Rynek zbóż
Recesja w zbożach może się skończyć?
Z wolna zbliżamy się do połowy sezonu. Poza może plonami jednak nie możemy go jak na razie uznać za udany, a decydują o tym głównie ceny. Ktoś powiedziałby, że niskie, ale przynajmniej stabilne. Czyż to nie właśnie stabilizacji oczekiwaliśmy jeszcze niedawno od rynku? – lekko kpiąco powiedziałby drugi.
Kpiąco, bo rzeczywiście rolnicy, ale przecież i handlowcy, mówiąc o stabilizacji nawet w pesymistycznych scenariuszach nie przewidywali, że długo utrzymywać się będą ceny zbóż na tak niskich pułapach. Doszukując się winowajcy swoje oczy kierujemy od razu na eksport.
Przy niezłych zbiorach i malejącej konsumpcji krajowej, spowodowanej głównie ograniczoną hodowlą nękaną różnymi chorobami, ale i tak rygorystycznymi uregulowaniami prawnymi, że tej hodowli wielu po prostu się odechciewa, liczyć na samoregulację podaży nie możemy.
Tylko zbiory niezłe są także w innych krajach i w świetle takich informacji nawet niskie ceny światowe nie za bardzo pobudzały tradycyjnych importerów zbóż do wychodzących w czasie mocno do przodu zakupów. Ot taki szwedzki stół światowego handlu wypełniony pszenicą różnej marki narodowej mieli przed sobą bowiem wystawiony.
Jeden mechanizm może pobudzić rynek, a są nim rosnące nawet z lekka i pokazujące wzrostowy trend notowania pszenicy na giełdach. Pierwszy krok ku temu został poczyniony, teraz tylko żeby ogłoszony po dwóch miesiącach przerwy raport podażowo-popytowy USDA tego nie popsuł. To zobaczymy już za chwilę, bo na ten raport dziś czekamy.
A w kraju? No właśnie! Ślimacząca się kukurydza przynosi obawy o jej całkowite odzyskanie z pól i nadzieję, że te obawy zaczną ożywiać rynek pozostałych zbóż. Co już zaczynamy z lekka obserwować.
