Celem akcji jest pokazanie jedności i siły środowiska rolniczego, a nie blokowanie dróg. Na banerach rolnicy umieszczają hasła, które mają pokazywać sprzeciw wobec planów Ursuli von der Leyen, która jedynie przesunęła podpisanie umowy z blokiem Mercosur, ale nie wprowadziła w jej treści istotnych zmian, które mają chronić interesy rolników. Według rolników, w obecnej formie umowa nadaje się jedynie do kosza.
Cała mapa, na której znajdują się zaznaczone określone lokalizacje, gdzie można spotkać rolników jest poniżej.
Umowa z krajami Mercosur niestety została jedynie odsunięta w czasie, który postanowili wykorzystać niektórzy europosłowie i organizacje rolnicze na wypracowanie satysfakcjonujących uzgodnień dotyczących klauzul ochronnych. W obecnej formie nie zabezpiecza interesów polskich i europejskich rolników. Obawiają się, że produkty niespełniające norm jakościowych UE i wyprodukowanych tańszymi metodami zaleją europejski rynek wypierając rodzime.
Zaznaczają, że można jeszcze poprawić warunki umowy, które powinny jeszcze uwzględnić m.in.:
– próg 5% w odniesieniu do czasu i skali reakcji na zaburzenia rynkowe
– realny fundusz gwarancyjny dla krajów i sektorów zagrożonych i poszkodowanych przez umowę z Mercosurem – osobny, a nie włączony w istniejącą pulę ponad 6,3 mld euro, jak proponuje KE
– ustalenie twardej zasady wzajemności: takie same warunki produkcji żywności, jakich wymaga się od rolników europejskich, muszą spełniać producenci z Ameryki Południowej. To nie tylko kwestia uczciwej konkurencji, lecz przede wszystkim bezpieczeństwa żywności i zdrowia konsumentów
– automatyzm reakcji: decyzja o wstrzymaniu importu po przekroczeniu określonego poziomu powinna zapadać automatycznie, a nie być uzależniona od uznaniowej decyzji KE
Protest rolników w Wielkopolsce
W woj. wielkopolskim manifestacje na mapie zgłoszono w Gnieźnie, Charbowie, w Byszkach koło Jastrowia, Chludowie, w Rokietnicy w pobliżu Mrowina, w Jerce, w Lasocicach, w Rydzynie (dwa), w Nowym Mieście, Pyzdrach, w Ostrzeszowie i Wągrowcu. Ponadto na odcinku trasy S8 w woj. wielkopolskim rolnicy ustawią się m.in. w takich punktach; Sycowie, Bralinie, Szklarce i w Kierznie. Protesty w tym województwie będą miały różną formę.
W Rokietnicy rolnicy ustawili oflagowane ciągniki wzdłuż drogi. Na miejscu jest nasz Redaktor Tomasz Czubiński.
- Nasz protest wynika z tego, że bardzo obawiamy się tej umowy, która zagraża naszemu bytowi. Uważamy, że te obostrzenia, które proponują obecnie nasi rządzący i nawet część krajów, które są za przyłączeniem, nie zabezpieczą naszych interesów - podkreśla Przemysław Kiejnich, rolnik z woj. wielkopolskiego, który prowadzi 100-hektarowe gospodarstwo. W rozmowie z red. Czubińskim wyjaśnia, że w Rokitnicy zdecydowano się na taką formę protestu, która nie utrudnia życia mieszkańcom, ale jednak zwraca uwagę na problem rolników.
- My nie chcemy zaogniać sytuacji między wsią, miastem, czy wszystkimi innymi grupami społecznymi. Jesteśmy pokojowo nastawieni, a protestujemy dlatego, że czujemy, że nasza stabilność finansowa jest bardzo zagrożona, nasze gospodarstwa już nie przynoszą dochodów, nie potrafimy się rozwijać - mówi rolnik i zaznacza, że nie wyklucza też ostrzejszej formy protestu, jeżeli ich żądania nie zostaną spełnione.
Także na ruchliwej krajowej 11-stce, w miejscowości Chludowo pomiędzy Poznaniem, a Obornikami, ustawili się protestujący rolnicy. Rolnicy z Chludowa stoją nie tylko pod biało-czerwoną flagą, ale także flagą UE oraz kultywują niedawną rocznicę Zwycięskiego Powstania Wielkopolskiego.
W Nowym Mieście nad Wartą rolnicy ustawili się na DK11. Protest potrwa do godz. 16.00. Obecnie na miejscu znajduje się kilkadziesiąt ciągników wyposażonych w biało-czerwone flagi oraz banery z hasłami dotyczącymi blokady umowy z Mercosur.
