
To oznacza, że część ukraińskich towarów wciąż wjeżdża do Unii bez opłat, a polski rynek nadal pozostaje podatny na wahania i presję cenową.
Na razie nie. Ministerstwo przyznaje, że prawo unijne blokuje taki mechanizm. Możliwe, że po przeglądzie układu UE-Ukraina pojawią się nowe opcje ochrony rynku, ale na dziś to tylko spekulacje.
Rolnicy oczekiwali prostego i skutecznego narzędzia. Dostali zakazy, systemy i przepisy, które w praktyce nie rozwiązują problemu.
źródło: sejm.gov
Agnieszka Sawicka
Fot: Katarzyna Sierszeńska