Dariusz Goliński z Wielkopolskiej Izby Rolniczej również uczestniczy w tej manifestacji. Na miejscu jest nasz Redaktor Jacek Daleszyński. - Podczas protestu rozmawiałem z 10-latkiem – przyjechał z tatą na protest. Jak na tak młody wiek jest bardzo świadomy tego, dlaczego jego tata i inni rolnicy protestują - relacjonuje red. Daleszyński.
– Tata dużo mi mówi o tym, co się dzieje dzisiaj w rolnictwie. Dzisiaj rolnik to taki żołnierz, tylko walczy gdzie indziej. Bez rolników nie będzie jedzenia, a to sprowadzane z Argentyny nie jest przecież tak zdrowe, jak nasze. Polacy powinni o tym wiedzieć. Jak będziemy wszystko sprowadzać, to nie będziemy potrzebni i nie będziemy mieli pieniędzy, żeby przeżyć – mówi.
Zapytany czy chce być rolnikiem odpowiada:
– Chciałbym być rolnikiem, podoba mi się ta praca, ale tata mnie przekonuje, że mogę być kim chce. Jeśli nie będę pracował w gospodarstwie to zostanę np. mechanikiem i będę naprawiał motory.
W Gnieźnie protest zgłoszono na 100 ciągników.
- Planujemy na początku godzinę postoju, potem robimy przejazd traktorami 10 km na godzinę obwodnicą Gniezna, zajmie to około 1,5-2 godziny. Potem delegacja jedzie do Starostwa Powiatowego złożyć petycję, dlaczego protestujemy, a na końcu spotykamy w widocznym miejscu przy trasie, żeby kierowcy nas widzieli, że protestujemy, ale nie blokujemy ich. Protest potrwa do 14.30-15.00 – mówi jeden z organizatorów protestu w okolicach Gniezna.
- O 10:00 w miejscu zbiórki zgromadziło się ponad 120 pojazdów rolniczych oraz około 250 rolników. O godzinie 11:00 kolumna traktorów, w asyście Policji, wyruszyła obwodnicą Gniezna w kierunku Wrześni. W trakcie przejazdu sześcioosobowa delegacja rolników odłączyła się od kolumny i udała się do Starosty Gnieźnieńskiego Tomasza Budasza, przekazując postulaty protestujących. Starosta podziękował za spokojny i bezpieczny przebieg protestu oraz zadeklarował wystosowanie stosownej noty do władz wyższych instancji. Po zakończeniu przejazdu rolnicy powrócili na miejsce zbiórki, gdzie po godzinie 14:00 nastąpiło oficjalne zakończenie protestu. Składamy serdeczne podziękowania wszystkim osobom, które – mimo że nie są rolnikami – okazały nam swoje wsparcie i poparcie. Dziękujemy również uczestnikom ruchu drogowego za wyrozumiałość, cierpliwość oraz liczne gesty solidarności okazywane w trakcie protestu. Takie postawy pokazują, że sprawy rolników i bezpieczeństwa żywnościowego są ważne dla całego społeczeństwa - przekazał Robert Boiński organizator protestu.
W Jastrowiu protest ma formę stacjonarną, a o jego formie i celu opowiedział nam Paweł Piszczek, organizator.
- W większości miejsc w Polsce to będą raczej protesty stacjonarne, bez blokowania dróg, bez utrudnień. Może jakieś niewielkie się pojawią jak maszyny dojadą i się rozjadą, ale to chwilowe. Będziemy stać oplakatowanymi ciągnikami przy głównej trasie. Musimy zatrzymać lub wymusić na naszych politykach zatrzymanie umowy z Mercosurem. To jest nasz główny cel w tym momencie. Na Warszawę się jeszcze nie szykujemy, chociaż nie wiadomo, jak to dalej się potoczy – mówi Piszczek i podkreśla, że liczba punktów na mapie protestów ma przypomnieć rządzącym, że to, co się działo w Brukseli na ostatnim proteście, może się powtarzać częściej.
- Więc powinni o nas pamiętać. Teraz to będą krótkie, pięciogodzinne protesty pokojowe, nie nastawione na żadną interakcję, bez żadnych utrudnień dla mieszkańców – dodaje rolnik. Na miejscu jest 40 ciągników rolniczych i kilka siodłowych.
W Rydzynie i Lasocicach przy węźle S5 i DK12 rolnicy nie zgłaszali oficjalnie strajku, więc nie mogą zrobić blokady drogi i protest będzie stacjonarny. Jako wyraz solidarności z innymi rolnikami wystawiają ciągniki i inne maszyny rolnicze z transparentami i polskimi flagami.
W Pyzdrach również rolnicy nie będą blokować drogi. W poniedziałkowe popołudnie rolnicy już wiedzieli, że na miejsce wybiera się około 40 rolników z ciągnikami, a zainteresowanie dołączeniem do manifestacji rośnie.
Poniżej kilka nadesłanych zdjęć od naszych Czytelników z woj. wielkopolskiego.
Oraz zdjęcia z okolic Leszna, którą odwiedziła nasza red. Aleksandra Jasińska.
Grodzisk Wielkopolski: Mercosur gwoździem do trumny?
- Melduję się z Grodziska Wielkopolskiego, gdzie grupa rolników wzdłuż drogi krajowej nr 32 pokazuje swój sprzeciw wobec umowy Unii Europejskiej z krajami bloku Mercosur. Rolnicy zauważają, że największym zagrożeniem jest niekontrolowany napływ żywności złej jakości do Unii Europejskiej, w tym także do Polski i nierówne standardy między rolnikami w Unii Europejskiej, jakie m.in. Polacy muszą spełniać oraz tymi standardami znacznie niższymi, które są charakterystyczne dla rolnictwa w krajach Ameryki Południowej – relacjonuje red. Jan Beba z protestu w Grodzisku Wielkopolskim.
Rolnicy podkreślają, że oprócz tej nierównej konkurencji, która dopiero czyha na ich gospodarstwa, problem z opłacalnością produkcji mają już dziś, bo mało, która rolnicza gałąź przędzie dobrze. Pod kreską są już zboża, kukurydza i rzepak, trzoda, a od października spadają ceny mleka. Poniżej załączamy kilka zdjęć z protestu rolników w miejscowości Wolkowo przy drodze wojewódzkiej 308, następnie Grodzisk Wielkopolski przy drodze krajowej 32 oraz ostatnie kilka zdjęć z miejscowości Kamieniec również przy drodze wojewódzkiej 308.
Protest rolników w woj. podlaskim
Protest w woj. podlaskim zaplanowano w Jeżewie Starym przy trasie S8 oraz w okolicach Hajnówki. Z kolei rolnicy z Ruchu Gospodarstw Rodzinnych również są we Wdziękoniu Drugim niedaleko Wysokiego Mazowieckiego.
- Nie będziemy utrudniać ruchu. Ustawimy ciągniki przy rondzie na działce jednego z rolników, wywiesimy banery - mówi Hubert Ojdana.
Protest rolników w woj. pomorskim
Na mapie ogólnopolskiego protestu rolnicy z Pomorza zgłosili kilka miejscowości gdzie odbędą się protesty m.in. w Reblinku przy S6, w Rybakach, Pruszczu Gdańskim, Czarlinie, Nowym Dworze Gdańskim, Przejazdowie oraz Cedrach Małych.
W Czarlinie rolnicy będą mocno widoczni, bo ciągniki zaplanowano rozstawić wokół dużego ronda łączącego DK91 i DK22. To miejsce spotkania rolników z dwóch sąsiednich powiatów tczewskiego oraz starogardzkiego.
- Nie będziemy blokować całkowicie drogi. Wiadomo, że jakieś utrudnienia będą, ale generalnie nie zamierzamy blokować dróg, tylko po prostu stać wzdłuż jezdni i ronda. Na pewno 100 ciągników się uzbiera, a może być nawet i 200 – mówi organizatorka strajku w Czarlinie.
W Nowym Dworze Gdańskim również rolnicy ustawią się wzdłuż drogi nr. 7. Do poniedziałkowego popołudnia miało się na miejscu pojawić około 50 oflagowanych pojazdów.
- U nas pokojowo i stacjonarnie, tak jak ostatnio, kiedy manifestowaliśmy podczas protestu w Brukseli. Myślę, że będzie około 50 ciągników ustawionych wzdłuż głównej drogi – mówi Tomasz Dolecki, rolnik z okolic Nowego Dworu Gdańskiego.
Podobnie będzie w Przejazdowie, również rolnicy ustawią się ciągnikami wzdłuż trasy S7.
Rolnicy z woj. śląskiego: sprawy z 2024 roku nie zostały załatwione
W województwie śląskim rolnicy protestują m. in. w Gliwicach, Łaziskach Dolnych i Pyskowicach. Piotr Wyciślik, organizator jednego z protestów w Gliwicach zapowiada na dziś protest na poboczach drogi pomiędzy Mikołowem a Gliwicami, łącznie z wiaduktem nad autostradą A4.
- Nie utrudniamy żadnego ruchu, bo to nie ma sensu. Akcja jest taka bardziej reklamowa: będą wywieszone banery, będziemy rozdawać ulotki informacyjne, itd., żeby po prostu uświadomić ludziom co niesie z sobą podpisanie umowy z Mercosurem – mówi rolnik.
Jego zdaniem oprócz tego wszystkie pozostałe postulaty z 2024 roku są nadal aktualne, które nie są spełnione. Zaznacza, że nie będą też składane żadne petycje do władz wojewódzkich.
- Nie będzie składana petycja, bo pan wojewoda już nas kilkukrotnie potraktował jak potraktował: obiecywał spotkania, a słowa nie dotrzymał. Zresztą tak jak i pan premier: też obiecał spotkanie i słowa nie dotrzymał. Także tutaj na to nie liczymy i to jest tylko po prostu uświadomienie społeczeństwa z naszej strony – tłumaczy i dodaje, że potrzeba jest systemowych rozwiązań dla problemów, z którymi borykają się rolnicy.
- Trzeba przede wszystkim wymyślić jakiś mechanizm, aby poprawić naszą sytuację ekonomiczną, bo jeżeli przyszły rok będzie taki sam jak ten, to finansowo jesteśmy wszyscy na łopatki rozłożeni – podkreśla Wyciślik.
Protest nad autostradą A4 w Gliwicach potrwa od 13:00 do 15:00.
Lubuskie mówi „NIE” dla umowy UE - Mercosur
W tym województwie protestów jest chyba najmniej, bo w Zielonej Górze i w Strzelcach Krajeńskich. Protestujących dziś w Zielonej Górze rolników nie interesują żadne klauzule ochronne w umowie UE – Mercosur. Ich postulat jest taki, żeby Komisja Europejska tej umowy po prostu nie podpisywała.
- Główny nasz postulat to jest NIE dla umowy z Mercosur oczywiście, ale nie interesują nas klauzule ochronne, interesuje nas to, żeby żywność, która jest gorszej jakości, nie przyjeżdżała do Europy i żebyśmy jej nie spożywali, o to głównie walczymy dzisiaj – mówi nam Rafał Nieżurbida, organizator protestu.
Jak dodaje w Zielonej Górze rolnicy od godz. 12:00 będą jeździć kolumną ciągników m. in. ulicami: Wojska Polskiego, Dąbrówki i 3 Maja. Organizator nie wie dokładnie ilu rolników się pojawi. - Ostatni protest w 2024 roku zgromadził tutaj 250 ciągników, teraz zapewne będzie mniej – mówi rolnik.
Opolskie: Skutki umowy z Mercosur odczują wszyscy, nie tylko rolnicy
Na Opolszczyźnie protesty odbywają się w miejscowościach: Krapkowice, Pakosławice, Olszanka, Dobrodzień i w Dąbrówce na węźle autostrady A4. Tutaj rolnicy również nie chcą utrudniać życia innym ludziom sowim protestem, ale chcą po prostu, żeby społeczeństwo zauważyło, czym grozi umowa UE z Mercosur, jeżeli chodzi o bezpieczeństwo żywności i przyszłość polskiego rolnictwa.
Łukasz Smolarczyk, wiceprezes Izby Rolniczej w Opolu ma nadzieję, że na protesty w sprawie podpisania umowy z krajami Mercosur nie jest za późno.
- Po ostatnich protestach w Brukseli wiemy, że to porozumienie jest tak chwiejne i tak dopychane kolanem, że mamy nadzieję, że nie jest za późno. Tym bardziej, że negocjacje w jego sprawie trwają już ponad 20 lat. I to pokazuje, że przez 20 lat to porozumienie nie doszło do skutku i dlaczego ono ma dojść dzisiaj? Zadajmy sobie to pytanie, skoro przez 20 lat ono budziło takie kontrowersje, a nagle dzisiaj mamy je naprędce podpisać, gdzie budzi to olbrzymie kontrowersje w całej Unii Europejskiej. Ale przecież UE ma takie umowy z innymi częściami świata i świat się nie zawalił. To pokazuje jednak hipokryzję Komisji Europejskiej i polityków europejskich i na to nie ma zgody środowiska rolniczego, ale też nie ma zgody znacznej części społeczeństwa. Ta umowa to jest bardzo duże zagrożenie dla społeczeństwa, jeżeli chodzi o zdrową żywność. W krajach bloku Mercosur jeżeli chodzi o środki ochrony roślin zużywa się 12 kg substancji aktywnych na hektar, gdzie w Polsce zużywa się 2 kg substancji aktywnej na hektar. Brazylia, tutaj mam nawet wypisane, bo wczoraj jakby też szukałem takich dokładnych danych, Brazylia odpowiada za 4% gruntów w skali globalnej, a zużywa 20% pestycydów z całego świata. I to pokazuje, jak to jest niebezpieczne dla konsumentów podkreślał dziś rano Smolarczyk na antenie Radia Opole.
Jak dodał, w trakcie tych negocjacji umowy dołączono do niej cały szereg klauzul, które mają zabezpieczać interesy rolników europejskich, ale one nie uspokajają środowiska rolniczego w całej Europie.
- Rolnicy z całej Europy nie chcą klauzul, nie chcą kolejnych dopłat, chcą po prostu równej konkurencji. My jako rolnicy europejscy nie boimy się równej konkurencji, ale jak my mamy konkurować z tamtymi krajami, gdzie na przykład my nie możemy kupować nawozu z Rosji. Mamy nałożone ileś podatków od CO2, podatków węglowych na nawozy, które są produkowane w Polsce. Nie używamy substancji aktywnych, które były wycofane 10-20 lat temu. Mamy dużo droższą energię i jak my mamy, która branża wytrzymałaby tak niezdrową konkurencję? W dłuższej perspektywie to może oznaczać likwidację gospodarstw rolnych w Polsce. Przede wszystkim dla nas, jako dla rolników w Polsce największym zagrożeniem jest tutaj wpłynięcie dużej ilości drobiu, dużej ilości wołowiny, bo te dwie branże w ostatnich latach były bardzo stabilne. Jeżeli ograniczymy produkcję drobiu w Polsce, produkcję wołowiny, wzrośnie nam górka zbożowa i to jest system naczyń połączonych i w dłuższej perspektywie będzie to prowadziło do likwidacji gospodarstw rodzinnych w całej Europie, do zaniechania samowystarczalności żywnościowej w całej Europie – dodaje.
- Będziemy protestowali przeciwko umowie z krajem Merkosów, ponieważ ta umowa, jej podpisanie i wprowadzenie w życie, jeżeli by doszło do skutku, nie przyniosłoby nikomu nic dobrego. Byłby to niemal wyrok śmierci dla europejskiego, w tym polskiego rolnictwa i duże ryzyko dla konsumenta poprzez utratę samowystarczalności żywnościowej w dłuższej perspektywie i ryzyko spożywania produktów, które byłyby wytworzone w standardach innych niż te bezpieczne tutaj w kraju czy w Europie. Prosimy o wrażliwość, prosimy o wsparcie. Stop dla Mercosur. Tylko tyle i aż tyle - dodaje Krzysztof Piech, rolnik z Opolszczyzny w nagraniu opublikowanym na swoim fanpage na FB.
7 punktów protestu w gminie Elbląg
W gminie Elbląg zaplanowano aż siedem punktów protestu. Rolnicy ustawiają się głównie na wiaduktach nad drogą ekspresową S7, m.in. w Adamowie, Adamowie Osiedlu, Helenowie, Janowie, Bogaczewie, Zielonym Grądzie oraz na wiadukcie w rejonie Ślepego. Jak podkreślają organizatorzy, akcja ma charakter informacyjny i nie wiąże się z blokowaniem ruchu. – Nie blokujemy dróg, ustawiamy się na wiaduktach z oflagowanymi ciągnikami i banerami „Stop Mercosur”. Chcemy informować i zwrócić uwagę na to, co może się wydarzyć – mówi Lucjan Ługiewicz, jeden z organizatorów protestu w regionie Elbląga.
Rolnicy nie kryją obaw przed skutkami umowy handlowej UE–Mercosur. – W dłuższej perspektywie możemy przegrać konkurencyjnie i cenowo. Tam zbierają po dwa plony w roku, mają tańszą produkcję i inne normy chemiczne. U nas wiele substancji jest wycofanych, tam są dozwolone. Boimy się, że to może doprowadzić do wygaszenia rolnictwa w Polsce i w całej Unii – podkreśla Ługiewicz, dodając, że stawką jest bezpieczeństwo żywnościowe i przyszłość europejskiej wsi.
Bielsk koło Płocka: nawet 100 ciągników
Na Mazowszu jednym z głównych punktów protestu będzie Bielsk koło Płocka. Jak mówi Piotr Majdowski, lokalny organizator akcji, inicjatywa nabrała dużego rozmachu. – Kiedy zobaczyłem mapę protestów, w naszej okolicy praktycznie nic nie było. Uznałem, że to wstyd, bo rolników jest tu bardzo dużo. Zgłosiłem punkt i dziś szacujemy, że może przyjechać nawet około 100 ciągników, do tego kilka ciężarówek. Zapowiedziała się lokalna telewizja, zaproszony jest też wójt gminy, rolnicy przyjadą nawet z Sierpca – relacjonuje.
Protest w Bielsku będzie miał charakter informacyjny. Rolnicy nie planują blokad dróg. – Zbieramy się na placu targowym w Bielsku, a jedynie możliwy jest krótki przejazd po miejscowości w eskorcie policji. Mamy banery, flagi, wszystko jest przygotowane – dodaje Majdowski. Rolnicy podkreślają, że sprzeciw wobec Mercosur to dla nich nie tylko kwestia opłacalności, ale także bezpieczeństwa żywnościowego kraju. – Jeśli polskie rolnictwo upadnie, przestaniemy być niezależni. W razie kryzysu czy wojny zostaniemy bez własnej żywności. To jest podstawa naszego bezpieczeństwa – zaznacza.
W Wiskitkach na Mazowszu 50 ciągników - DK50
Protest rolników odbył się także w Wiskitkach na drodze krajowej nr 50. Na poboczu ustawiło się około 50 ciągników, a na miejscu zgromadziło się – według organizatorów – nawet 70–80 osób, w tym wielu rolników, którzy przyjechali samochodami. Jak podkreśla Kamil Szymański, jeden z organizatorów, sprzeciw wobec umowy UE–Mercosur jest w regionie bardzo silny. – Nie chcemy tej umowy, bo jej skutkiem będzie zrujnowanie polskiego rolnictwa i wysokiej jakości polskiej żywności. Produkty z krajów Mercosur powstają w dużo gorszych standardach, z użyciem pestycydów zakazanych w Unii Europejskiej od lat. Klauzule ochronne to w praktyce pic na wodę – mówi rolnik. Szymański podkreśla, że sytuacja gospodarstw już teraz jest bardzo trudna z powodu rosnących kosztów i spadających cen skupu, a wejście w życie umowy z Mercosurem mogłoby ten kryzys jeszcze pogłębić.
W Grudziądzu ciągniki pojadą przez miasto
Na Kujawach i Pomorzu jednym z największych punktów protestu jest rejon Grudziądza Jak informuje Tomasz Woelk, rolnik z gminy Łasin i współorganizator akcji, skala protestu już teraz jest bardzo duża. – Na miejscu jest około stu ciągników, a kolejne cały czas dojeżdżają z drugiej strony Grudziądza. Planujemy przejazd przez całe miasto do godziny 16.30–17.00. Nie chcemy nikomu utrudniać przygotowań do Sylwestra, dlatego robimy przejazd, a nie całodniowe blokady – podkreśla.
Kolumna wystartowała z Łasina i przejeżdża drogą krajową nr 16 w kierunku Grudziądza, zbierając po drodze kolejne maszyny z okolicznych miejscowości. W samym mieście zaplanowano objazd ulicami Grudziądza, a następnie półgodzinną blokadę w rejonie mostu. Po powrocie w okolice miejscowości Kłódka rolnicy mają przekazać petycję do wojewody kujawsko-pomorskiego w sprawie umowy UE–Mercosur. – Sprzeciwiamy się tej umowie, ale zwracamy też uwagę na dramatycznie niskie ceny skupu. Wielu z nas dokłada do produkcji i nie widać żadnego „światełka w tunelu” – dodaje Woelk.
"Nie zgadzamy się na żadną formę umowy z krajami Mercosur" - mówią rolnicy z okolic Koszalina
W woj. zachodniopomorskim rolnicy gromadzą się m.in. w Starych Bielicach w gminie Biesiekierz (powiat koszaliński). Protest odbywa się przy wiadukcie nad trasą S11, na skrzyżowaniu z drogą wojewódzką nr 112. Jak podkreśla Patryk Turowski, jeden z organizatorów, akcja ma charakter informacyjny i nie wiąże się z blokowaniem ruchu. – Stoimy przy trasie, ale nie blokujemy dróg. Chcemy jasno powiedzieć, że nie zgadzamy się na żadną formę umowy z krajami Mercosur. Nie interesują nas poprawki czy klauzule. Mówimy wprost „nie” dla tej umowy – podkreśla rolnik.
W Reczu ciągniki przy trasach
Również w Reczu (woj. zachodniopomorskie) ruszył poranny protest rolników. Manifestacja odbywa się przy drodze krajowej nr 10 i – jak podkreślają organizatorzy – ma charakter informacyjny, bez blokowania ruchu. Rolnicy ustawiają ciągniki i banery przy trasie, zapowiadając, że będą widoczni do godziny 15. – Nie blokujemy ludziom przejazdu. Stoimy z banerami i informujemy kierowców, dlaczego sprzeciwiamy się umowie UE–Mercosur. Chodzi nie tylko o rolników, ale o jakość żywności i bezpieczeństwo żywnościowe całego kraju – mówi Łukasz Buchajczyk, rolnik i działacz OOPR. Na miejscu pojawiają się kolejne maszyny z powiatu choszczeńskiego i sąsiednich gmin, a frekwencja mimo mrozu i silnego wiatru systematycznie rośnie.
Protest rolników na Dolnym Śląsku
W województwie dolnośląskim rolnicy protestują dziś w kilkunastu punktach regionu. Manifestacje odbywają się m.in. w Sycowie, Krynicznie, Kobierzycach, Kiełczówku, Strzelinie, Marcinowicach, Chojnowie, Gryfowie Śląskim, Leśnej, Lubaniu oraz w powiecie zgorzeleckim – przy obwodnicy Zgorzelca i na DK94 w rejonie Jędrzychowic.
Rolnicy ustawiają się na wiaduktach, poboczach i drogach dojazdowych. Protesty mają charakter informacyjny – bez pełnych blokad tras. Jak podkreśla Adrian Wawrzyniak, rzecznik NSZZ Rolników Indywidualnych, manifestacje mają pokazać skalę problemu i zwrócić uwagę opinii publicznej, bez paraliżowania komunikacji.
W Jędrzychowicach koło Zgorzelca rolnik Andrzej Kondracki podkreśla, że protest jest reakcją na pogarszającą się sytuację gospodarstw. Jak mówi, rolnictwo w Polsce cofa się, a rosnące koszty produkcji zmuszają wielu rolników do remontowania starych maszyn i ponoszenia coraz większych nakładów finansowych. Jego zdaniem brak reakcji doprowadzi do strat zarówno po stronie producentów, jak i konsumentów.
O działaniach w rejonie Strzegomia informuje Mariusz Hydzik z Dolnośląskiej Izby Rolniczej. W okolicy stoi około 20 ciągników, a manifestacja ma charakter pikiety informacyjnej bez blokowania dróg. Rolnicy podkreślają, że walczą nie tylko o własne interesy, ale również o bezpieczeństwo i jakość żywności trafiającej na stoły konsumentów.
Poparcie dla protestów wyraża także prezes Dolnośląskiej Izby Rolniczej Ryszard Borys. Jego zdaniem protesty są w pełni uzasadnione, a stojąc przy głównych trasach rolnicy pokazują skalę zagrożenia. Jak podkreśla, problem dotyczy nie tylko producentów, ale przede wszystkim konsumentów, którzy muszą mieć pewność, że żywność trafiająca na rynek spełnia europejskie standardy. Zwraca też uwagę, że zapisy dotyczące klauzul bezpieczeństwa w umowie z Mercosurem w praktyce pozostają tylko na papierze.
Protest w woj. świętokrzyskim: protest pod urzędem do 20 stycznia
W Świętokrzyskiem protesty odbywają się w Kielcach pod Urzędem Wojewódzkim, na rondzie Cedzyna, w Seceminie, Włoszczowej i Psarach Kolonii. Rolnicy rozdają ulotki i informują kierowców oraz mieszkańców o skutkach umowy UE–Mercosur.
Koordynujący działania pod Urzędem Wojewody Artur Konarski podkreśla, że protesty zostały przedłużone do 20 stycznia, ponieważ nadal nie ma jasnych decyzji dotyczących umowy UE–Mercosur. Jego zdaniem działania władz są zbyt wolne i mają bardziej charakter polityczny niż realnie rozwiązywania problemów.
Rolnicy wskazują, że tylko zdecydowane działania na poziomie rządowym i unijnym mogą zatrzymać niekorzystne zmiany, które ich zdaniem zagrażają bezpieczeństwu żywnościowemu kraju.
Protest rolników w Tarnowie i Krakowie (woj. małopolskie)
Największa koncentracja protestujących w Małopolsce odbywa się w Kępie Bogumiłowickiej w rejonie Tarnowa, w pobliżu Zakładów Azotowych. Rolnicy, mieszkańcy regionu i organizacje społeczne biorą udział w manifestacjach, rozdają ulotki i przygotowali petycję do marszałka województwa i wojewody. Dokument zawiera postulaty dotyczące m.in. zablokowania umowy UE–Mercosur, ograniczenia importu produktów rolnych z Ukrainy, uproszczenia przepisów i zmian w polityce rolnej.
Równolegle manifestacja odbywa się także w Krakowie pod Urzędem Wojewody, gdzie rolnicy składają swoje postulaty i informują mieszkańców o powodach protestów.
Łódzkie. Rząd nie prowadzi dialogu z rolnikami
W województwie łódzkim rolnicy stoją na wiaduktach nad głównymi trasami. Protest ma charakter informacyjny – bez blokowania ruchu, z wyraźnym przekazem skierowanym do rządu.
W Kamieńsku, nad autostradą A1, Janusz Terka podkreśla, że protest przebiega spokojnie i jest dobrze odbierany przez kierowców.
– Jesteśmy na wiadukcie w Kamieńsku, nad autostradą A1. Protest jest spokojny, nie utrudniamy nikomu ruchu, ruch odbywa się na bieżąco. Odbiór ze strony kierowców jest pozytywny, nie ma negatywnych zachowań, raczej „łapka w górę”. W tej chwili jest około 20 ciągników i 10 samochodów osobowych. Jak zwykle protestujemy pod flagami biało-czerwonymi, mamy też banery z napisem „STOP Mercosur”. Mamy nadzieję, że rząd w końcu nas zobaczy i weźmie pod uwagę nasze oczekiwania – mówi.
Jak zaznacza, sprzeciw wobec Mercosuru to tylko jeden z elementów znacznie szerszego problemu.
– Oczywiście problemów jest znacznie więcej i większość z nich dotyczy polskiej polityki rolnej. Chcemy, żeby środowisko rolnicze było realnie uwzględniane przy jej prowadzeniu. Mamy swoje rozwiązania, mamy konkretne propozycje, ale niestety nasze głosy w ogóle nie są brane pod uwagę. Ten dialog w praktyce nie istnieje – podkreśla Terka.
Jako przykład wskazuje sytuację z ASF.
– Wiele się mówi o odbudowie pogłowia trzody chlewnej, ale w rzeczywistości nic się w tym kierunku nie robi. W ciągu miesiąca odbyły się cztery spotkania w Ministerstwie Rolnictwa, przedstawiliśmy cały szereg propozycji rozwiązań, a to, co się dzieje w powiecie piotrkowskim, jest kwintesencją tego „dialogu”. Kilkudziesięciu sztuk dzików w strefie zero nie można wybić, tylko będzie się je odławiać. Nie wiemy po co i co dalej z tymi dzikami będzie robione. Wirus jest w środowisku, nie w chlewniach, a rolnicy w całej Polsce nie mają gdzie sprzedawać tuczników – mówi.
Warmińsko-Mazurskie. To ostatnia próba cierpliwości
Na północnym wschodzie kraju protest trwa w trudnych warunkach pogodowych. W Kukowie, przy drodze krajowej nr 65 koło Olecka, rolnicy stoją mimo śnieżycy. To jeden z najbardziej wysuniętych na północny wschód punktów protestu.
– Stoimy przy drodze krajowej 65, na wysokości miejscowości Kukowo. Przyjeżdżają rolnicy z Suwalszczyzny i z Podlasia, bo tak naprawdę jesteśmy ostatnim punktem w Polsce północno-wschodniej. Pogoda nie napawa optymizmem, bo jest śnieżyca, ale widać, że w rolnikach jest jeszcze siła walki o lepsze jutro i o to, żeby nasze rodzinne gospodarstwa nie umarły śmiercią męczeńską – mówi Konrad Krupiński.
Jak dodaje, sprzeciw wobec Mercosuru nie dotyczy wyłącznie producentów.
– Nie damy się bez walki sprzedać za niemieckie samochody europejskiego rodzinnego rolnictwa. Na miejscu jest około 50 osób, dojeżdżają kolejne z Podlasia i z Warmińsko-Mazurskiego. Widać też poparcie ze strony konsumentów – kierowcy trąbią, sygnalizują, że są z nami. To pokazuje, że ta sprawa dotyczy całego społeczeństwa – mówi.
Krupiński ostro krytykuje działania rządu i narrację o klauzulach ochronnych.
– Chcemy tylko, żeby w końcu polski rząd zbudował mniejszość blokującą, a nie nawijał nam makaron na uszy, że klauzule nas ochronią. Opowiadają nam bajki, że blokują, ale się nie da. Tymczasem skorzystają tylko zachodnie korporacje, a konsumenci stracą zdrową, europejską żywność. Wspólny rynek miał oznaczać równe szanse, a jakie to są równe szanse, jeśli tam wycina się tysiące hektarów pod soję, produkuje wołowinę faszerowaną hormonami, a u nas takie rzeczy są zakazane – podkreśla.
Nie wyklucza zaostrzenia protestów.
– Oni będą się cieszyć, że osiągnęli „sukces”, a ja zbankrutuję i dopiero wtedy będę mógł udowadniać straty. Jeśli ta umowa zostanie przyjęta, rolnicy nie będą już mieli cierpliwości. Może być tak jak ostatnio w Brukseli, gdzie leciały buraki i inne rzeczy. Albo jeszcze ostrzej – ostrzega Krupiński.
Lubelskie. Rolnicy nie wierzą w klauzule ochronne
W województwie lubelskim rolnicy stoją na wiadukcie nad trasą S17 w miejscowości Sierskowola. Są widoczni dla przejeżdżających kierowców, ustawiają ciągniki z biało-czerwonymi flagami i banerami „STOP Mercosur”.
– Stoimy na wiadukcie nad trasą krajową S17, jesteśmy dobrze widoczni. Jest około 40 ciągników, do tego samochody. Stoimy tu dlatego, że chcemy, żeby umowa z Mercosur nie została podpisana. Protestujemy spokojnie, ale zależy nam, żeby ten głos był słyszany – mówi Jacek Beczek.
Rolnik zwraca uwagę na doświadczenia regionu z importem i niewydolnością mechanizmów ochronnych.
– Nie wierzymy w żadne klauzule ochronne. W Unii Europejskiej jest taki przerost biurokracji, że żadne przepisy nie działają we właściwym czasie. W Lubelskiem przekonaliśmy się o tym aż za dobrze, kiedy zalał nas import z Ukrainy. Zanim ktokolwiek zareagował, rynek był już rozwalony – podkreśla.
Jak dodaje, w przypadku Mercosuru zagrożenie może być jeszcze większe.
– Z Ukrainy przyjeżdżały tylko pociągi, natomiast z Mercosur będą przypływały statki. Zanim to się rozleje po rynku europejskim, zanim ktokolwiek uruchomi te wszystkie procedury, będzie już po nas. Skutki odczują nie tylko rolnicy, ale też konsumenci – ostrzega Beczek.


